Julia Stone: "Uczucie zakochania jest dostępne dla każdego, w każdym momencie życia"

Julia Stone: "Uczucie zakochania jest dostępne dla każdego, w każdym momencie życia"

Już wkrótce w sklepach ukaże się najnowszy album Julii Stone, „Sixty Summers” – pierwszy od niemal dekady solowy krążek tej niezwykłej folk-popowej artystki z Australii po kilku latach wypełnionych występami z bratem w ramach duetu Angus & Julia Stone. Niedawno Julia znalazła chwilę, by porozmawiać z nami o materiale zawartym na jej nadchodzącej płycie oraz podzielić się przemyśleniami na temat natury ludzkiej oraz tego, co spotkało świat, na czele z jej ojczyzną, w ostatnich miesiącach. Zapraszamy do lektury!

Rozmowę, która odbyła się w lutym 2021 roku za pośrednictwem Zooma, w imieniu portalu wyspa.fm przeprowadził Mateusz M. Godoń. 

MATEUSZ: Przede wszystkim, jak mija ci czas w pandemicznej rzeczywistości? Jaka jest obecna sytuacja w twojej ojczystej Australii?

JULIA: Cóż, w tej chwili prowadzimy coś w rodzaju pół-normalnego życia. Chodzi o to, że w roku 2020 w Australii obowiązywał bardzo surowy lockdown, który trwał przez większą część roku. A kiedy już zaczął się rok 2021, powoli zaczęły się odbywać pierwsze koncerty, ludzie zaczęli wracać do pracy i nie pracują już wyłącznie domu. Przypadki zachorowań w Australii są bardzo rzadkie, więc nawet turnieje tenisowe rozpoczęły się w zeszłym tygodniu. Tutaj jest zdecydowanie inaczej niż w pozostałej części świata.

MATEUSZ: Jak więc spędzasz ten lockdownowy czas?

JULIA: Zaczynam próby do grania koncertów w Australii, więc w tej chwili ćwiczę na gitarze. Myślałam, że będę ćwiczyć cały czas w trakcie lockdownu, codziennie grać muzykę. Ale oczywiście, nie miałam nastroju do grania w zeszłym roku. Wręcz przeciwnie – kompletnie nie miałam na to ochoty. Byłam bardzo zestresowana i to było dziwne. A teraz dotarło do mnie, że muszę sobie przypomnieć, jak śpiewać i grać muzykę, ponieważ zamierzam występować dla ludzi, co, jak sądziłam, może nie wydarzyć się przez bardzo długi czas. Tak więc zaczęłam ostatnio znów dużo ćwiczyć. A podczas zeszłorocznego lockdownu zrobiłam kilka różnych rzeczy. Zaczęłam zgłębiać wiedzę o zdrowiu psychicznym. Badałam także, jaka jest społeczna świadomość na ten temat i zaangażowałam się w różne prace z tym związane. Mam też psa! To jeden z najpiękniejszych psów na świecie i bardzo ją kocham!

MATEUSZ: Nasza rozmowa ma miejsce zaledwie kilka dni po premierze kolejnego singla z twojego nadchodzącego albumu. Singiel nosi tytuł „We All Have” i występuje na nim Matt Berninger. Czy mogłabyś powiedzieć nam więcej o tej piosence i jak doszło do twojej współpracy z Mattem?

JULIA: Cóż, jestem fanką The National od bardzo dawna. Poznałam chłopaków z zespołu wiele lat temu i początkowo zaprzyjaźniłam się z Bryce'em, gitarzystą, który pojawił się na moim wcześniejszym singlu „Break”. Zresztą Thomas [Bartlett, znany jako Doveman – przyp. red.], który wyprodukował tę płytę z Annie [Clark, znana jako St. Vincent – przyp. red.], jak mi się zdaje, w przeszłości współpracował z The National. Więc poznałam ich za jego pośrednictwem. Napisaliśmy „We All Have” jako pierwszą piosenkę na „Sixty Summers”. I zawsze była to piosenka, która wydawała się dla nas punktem wyjścia do wspólnego pisania i wspólnej pracy nad „Sixty Summers”. Była to także piosenka, która nie zmieniła się zbytnio. Wszystkie pozostałe piosenki zostały poddane niesamowitym przemianom na produkcyjnej ścieżce – wiesz, zaczęły się od jednej rzeczy, a skończyły na czymś zupełnie innym. Ale „We All Have” było prawie takie samo, jak na początku, gdy na pokładzie pojawiła Annie. Dodała kilka naprawdę niskich partii syntezatora i wyjęła kilka rzeczy, ale poza tym utwór nie zmienił się wiele. Dopiero na samym końcu, jak sądzę, gdy już miksowaliśmy płytę, Thomas powiedział: „Wiesz co, myślę, że byłoby naprawdę dobrze spróbować namówić Matta do współpracy przy tej piosence, żeby zaśpiewał wers ‘Love is all we needed to be here for…’, tym swoim pięknym głosem”. I po prostu poczułam, że to naprawdę byłoby znakomite domknięcie tej piosenki. Więc Thomas zapytał Matta, czy byłby zainteresowany – a Mattowi naprawdę spodobał się ten utwór, więc pojawił się i nagrał wokale, i to naprawdę wyniosło ten kawałek na inny poziom. Jest naprawdę wspaniałym człowiekiem, wspaniałym wykonawcą i wspaniałym wokalistą. Więc to było spełnienie marzeń, aby mieć go na płycie.

MATEUSZ: Słuchałem już tej płyty kilka razy i muszę powiedzieć, że jest naprawdę niesamowita! Tym, co można od razu zauważyć, słuchając tego longplaya, jest wyjątkowa różnorodność zawartego na nim materiału. Skąd pomysł na tak zróżnicowaną płytę?

JULIA: Chciałabym powiedzieć, że wpadłam na pomysł zrobienia zróżnicowanego albumu, ale myślę, że tak naprawdę to zróżnicowanie wynika z faktu, że ten krążek powstawał przez cztery lub pięć lat. Więc wszystkie piosenki pochodziły z różnych momentów i różnych doświadczeń, które miałam w swoim życiu. I tak na przykład piosenka zatytułowana „Easy” została napisana w czasie, gdy mieszkałam na północy Australii. I byłam zakochana w kimś, kto był bardzo wspaniały, ale tak naprawdę nie byłam w stanie całkowicie zaangażować się w ten związek. I poczułem, że co jest ze mną nie tak, że nie mogę tak po prostu być szczęśliwa. Napisałam więc tę piosenkę: I wish that I was easier for you, I wish that I was the person that would make you happy...”. Z kolei piosenka „Fire in Me” została napisana w czasie, kiedy bardziej chodziło mi o znalezienie tej energii i siły i poczucia, że wszystko jest możliwe. I to było w innym momencie. I z powodu tych wszystkich różnych momentów, czuję, że wszystkie one mają unikalny nastrój, związany z tym, przez co akurat przechodziłam. „Unreal” to był czas, w którym byłam niezwykle wdzięczna Thomasowi za przyjaźń i miłość i spędzanie dużej ilości czasu w Nowym Jorku. Chciałam napisać dla niego piosenkę miłosną o tym, jak to jest być w pobliżu kogoś, kto sprawia, że czujesz się sobą i kto celebruje to, kim jesteś. To wynikało z tego, że czułam ogromną wdzięczność za jego obecność w moim życiu. I tak, wydaje mi się, że każda piosenka jest osadzona w jakimś momencie historii, która ją otacza.

MATEUSZ: Album miał pierwotnie ukazać się na samym początku lutego, ale premiera została ostatecznie przełożona na kwiecień. Jaki był powód tej decyzji?

JULIA: Dowiedziałam się od wytwórni, że opóźniła się produkcja winyli. Chyba chodziło o to, że chcieli wydać album i mieć pewność, że winyl będzie dostępny w tym samym czasie. To właśnie zrozumiałam. Ale tak naprawdę nie wiedziałam. Myślę, że wiele rzeczy w ciągu ostatniego roku się zmieniało. Więc po prostu powiedziałam „OK”, bo miałam nic przeciwko temu [śmiech]. Szczerze mówiąc, poczułam, że jeśli płyta wyjdzie w kwietniu, to może uda mi się wyruszyć w trasę. I wiesz, moim marzeniem jest wydanie płyty i możliwość zagrania tych piosenek na żywo. Więc myślę, że może kwestia produkcji winyli miała z tym trochę wspólnego. Ale mam też pewnie nadzieję, że świat się trochę otworzy, żebyśmy mogli zagrać te piosenki i wypromować płytę.

MATEUSZ: OK. Wspomniałaś już o Annie Clark, która pomogła Ci stworzyć ten niesamowity album. Jak doszło do waszej współpracy i jaki wpływ miała Annie na ostateczne brzmienie tego materiału?

JULIA: Poznałam Annie na lotnisku w Helsinkach, kiedy obie byłyśmy na europejskim festiwalu – ja grałam wtedy z moim bratem. Miałyśmy z Annie wspólnego znajomego, perkusistę Matta Johnsona, który przechadzał się po lotnisku w Helsinkach. Krzyknęłam do niego i powiedziałam, że jestem bardzo zaskoczona i bardzo szczęśliwa, że go widzę. A on szedł z tą piękną kobietą i przedstawił nas sobie. Potem powiedział: „Annie, to jest Julia, a Julia to jest Annie”. I dodał: „Powinnyście się zaprzyjaźnić”. A ona na to: „OK. Jaki jest twój numer?” [śmiech]. Podałam jej zatem swój numer, a ona wysłała mi SMS-a o treści: „Przyjaciółki”. I po tym pozostałyśmy w kontakcie, nie że przez cały czas, ale po prostu wysyłałyśmy sobie wiadomości od czasu do czasu. A potem, lata później, spotkałam ją w Nowym Jorku. Pracowała nad wersją fortepianowo-wokalną swojej płyty z Thomasem. Miałam to szczęście przebywać w studiu przez część dnia, kiedy ją nagrywała. I znowu, naprawdę cieszyłam się z przebywania w jej towarzystwie. Czułam prawdziwe ciepło i hojność bijące od niej jako osoby. I oczywiście, miałam i mam wiele szacunku dla niej jako artystki. A potem Thomas i ja, prawdopodobnie rok po tym, próbowaliśmy wymyślić, jak ma wyglądać moja płyta. Tak jak powiedziałeś, było tam tak wiele różnych dźwięków i różnych uczuć. W tamtym czasie mieliśmy około 30 piosenek i po prostu nie potrafiliśmy jej skończyć. I on powiedział, „dlaczego nie zapytamy Annie, czy nie zechciałaby tego wyprodukować? Sami nie możemy tego dokończyć. Nie wiemy, co zrobić. Więc spytajmy Annie”. Annie właśnie skończyła produkować płytę Sleater-Kinney, więc Thomas zapytał ją, czy mogłaby posłuchać kilku piosenek i pomyśleć o tym. I ona zgodziła się to zrobić. I tydzień lub dwa później byliśmy wszyscy razem w studiu w Nowym Jorku. Przesłuchała trzydzieści piosenek i zdecydowała się na bodaj szesnaście, nad którymi chciała pracować. A potem zaczęła notować te, które wydawały jej się naprawdę bliskie – piosenki takie jak „We All Have”, „Unreal” czy „Break”. Były dość podobne do siebie. Dodała do nich kilka partii gitarowych i kilka pomysłów, ale były bardzo bliskie ukończenia. I były też piosenki takie jak „Dance”, „Sixty Summers”, „Who” i „Free”, które naprawdę zmieniła, a zrobiła to, jak sądzę, poprzez zachęcanie mnie do próbowania różnych rzeczy. Jest też niesamowitą artystką – a praca z producentem, który jest jednocześnie niesamowitym gitarzystą i wokalistą oznacza, że kiedy wpadnie na dobry pomysł, może go od razu zagrać, co również było niesamowite. Dodała do płyty niesamowite dźwięki gitary i piękne wokale. Więc ona jakby zebrała to wszystko razem i sprawiła, że ten materiał spójnie, nadając mu coś w rodzaju czerwonej linii, która biegnie przez całą płytę.

MATEUSZ: Świetnie powiedziane! OK, więc poprzednim singlem z tej płyty był „Dance”, do którego nagraliście niesamowity teledysk z udziałem legendarnych aktorów Danny'ego Glovera i Susan Sarandon. Skąd wziął się pomysł na taką współpracę i jaka była ich reakcja na twoją propozycję nagrania wspólnego klipu?

JULIA: Cóż, pomysł początkowo wziął się z rozmowy z reżyserką teledysku, Jessie Hill. Bardzo spodobał nam się pomysł opowiedzenia historii o tym, jak by to było, będąc po siedemdziesiątce, zarejestrować się w aplikacji randkowej i, no wiesz, znaleźć kogoś, kto ci się podoba. To coś, czego nie widzieliśmy zbyt często w teledyskach, historia miłosna pomiędzy starszymi ludźmi. Pomyślałyśmy, że w naszych rodzinach, zarówno w rodzinie Jessie jak i mojej, mamy bardzo ekscentrycznych dziadków, którzy przeżyli niezwykłe życie i są w takim momencie, w którym dobrze się bawią i zakochują. I myślę, że to było dla nas coś, co czułyśmy jako ważną historię do opowiedzenia. Wiesz, że uczucie zakochania jest dostępne dla każdego, w każdym momencie życia. A my żyjemy w kulturze, która ma obsesję na punkcie młodości i piękna w tym okresie, kiedy ma się 20-30 lat, uważając, że wtedy można mieć wszystko. Ale tak naprawdę nie sądzę, że właśnie taka jest rzeczywistość bycia człowiekiem. Myślę, że w każdym wieku można doświadczyć niezwykłych przeżyć związanych z miłością i związkiem. Zaczęłyśmy więc się zastanawiać, kto najlepiej opowie tę piękną historię. Początkowo chciałyśmy nakręcić ją w Paryżu. Ale wtedy pojawił się COVID. Ponieważ Jessie mieszka w Stanach Zjednoczonych, zaczęłyśmy więc rozmawiać o amerykańskich aktorach, a pierwszą osobą, o której pomyślałyśmy był Danny Glover. Obydwie dorastałyśmy uwielbiając jego filmy – całkowicie pokochałyśmy go w „The Royal Tenenbaums”! On zawsze wydawał się nam obu tak czarującym i pięknym aktorem. Jessie skontaktowała się z nim za pośrednictwem jego managementu i agenta castingowego. Stworzyłyśmy razem historię związaną z piosenką, Jessie zrobiła piękny treatment. Danny przeczytał go i kilka dni później skontaktował się z Jessie. Spodobał mu się ten pomysł i spytał: „to kiedy kręcimy?”. Więc to był pierwszy naprawdę niesamowity moment – a potem Jessie skontaktowała się z Susan, która również przeczytała treatment i bardzo szybko przesłuchała piosenkę. I również bardzo spodobał jej się ten pomysł. Danny i ona nie pracowali ze sobą wcześniej, ale znali się dzięki politycznym eventom, przy których się spotykali. Byli więc naprawdę podekscytowani, że w końcu będą mogli razem pracować. To był magiczny czas, kiedy historia, którą napisałyśmy z Jessie, wydała się tej dwójce aktorów tak istotna i ważna, że chcieli nam pomóc ją opowiedzieć. Jestem dozgonnie wdzięczna Jessie za przeprowadzenie tych rozmów, ponieważ rozmawiała z nimi obojgiem i oboje byli w to bardzo, bardzo zaangażowani, co jest bardzo rzadkie.

MATEUSZ: Na końcu płyty pojawia się właśnie ta piosenka, „Dance”, w języku francuskim. Skąd wziął się pomysł na nagranie takiej wersji tego kawałka?

JULIA: Wiesz, kiedy ta piosenka została ukończona, miałam wrażenie, że ma bardzo francuski klimat. A ja śpiewam po francusku na koncertach we Francji i mówię po francusku na scenie. Nawet pisałam wiersze po francusku! Pomyślałam, że jeśli jakaś piosenka ma się sprawdzić w języku francuskim, to jest to właśnie ten utwór. Mam bliską przyjaciółkę znaną jako Pomme, która jest znakomitą muzykantką z Paryża. Uwielbiam ją jako wykonawczynię i artystkę, więc skontaktowałam się z nią i zapytałam, czy byłaby zainteresowana przetłumaczeniem tej piosenki. I była bardzo podekscytowana, że może to zrobić. Spotkałyśmy się na Zoomie i rozmawiałyśmy o piosence, a ona pomogła mi poprawić frazowanie. To była naprawdę świetna zabawa! W końcu zakochałam się we francuskiej wersji, jej brzmienie spasowało mi nawet bardziej, niż angielskiej. Więc kiedy Jessie po raz pierwszy puściła piosenkę Susan i Danny'emu, była to wersja francuska, ponieważ obie miałyśmy poczucie, że jest ona magiczna – i dlatego też umieściłyśmy ją na winylu.

MATEUSZ: Wersje francuskie zawsze sprawiają, że piosenki stają się w pewnym sensie magiczne. To po prostu taki piękny język.

JULIA: Tak, dokładnie!

MATEUSZ: Nie tak dawno temu nagrałaś charytatywny album „Songs for Australia”, na którym obok ciebie wystąpiło wiele australijskich gwiazd. Jak przypuszczam, wynikało to z pewnej troski o los twojej ojczyzny zniszczonej przez pożary na początku ubiegłego roku. Czy udało się już jakoś pomóc ofiarom tych kataklizmów dzięki funduszom ze sprzedaży tego albumu?

JULIA: Tak, myślę, że płyta zarobiła ponad sto tysięcy dolarów, zaraz po tym, kiedy po raz pierwszy się ukazała, a te pieniądze trafiły do wielu organizacji, które były i nadal są zaangażowane w pracę z ludźmi poszkodowanymi w wyniku kryzysu wywołanego przez pożary w buszu, a także do organizacji zarządzających ziemią. The Firesticks Alliance, która była jedną z organizacji, do których trafiły zyski ze sprzedaży płyty, uczy i przekazuje wiedzę na temat zarządzania ziemią rdzennym mieszkańcom Australii. To jest patrzenie w przyszłość, by, miejmy nadzieję, uniknąć tego rodzaju tragedii w przyszłości, w kraju takim jak Australia, który jest podatny na tego rodzaju pożary. Wsparcie otrzymały również inne organizacje, takie jak WildArk, która koncentruje się przede wszystkim na ochronie ziemi dla zwierząt. Ponadto, część środków trafiła do SEED, która jest całkowicie tubylczą organizacją podnoszącą świadomość na temat problemów, które dotykają rdzennych Australijczyków. I jest też Landcare Australia, która prowadzi różnego rodzaju programy na rzecz kraju. Niestety, wiele z funduszy, które rząd zapewniał, a także zasoby, zostały ograniczone z powodu COVIDu. Wiele podróży do regionalnych obszarów w Australii zostało zakazanych. Niestety, w Australii ludzie, którzy przeżyli kryzys związany z pożarami buszu i wiele miast, które zostały całkowicie lub prawie całkowicie zniszczone, nadal borykają się z problemami. Miałam więc nadzieję, że płyta będzie nadal generować dochód, abyśmy mogli nadal świadczyć pomoc dla tych obszarów, ponieważ tak wielu ludzi straciło swoje domy, ludzie nadal mieszkają w przyczepach kempingowych, całe miasta są całkowicie straumatyzowane przez to doświadczenie. I uważam, że jest to kwestia, która nie została rozwiązana i będziemy musieli, jako kraj, nadal się nią zajmować.

MATEUSZ: To co mówisz jest naprawdę smutne! Ale mam nadzieję, że już wkrótce sytuacja się poprawi! Swoją drogą, na tym albumie zdecydowałaś się umieścić własną wersję piosenki, która jest prawdopodobnie największym przebojem australijskiego zespołu Midnight Oil, „Beds Are Burning”. Twoja wersja bardzo, bardzo różni się od oryginalnego utworu – jak się czułaś, interpretując na nowo tak wspaniały hymn?

JULIA: Kiedy nagrywałam tę piosenkę, byłam niezwykle poruszona tym, co działo się w Australii. Byłam wtedy w Londynie. Moja mama została ewakuowana z Lake Conjola i wysłała mi zdjęcia, na których widać ją na autostradzie, samochody ustawione w kolejce i dym w tle. Otrzymywałam wiele informacji od różnych ludzi. Wszyscy byli bardzo przerażeni. Wszyscy byli bardzo smutni. A ja czułam się bardzo, bardzo bezradna. Czułam, że nie mogę nic zrobić, a jednak nie mogłam po prostu siedzieć i patrzeć, jak miejsce, w którym się urodziłam i wychowałam, płonie. Kiedy następnego dnia weszłam do studia z Thomasem, żeby zaśpiewać tę piosenkę, nie zrobiłam tego dlatego, że chciałam zbierać pieniądze czy tworzyć piosenki dla Australii. W tamtym czasie nie miałam takiego zamiaru. Thomas zobaczył, jak bardzo mnie to dotknęło i powiedział, że musimy zająć się muzyką. Powiedział: „cóż, zagraj mi kilka swoich ulubionych australijskich piosenek”. I byłam pijana w pokoju hotelowym z Thomasem, puszczając mu wszystkie moje ulubione australijskie zespoły. W pewnym momencie puściłam „Beds Are Burning”. I on mógł powiedzieć, że to była piosenka, która naprawdę coś dla mnie znaczyła. I powiedział: „nagrajmy to jutro dla zabawy”. I to miała być tylko zabawa, żebym poczuła się lepiej i nawiązała mentalną łączność z domem. I kiedy to robiliśmy, bardzo płakałam i czułam się naprawdę emocjonalnie związana z tym, o czym była ta piosenka napisana, czyli o prawach rdzennych mieszkańców i o tym kraju, który jest tak piękny i płonie, i o wszystkich rzeczach, które wydarzyły się w historii Australii. To tak, jakby ta piosenka obejmowała to wszystko. I fakt, że my, jako kraj, tak bardzo zaniedbaliśmy to, jak traktowani byli rdzenni Australijczycy, to wszystko jest jakby powiązane razem. Mam na myśli fakt, że nie istnieje u nas zarządzanie ziemią, które wywodzi się z tradycyjnych praktyk. Czułam się całkowicie przytłoczona, więc moja wersja brzmi o wiele smutniej niż wersja Midnight Oil. Kiedy byłam dzieckiem, nie wiedziałam, że jest to piosenka polityczna – myślałam, że jest po prostu numerem do tańczenia. Więc moja wersja, jak sądzę, jest trochę bardziej mroczna i smutna, może ze względu na to, że nagrywając ją myślałam o historii Australii.

MATEUSZ: Tak, tak, jest naprawdę poruszająca, zdecydowanie! „Sixty Summers” to Twój pierwszy solowy album po prawie 10-letniej przerwie. Przez ostatnią dekadę nagrywałaś głównie w duecie ze swoim bratem, Angusem. Co stało za decyzją, by właśnie teraz postanowiliście zrobić sobie przerwę od tej rodzinnej współpracy? Odczuwaliście już coś w rodzaju wzajemnego znużenia, czy może dla Was obojga był to po prostu odpowiedni moment, by zbadać inne muzyczne przedsięwzięcia?

JULIA: Myślę, że ująłeś to naprawdę dobrze, to znaczy, że był to czas na odkrywanie innych dźwięków. Angus ma swój solowy projekt, który brzmi zupełnie inaczej niż Angus i Julia, a ja czułam, że praca z Annie i Thomasem była dla mnie czymś, co naprawdę dało mi przestrzeń do celebrowania tych innych części mojego muzycznego umysłu. Tak jakby te wszystkie dźwięki i teksty, które były nieco bardziej abstrakcyjne, były tam cały czas, kiedy pracowałam nad muzyką z moim bratem, ale to nie był świat, w którym miały one ożyć. I myślę, że to samo odnosi się do muzyki mojego brata. On ma zupełnie inne brzmienie, kiedy jest sam, niż kiedy jesteśmy razem. I to był czas na taką zmianę dla nas. Wiesz, pracujemy razem od ponad dziesięciu lat i myślę, że oboje naprawdę czujemy pragnienie, by mieć trochę niezależności od siebie w kwestii naszych muzycznych wyborów. Więc, tak, jesteśmy bardzo dumni z muzyki, którą tworzymy razem. Ale jest to spotkanie dwojga ludzi w miejscu, które działa dla nas obojga.

MATEUSZ: Jasne! Trzy lata temu wraz z bratem odwiedziliście Polskę, gdzie daliście koncert w Warszawie. Czy masz jakieś szczególne wspomnienia z tej wizyty, którymi chciałabyś się podzielić z naszymi czytelnikami?

JULIA: Tak! To znaczy, to był jeden z najlepszych koncertów podczas całej trasy. Bawiliśmy się tak dobrze, że nie mogliśmy w to uwierzyć. Nigdy wcześniej nie byliśmy w Polsce. Kiedy wysiedliśmy z autobusu, czekało na nas niesamowite jedzenie. I to było po prostu wspaniałe polskie jedzenie, wiesz, jak barszcz, sznycle i jak po prostu wszystko było tak pięknie zrobione. A wiesz, kiedy dostajesz dobre jedzenie, gdy jesteś w trasie i mieszkasz w autobusie, to jest jak sen [śmiech]. To uczucie, jakby to była najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek się wydarzyła. Więc byliśmy w tym klubie i był on naprawdę bardzo fajny! To było blisko parku i mieliśmy cały dzień wolny. Dotarliśmy tam wcześnie, więc zjedliśmy to pyszne jedzenie. Wydaje mi się, że uprawialiśmy jogę w parku obok miejsca spotkania. A potem poszliśmy na spacer i po prostu pokochaliśmy miasto. Przeszliśmy się i znaleźliśmy naprawdę miłą kawiarnię. Siedzieliśmy w niej przez kilka godzin. Ludzie byli tacy mili. W końcu wróciliśmy, zrobiliśmy próbę dźwięku i stwierdziliśmy: „świetnie, sala brzmi dobrze, czujemy się dobrze!”. A potem ludzie zaczęli się pojawiać i nagle zrobiło się tłoczno. Sala była po prostu pełna aż po brzegi. Ludzie byli tak wepchnięci do środka, że w pomieszczeniu zrobiło się gorąco. Wyszliśmy na scenę i to było po prostu niesamowite. Czułem, że ludzie byli tacy ciepli i wdzięczni za to, że tam byliśmy. I zapamiętam ten występ do końca życia. To było niezwykle radosne i podnoszące na duchu. Takie występy zdarzają się w trasie, ale nie dzieje się to co wieczór. Jednak kiedy już się zdarzają, naprawdę to czujesz. Więc czekam na dzień, w którym świat wróci do... cóż, prawdopodobnie nigdy nie wróci do tego, co było. Ale kiedy już będziemy mogli podróżować, bardzo chciałabym wrócić do Polski i zagrać ponownie w Warszawie.

MATEUSZ: Cieszę się, że to słyszę! Zamierzałem zapytać, czy chcielibyście wrócić do Polski, by promować „Sixty Summers”, ale wygląda na to, że już dostałem odpowiedź! Czy masz już zatem jakieś plany koncertowe na ten rok, co do których jest przynajmniej szansa, że uda się je zrealizować?

JULIA: Na pewno zrobimy trasę w Australii, która nie została jeszcze ogłoszona, ale będzie to przypuszczalnie w okolicach maja. Prawdopodobnie Nowa Zelandia również będzie dla nas otwarta w tym czasie. Jeśli sprawy potoczą się tak, jak do tej pory, to myślę, że Australia i Nowa Zelandia będą w podobnej sytuacji. Idealnie byłoby zagrać trasę po Europie pod koniec roku, ale chyba musimy po prostu poczekać. Rząd jest bardzo surowy w kwestii tego, kto może wyjechać, a kto wrócić. Tak więc, jak powiedziałam, idealnie byłoby spędzić końcówkę roku w trasie po Europie, ale wszystko się zmienia. Tak jak z premierą albumu: miał się ukazać w lutym, a ukaże się w kwietniu. Więc naprawdę nie wiem, co będzie dalej. Ale bardzo liczę na to, że uda mi się promować płytę koncertami.

MATEUSZ: Czy poza promocją płyty masz jakieś inne marzenia lub życzenia na najbliższe 12 miesięcy? A może masz już jakieś plany związane z nagrywaniem nowej muzyki lub nawet z powrotem do współpracy z bratem?

JULIA: Nie sądzę, żebyśmy w najbliższym czasie wrócili razem do studia. Na początku zeszłego roku pracowaliśmy wspólnie nad kilkoma utworami, które kiedyś wydamy. Ale nie wiemy, kiedy dokładnie to nastąpi. Myślę, że jestem w takim momencie, że na każde pytanie zawsze odpowiadam: „nie wiem” [śmiech]. To znaczy, to najbardziej szczera odpowiedź. Myślę, że najlepsze, na co mogę mieć nadzieję w tym roku, to to, że będę mogła częściej widywać się z moją rodziną. Oni wszyscy mieszkają w innym stanie Australii. Granice zostały tu zamknięte, nawet te międzystanowe w obrębie samej Australii. Więc chciałabym częściej widywać się z rodziną i spędzać więcej czasu bawiąc się z moim psem. I mam nadzieję, że oprócz tego zagram kilka koncertów. A jeśli chodzi o muzykę, to chciałabym nagrać kolejną solową płytę. Nie wiem, kiedy to zrobię. Ale, wiesz, mam nadzieję, że najpierw uda mi się wydać tę płytę i może trochę pograć te piosenki na żywo.

MATEUSZ: Jasne! Ponieważ zbliżamy się do końca tego wywiadu, czy chciałabyś powiedzieć coś od serca swoim fanom tutaj w Polsce?

JULIA: Cóż, właściwie zastanawiałam się nad tym, jak powiem coś po polsku. Jest takie zdanie, którego nauczyłam się dla stacji radiowej i do dziś je pamiętam, bo tak dużo ćwiczyłam, żeby je dobrze wymówić. A brzmi ono tak: „Hej Polsko, moja nowa piosenka ‘Dance’ jest już dostępna!" [śmiech]. Miałam to zapisane i powtarzałam to tyle razy, żeby brzmiało jak po polsku. Możesz mi powiedzieć, czy to brzmi jak po polsku!

MATEUSZ: Tak. Brzmi bardzo podobnie do polskiego, ale oczywiście z australijskim akcentem.

JULIA: O, i było też: „Posłuchajcie na Spotify, mam nadzieję, że wam się spodoba!” [śmiech].

MATEUSZ: Absolutnie świetnie! Totalnie doceniam Twoje starania, żeby powiedzieć to po polsku, bo wiem, że to trudny język do nauki i niewielu artystów to potrafi. To naprawdę niesamowite, że się starasz.

JULIA: Jeśli będę grała więcej koncertów w Polsce i będzie ich dużo, zrobię piosenkę po polsku. Uwielbiam śpiewać w innych językach. To jest takie fajne!

MATEUSZ: Tak przypuszczam! Dziękuję Ci bardzo za tę rozmowę. Mam nadzieję, że może jeszcze w tym roku, jesienią, uda nam się spotkać osobiście podczas trasy koncertowej w Polsce, o ile będzie to możliwe.

JULIA: Byłoby bardzo miło! Dziękuję Ci bardzo!

***

ENGLISH VERSION

Julia Stone is an Australian folk-pop artist. Her new album "Sixty Summers" – first solo record in almost a decade, following several years filled with performances with her brother as part of the duo Angus & Julia Stone – will soon be available in stores. Julia recently found a moment to chat with us about the material on her upcoming album and shared her thoughts on human nature and what has happened to the world, including her homeland, in recent months. Enjoy!

The interview, which took place in February 2020, was conducted by Mateusz M. Godoń via Zoom.

MATEUSZ: First of all, how is your time passing in the pandemic reality? What is the current situation in your homeland of Australia?

JULIA: Well, at the moment, we are experiencing a sort of semi-normal life. I mean, we had a very severe lockdown last year that went for most of the year. And as we've come into 2021, we've started to see some shows slowly starting to happen, people going back to work and then working their jobs and not working so much from home. The cases are very low in Australia, so even the tennis tournaments started last week. It's definitely different to the rest of the world here.

MATEUSZ: So how are you spending this time?

JULIA: I am starting to rehearse to play shows in Australia, so at the moment I am practicing guitar, which I thought that I would practice all during the lockdown, I would play music every day. But of course, I didn't feel like playing music last year. I was pretty stressed and it was strange. And so now I realize I have to remember how to sing and play, because I'm going to be performing for people, which I thought maybe wouldn't happen for a very long time. So I've been practicing a lotlately. And during the lockdown last year, I did a bunch of different things. I started studying mental health and awareness around mental health issues and doing some work in that world. And I also got a dog! It is one of the most beautiful dogs on the planet and I love her so much!

MATEUSZ: Our conversation takes place just a few days after you have released another single from your upcoming album. The single is called "We All Have" and it's featuring Matt Berninger. Could you please tell us more about this song and how did your collaboration with Matt come about?

JULIA: Well, I've been a fan of The National for a very long time, and I met the guys from the band many years ago, and actually developed a friendship with Bryce, the guitar player, who appeared on my earlier single "Break". And I guess Thomas [Bartlett aka Doveman – ed. note], who produced this record with Annie [Clark aka St. Vincent – ed. note], he collaborated with The National. So I met them through him. And we had written "We All Have" as the first song from "Sixty Summers". And it was always the song that felt like a starting point for us to write together and work together on "Sixty Summers". And it was also the song that didn't change very much. All of the other songs went on incredible production journeys, you know, started as one thing and ended up with something completely different. But "We All Have" was very much the same when Annie came on board. She added in some really low synth parts and took out a couple of things, but it was pretty much the same. But at the very end, I think, when we were mixing the record, Thomas said, "You know what, I think it would sound really good to have Matt singing on this song to sing the line ‘Love is all we needed to be here for...’, you know, with his beautiful voice". And then I just felt like it really would complete the song. So Thomas asked Matt if he would be interested – and Matt really liked the song, so he jumped on board and recorded the vocals, and it felt like it really took the song to another level. He's a really wonderful human and wonderful performer and a wonderful singer. So it was a dream come true to have him on the record.

MATEUSZ: I've listened to the record a few times already, and I must say it's really amazing! And what you can immediately notice while listening to this longplay is a unique variety of the material included on it. Where did the idea for such a diverse album come from?

JULIA: I would love to say that I had the idea to make a diverse album, but I think that the real reason behind it is the fact that it was written over four or five years. So all of the songs came from different moments in time and different experiences that I was having in my life. And so, you know, a song like "Easy", for instance, was written at a time that I was living up in the north of Australia. And I was in love with someone who was very wonderful, but I wasn't really able to completely be in the relationship. And I felt, like, what was wrong with me that I couldn't just be happy...? So I wrote this song: "I wish that I was easier for you, I wish that I was the person that would make you happy...". And, you know, a song like "Fire in Me" was written at a time that was more about finding this energy and strength and feeling like anything was possible. And that was at a different moment. And because of all these different moments, I feel like they all have a unique mood. You know, they had a unique mood due to what I was going through. "Unreal" was a time that I was extremely grateful for my friendship and love with Thomas and spending a lot of time in New York. And I wanted to write us a love song for him about how it is to be around somebody who makes you feel like yourself and someone who celebrates who you are. And so that was from that place of feeling extremely grateful for his presence in my life. And yeah, I guess that every song has a moment in the story around it.

MATEUSZ: The album was originally supposed to be released very, very soon in February, but the premiere was eventually postponed to April. What was the reason behind this decision?

JULIA: I heard from the record label that the vinyl production was delayed. I think they wanted to put the album out and to make sure that the vinyl would be able to be available at the same time. That was what I understood. But I didn't really know. I think a lot of things in the last year have been changing. And so I just kind of said "OK", I think I didn't really mind [laughter]. Honestly, I felt like maybe if it comes out in April, I might be able to do a tour. And, you know, that's my dream  to put out the record and be able to play the songs live. So I think maybe the vinyl production issue had a part to do with it. But it's also probably hoping that the world opens up a little bit so we can play the songs and promote the record.

MATEUSZ: All right. Well, so you've already mentioned Annie Clark, who helped you to create this incredible album. How did you guys team up and what was Annie's influence on the final sound of this material?

JULIA: I met Annie at an airport in Helsinki, when we were both on a European festival run – I was playing at the time with my brother. And Annie and I shared a mutual friend, drummer Matt Johnson, who was walking through Helsinki Airport. And I yelled at him and I said that I was very surprised and very happy to see him. And he was walking with this beautiful woman and he introduced us. Then he said, "Annie, this is Julia and Julia, this is Annie". And he added, "you should be friends". And so she said, "OK. What's your number?" [laughter]. And I told her my number and she sent me a text message that said, "Friends". And we stayed in touch after that, not all the time, but just to send each other bits and pieces here and there. And then it was years later that I saw her in New York. She was working on a piano vocal version of her record with Thomas. And I was lucky enough to be in the studio for some of the day when she was making that. And again, I really enjoyed being around her. And I got a real sense of warmth and generosity from her as a person. And of course, I had a lot of respect and have a lot of respect for her as an artist. And then, Thomas and I, probably a year after that, we were trying to figure out what this record was going to be like. Like you said, there were so many different sounds and different feelings. At the time, we had about 30 songs and we just couldn't finish it. And he said, "why don't we ask Annie if she'll produce it? We can't finish it ourselves. We don't know what to do. So let's ask Annie". Annie had just finished producing the Sleater-Kinney record, so Thomas asked her if she would listen to some of the songs and think about it. And she said she would do it. And it was a week or two after that that we were all in the studio together in New York. And she listened through the thirty songs and she decided, which I think it was, about 16 songs she wanted to work on. And then she started to make notes on the ones that she felt were really close - songs like "We All Have", "Unreal" or "Break". They were quite similar. She added a bunch of guitar parts and some ideas to those, but they were very close to being finished. But then there were songs like "Dance" and "Sixty Summers", "Who" and "Free", which she really transformed and she did so through, I guess, pushing me to try different things. An also she's an incredible musician, and working with a producer that's an amazing guitar player and singer means that when they come up with a good idea, they can just play it straight away, which was also amazing. She added incredible guitar sounds to the record and beautiful vocals. So she sort of brought it all together and made it feel cohesive and gave it, yeah, I guess like a red line that ran through the whole record.

MATEUSZ: Well said. OK, so the previous single from this album was "Dance", for which you showed an amazing music video featuring legendary actors Danny Glover and Susan Sarandon. Where did the idea for such cooperation come from and what was their reaction to your proposal to record a clip together?

JULIA: Well, the idea initially came from a conversation with the director of the video, Jessie Hill. We were very much in love with the idea of telling a story about what it would be like in your 70s to be on a dating application and, you know, finding somebody that you fancy. It's something that we haven't seen a lot of in music videos, this love story between elderly people. And we thought for us, both Jessie's and my families, we have very eccentric grandparents who have lived extraordinary lives and who are very much at a point in their life where they're having a lot of fun and falling in love. And I think that was for us something we felt like was an important story to tell. You know, that the feeling of falling in love is accessible to anyone at any time in your life. And we live in a culture, I think, that is obsessed with youth and beauty in this period of like when you were 20 to 30, that you can have it all. But actually, I don't think that's the reality of being a human. I think you can have extraordinary experiences of love and connection at any age. So we decided to start thinking about who would be the best to tell this beautiful story. Initially we wanted to shoot it in Paris. But then COVID happened. So, as Jessie's based in the U.S., we started talking about American actors, and Danny Glover was the first person we thought of. We both grew up loving his films - we totally loved him in "The Royal Tenenbaums"! And he just felt like such a charming and beautiful actor. So Jessie reached out to him via his management and through a casting agent. And we had put together the story and the song. Jessie did a beautiful treatment. And it was a couple of days after he had read it that he got in touch and wanted to talk to her. He loved the idea and he just said, "when are we shooting it?". So that was the first really amazing moment - and then Jessie reached out to Susan, who also read the treatment and listened to the song very quickly. And she also really loved the idea. Danny and her hadn't worked together before, but they knew each other through political events. So they were really excited to finally work together. So it was kind a magical time of having a story that felt relevant and important to those two actors to tell. I'm just forever grateful to Jessie for having had those conversations, because she spoke to both of them and they both were so, so into it, which is very rare.

MATEUSZ: At the end of the album this very song, "Dance", appears in French. Where did the idea to record this version of the song come from?

JULIA: You know, when the song was finished, it was a song that felt really French to me. And I sing in French at shows in France and I speak in French on stage. I've even done poems in French! And I thought that if any song is ever going to work in French, this is the song. I have a close friend called Pomme, who’s a brilliant musician from Paris. I love her as a performer and an artist, so I reached out to her and asked if she would be interested in translating the song. And she was really excited to do that as well. So we got together on Zoom and we talked about the song and she helped me get my phrasing right. And it was fun, it was really fun! And actually, I ended up really falling in love with the French version, almost like the sound of it kinda fitted more than the English one. And so when Jessie first showed the song to Susan and Danny, she showed them the French version because we were both like, "oh, this is very magical", which is also why we put it on the vinyl.

MATEUSZ: French versions always make songs kind of magical. It's just such a beautiful language.

JULIA: Yeah, exactly!

MATEUSZ: Not so long ago, you pulled together the charity album "Songs for Australia" which was recorded by many Australian stars alongside of you. As I suppose, it resulted from some concern for the fate of your homeland destroyed by fires at the beginning of the last year. Has it been possible to help the victims of these catastrophes thanks to the funds from the sale of this album yet?

JULIA: Yeah, I think the record made over one hundred thousand dollars, sort of very close to when it first came out and that money went to a lot of organizations that were and are still doing work with people who have been through the bushfire crisis and also land management organizations. The Firesticks Alliance, which were one of the organizations that were supported by the record, they are teaching and passing forward the knowledge of indigenous land management in Australia. It is looking forward to the future, to hopefully avoid these kinds of tragedies moving forward, in a country like Australia, which is prone to these kind of fires. And then, you know, there were other organisations in there as well, like WildArk, who were predominantly focused on preservation of the land for the animals. Also, there's the SEED, who are completely indigenous organisation raising awareness about issues that are affecting indigenous Australians. And then there's Landcare Australia who have all kinds of programs in place. But unfortunately, a lot of the funding that the government was providing and also just the resources, a lot of it got restricted because of COVID. A lot of travel to regional areas in Australia got banned. So unfortunately, in Australia, people who survived the bushfire crisis and a lot of towns that have been completely or almost completely destroyed, are still really struggling. So I was hopeful that the record would continue to generate income so that we can keep providing services to these areas because so many people lost their homes, people still live in caravans, whole towns are completely traumatised by the experience. And, yeah, I think it's an ongoing issuewe're going to have to, as a country, continue to address.

MATEUSZ: Oh, that's really sad to hear! But I hope that everything would get much better very soon! Still, on this album, you decided to include your version of the song which is probably the greatest hit of the Australian band Midnight Oil, "Beds Are Burning". Your version is very, very different from the original song, so what was it like to reinterpret such a great anthem?

JULIA: When I recorded that song, I was extremely moved by what was happening in Australia. I was in London at the time. My mother had been evacuated from Lake Conjola and she had sent me photos of her on the freeway with cars just lined up and smoke. And I was getting a lot of information from a lot of different people. Everyone was very scared. Everyone was very sad. And I felt very, very helpless. I felt like I couldn't do anything and yet, I couldn't just sit, watching the place where I was born and raised just burning. When I went into the studio with Thomas the next day to sing that song, I was doing it not because I wanted to raise money or make songs for Australia. At that time, I had no intention of doing that. Thomas had just seen how affected I was and he said, we need to make some music. He said, "well, play me some of your favourite Australian songs". And I was very drunk in a hotel room with Thomas playing all my favourite Australian bands. And I played him "Beds Are Burning". And he could tell that that was a song that really meant something to me. And he said, let's record that tomorrow for fun. And it was just meant to be a fun thing for me to feel better and feel more connected to home. And as we were doing it, I cried a lot and I felt really emotional about what the song was written for, which was about indigenous land rights and this country, that's so beautiful, burning, you know, and all of the things that have happened throughout the history of Australia. It's like this song encompasses all of it. And the fact that we, as a country, have been so incredibly neglectful of dealing with how poorly the indigenous Australians and the owners of the country have been treated, it's like all tied together. I mean, the fact that there's no land management that's coming from the traditional practices. And I just felt completely overwhelmed, so my version, I think, sort of sounds a lot sadder, in a way, than the Midnight Oil version. When I was a kid, I didn't know it was a political song – I thought it was just to dance to. So my version, I guess, is a little bit more dark and sad, maybe about the history of Australia.

MATEUSZ: Yeah, yeah, it's really moving, definitely! "Sixty Summers" is your first solo album after almost 10 years' hiatus. In the recent decade, you have recorded mainly as a part of a duo with your brother, Angus. What was behind the decision to take a break from this sibling collaboration right now? Were you already some kind of a fed up with each other, or was it just for both of you the right time to explore other musical ventures?

JULIA: I think that you said it really well, I mean, it was time to explore other sounds. Angus has a solo project that sounds very different to Angus and Julia, and I felt that for me, working with Annie and Thomas was something that really gave me the space to celebrate those other parts of my musical mind. It was like all those sounds and lyrics that were a bit more abstract, they were there all the time when I was working on the music with my brother, but that wasn't the world that they were supposed to live in. And I think the same goes for my brother's music. He has a very different sound when he's on his own than when we're together. And it was time for that change for us. You know, we've worked together for over ten years, and I think we both really feel a desire to have a bit of independence from each other in terms of our musical choices. So, yeah, we're so proud of the music we make together. But it's the meeting of two people in a place that works together for both of us.

MATEUSZ: Sure! So three years ago, you and your brother visited Poland, where you gave a concert in Warsaw. Do you have any special memories from this visit that you would like to share with our readers?

JULIA: Yes! I mean, that was one of the best concerts of the whole tour. We had so much fun, we couldn't believe it. We had never been to Poland before. And we turned up and we have this amazing spread of food when we got off the bus. And it was just beautiful Polish food, you know, like borscht, schnitzels and like just everything was so beautifully made. You know, when you get good food, when you're on tour and you're living on a bus, it's like a dream [laughter]. It's like the best thing that ever happened. And so we were in this venue and it was a very nice one! It was located near a park and we had the whole day off. We got there early, so we ate this delicious food. I think we did some yoga in the park next to the venue. And then we went walking and we just loved the city. We walked and we found a really nice coffee shop. And we sat in there for a couple of hours. People were so nice. And anyway, we went back and we did a soundcheck and we were like, "great, the room sounds good, we feel good!". And then people started showing up and it was just like packed. It was just full. And people were so pushed in and it was like this heat in the room. And we walked out on stage and it was just amazing. I just felt like people were so warm and appreciative that we were there. And I will remember that show for the rest of my life. It was extremely joyous and uplifting. You have shows like that on tour. They don't happen every night. But when they happen, you really feel it. So I'm looking forward to one day when the world goes back to... well, it's probably never going to go back to how it was. But when we are allowed to travel, I would really love to come back and play in Warsaw again.

MATEUSZ: I'm glad to hear that! I was about to ask if you would like to return to Poland to promote "Sixty Summers", but it seems that I got an answer already! So do you have any concert plans for this year already that are at least possible to happen?

JULIA: We're definitely doing a tour in Australia, which hasn't been announced yet, but it will be probably around May when we tour here, probably New Zealand will be open to us at that time as well. I mean, if things keep going the way they are, I think Australia and New Zealand are in similar situation. Ideally, I mean, I would love to be touring Europe at the end of the year, but we have to just wait, I guess. It's like the government's very strict on who can leave and who can come back in. So, as I said, ideally, I would love to be spending the end of the year touring in Europe, but everything keeps changing. As with the premiere of the album: it was supposed to be released in February, and it will be out in April. So I really don't know what will happen next. But I really hope to be able to promote the record with live shows.

MATEUSZ: Except for promoting the record, do you have any other dreams or wishes for the next 12 months? Or maybe you already have any plans to record new music or even to get back to the cooperation with your brother?

JULIA: I don't think we are going back into the studio together anytime soon. We've worked on some music last year, earlier in the year together that we will put out at some point. But we don't know when exactly it would happen. I think I'm, like, at this point where every question is, like, the answer is always "I don't know" [laughter]. I mean, that's the most honest answer. I think the best I can hope for this year is that, you know, I get to see my family more. They all live in a different state in Australia. Borders have been closed here, even within Australia. So I'd like to see my family more and spend more time just like loving my dog. And hopefully, you know, amongst that, play some shows and with music, I'd like to make another solo record. I don't know when I'll do that. But first, I hope to get this one out and maybe play the songs for a little bit.

MATEUSZ: OK. So, as we're getting close to the end of this interview, would you like to say something from your heart to your fans here in Poland?

JULIA: Well, I was actually thinking about how am I going to say something in Polish. There's a sentence I learned to say for a radio station and I still remember it, because I practiced so much to get it right. And it goes like this: "Hej Polsko, moja nowa piosenka ‘Dance’ jest już dostępna!" [laughter]. I had it written down and I said this so many times to get it sound hopefully like Polish. You can tell me if that sounds like Polish!

MATEUSZ: Yeah. It sounds very much like Polish, but with Australian accent, of course.

JULIA: Oh, and there was also: "Posłuchajcie na Spotify, mam nadzieję, że wam się spodoba!" [laughter].

MATEUSZ: Absolutely great! I totally appreciate your efforts to say it in Polish, because I know it's a difficult language to learn and not many artists can do that. It's really amazing that you try.

JULIA: If I play more shows in Poland and I end up playing a lot, I'll do a song in Polish. I love singing in other languages. It's so fun!

MATEUSZ: I guess so! Thank you very much for this conversation. I hope that maybe later in this year, in the Autumn, we would be able to meet in Person during the tour in Poland, if it would be possible for that to happen.

JULIA: That would be so nice! Thank you very much!

Komentarze: