Marta Bijan: "Granica między poezją, a tekstami piosenek stała się u mnie bardzo płynna"

Marta Bijan: "Granica między poezją, a tekstami piosenek stała się u mnie bardzo płynna"

Dziś swoją premierę ma najnowszy album Marty Bijan "SZTUKA PŁAKANIA". Zapraszamy na wywiad z Artystką i do zakupu jej drugiego krążka.

- Spotykamy się podczas premiery Twojej drugiej płyty "SZTUKA PŁAKANIA", czego fani mogą spodziewać się po tym albumie?

- Na pewno więcej mroku i gitarowych brzmień. Na tej płycie niewiele dostrzegam podobieństw do debiutanckiej ,,Melancholii”. Łączy je jedynie mój wokal i smutek, który wciąż we mnie jest, ale wygodnie się usadowił i już tak głośno nie krzyczy.

- Skąd akurat taki tytuł - "SZTUKA PŁAKANIA”?

- Właśnie z powodu tego smutku, którego wyciszenie kosztowało mnie wiele trudu. Zorientowałam się, że to wielka sztuka - płakać tak, żeby nie było to pretensjonalne, krzyczeć bez egzaltacji. Myślę, że wciąż to robię, bo jestem typową ,,drama queen”, ale ciągle się uczę, jak okiełznać tę część mnie, znaleźć na nią sposób w mojej twórczości. Mam nadzieję, że w tym albumie mi się to udało.

- W jednym z wywiadów powiedziałaś: "Nie potrafię napisać wesołej piosenki", czy tak też jest na nowej płycie? Słuchacz spotka się z melancholią czy jednak znajdziemy coś weselszego?

- Jedyny utwór, który z założenia miał być wesoły, przerodził się w trakcie pisania w piosenkę o końcu świata. Myślę, że to dużo o mnie mówi!

- Jednym z singli promujących album jest utwór "Szczelina", skąd pomysł by w utworze poruszyć temat znikających ludzi w paśmie górskie Trybecz?

- Parę miesięcy przed napisaniem ,,szczeliny” przeczytałam książkę o tym samym tytule, autorstwa słowackiego pisarza Jozefa Kariki. Jest właśnie o zniknięciach w górach Trybecz, a jej forma, czyli ciągłe balansowanie na granicy reportażu i powieści, na granicy prawdy i przerażającej fikcji, absolutnie mnie oczarowały. Ten temat nie chciał mi wyjść z głowy, myślałam o ,,Szczelinie” niemal cały czas. Po cichu marzę, żeby kiedyś się odważyć i pojechać w te góry, zwłaszcza, że autor porównuje je do samego Twin Peaks. Jak ze wszystkim, co mnie fascynuje, musiało to w końcu znaleźć swoje ujście - tak powstała piosenka. Jako ciekawostkę mogę zdradzić, że Karika ją usłyszał i napisał mi w prywatnej wiadomości, że świetnie oddałam klimat jego książki. Nie wiem, czy cokolwiek mogło mnie bardziej ucieszyć przy odbiorze tego singla.

- Tajemniczy klimat tekstu i teledysku, w stylu Miasteczka Twin Peaks - domyślam się że zamierzony. To Twój ulubiony motyw przewodni i klimat filmowy?

- Twin Peaks to chyba coś, co już zawsze będzie rezonować w mojej twórczości. Jak raz się pokocha ten oniryzm, niepokój i nie dającą się opisać atmosferę, nie można się już odkochać.

- Czwartym singlem jest utwór nagrany z Kasią Sienkiewicz z zespołu Kwiat Jabłoni. Jak doszło do Waszej współpracy i dlaczego akurat Kasia?

- Z Kasią znamy się prywatnie, ale nie wyobrażam sobie lepszego wyboru żeńskiego wokalu do piosenki o końcu. Poza samym jej głosem, który jest delikatny i niepowtarzalny, Kasia jest dla mnie wzorem do naśladowania w kwestii ekologii, a o tym właściwie jest ten utwór...

- Ciekawi mnie tytułowanie Twoich singli, każdy zaczyna się od małych liter, dlaczego?

- Myślę, że chciałam po prostu jak najbardziej oddzielić ten album od ,,Melancholii” także w kwestii wizualnej.

- Czy udział w X-Factor i dojście do finału ułatwiło Ci przebrnięcie przez początki kariery w muzyce?

- Oczywiście, że tak, chociaż z perspektywy czasu mogę też śmiało stwierdzić, że ma to swoje ciemne strony - jak wszystko. Łatka ,,dziewczyny z talent show” przykleja się bardzo łatwo, a odklejanie jej i udowadnianie branży, że ma się do powiedzenia światu coś więcej, niż śpiewanie coverów, jest trudne. Mnie zajęło wiele lat i myślę, że dalej muszę nad tym ciężko pracować.

- Marta Bijan to nie tylko piosenkarka i autorka tekstów ale i reżyserka, skończyłaś filmówkę i wyreżyserowałaś, krótki horror. Planujesz przyszłość wiązać również z filmem?

- Od zakończenia studiów ciągle realizuję różne zlecenia filmowe, od pisania scenariuszy, aż po montaż, ale moim marzeniem jest reżyserowanie pełnometrażowych horrorów. W Polsce ten gatunek dopiero raczkuje, na szczęście za granicą kino grozy zdobywa już coraz więcej nagród, wreszcie zaczyna być inaczej postrzegane. Moim absolutnym guru w tej dziedzinie jest Ari Aster, a w naszym kraju - Jagoda Szelc.

- Skąd czerpiesz inspirację do pisania tekstów piosenek?

- Ze wszystkiego, co mi się przytrafia, co przeczytam, obejrzę, usłyszę, co we mnie zostanie.

- Jak wyglądała praca nad płytą podczas pandemii?

- To był bardzo specyficzny rodzaj współpracy, ale przyniósł efekty. Poznałam się z Haldorem Grunbergiem - producentem ,,SZTUKI PŁAKANIA” - przed samym ogłoszeniem pierwszego lockdownu, podjęliśmy decyzję o robieniu razem płyty i wtedy bach! Wszyscy siedzimy w domach, nie wiadomo co się dzieje. Podeszłam do tego bardzo na poważnie, przez pierwsze dwa miesiące rzeczywiście zamknęłam się w czterech ścianach. Wysyłałam Haldorowi teksty i linie melodyczne nagrane w domowym studio, on odsyłał mi gotowe aranże i wspólnie je dopieszczaliśmy. Kiedy sytuacja trochę się poprawiła, spotykaliśmy się jeszcze, ale główny trzon albumu powstał zupełnie zdalnie.

- Napisałaś również kilka książek, większy stres i trudniej było zadebiutować muzycznie czy literacko?

- Literacko, bo byłam już w wieku, w którym wiedziałam, z czym wiąże się pokazanie twórczości szerszemu gronu osób. Poza tym literacko więcej się odsłania, przynajmniej ja mam takie wrażenie. W utworach łatwiej mi się ukryć pod dźwiękami.

- Wydałaś również tomik wierszy. Co sprawia Ci większą przyjemność pisanie tekstów do piosenek czy wiersze?

- Od jakiegoś czasu to dla mnie proces zlewający się w jedno. Często piszę wiersz, a później komponuję do niego melodię, zmieniając tylko szczegóły tu i ówdzie. Czasem tekst piosenki przerabiam na wiersz. Granica między poezją, a tekstami piosenek stała się u mnie bardzo płynna.

- Czy planujesz ruszyć w trasę koncertową promującą nowy album? Czy już wiemy gdzie będzie można Cię zobaczyć?

- Na razie jedynym potwierdzonym letnim koncertem jest Festiwal Soundrive w Gdańsku 13 sierpnia, poza tym niewiele wiem, ale jesienią z pewnością ruszę w wymarzoną trasę po klimatycznych miejscówkach!

- Jakie jest Twoje muzyczne marzenie?

- Na razie po prostu koncertowanie i żeby ludzie mnie słuchali. Zaczynam trochę od nowa, więc moje marzenia po prostu wróciły do startu.

- Dziękujemy za rozmowę i życzymy wielu sukcesów.

- Bardzo dziękuję!

Komentarze: