Adam Duritz (Counting Crows): "Pamiętam koncert w Chorzowie. Publika była niezwykle żywiołowa!"

Adam Duritz (Counting Crows): "Pamiętam koncert w Chorzowie. Publika była niezwykle żywiołowa!"

Counting Crows znani są z licznych hitowych singli, a w 2021 roku wydali dobrze przyjętą EPkę „Butter Miracle, Suite One”. Adam Duritz, wokalista i współzałożyciel zespołu, podczas wywiadu opowiedział o powrocie do grania na żywo, tworzeniu muzyki i koncercie Counting Crows w Polsce, który odbędzie się 13 marca 2022 r. w warszawskim klubie Stodoła.

Pandemia zaskoczyła Was podczas nagrywania płyty?

Wszystkich zaskoczyła! Mieliśmy prawie cały materiał, ale jak wiesz, cały świat zamarł. Później doszło jeszcze do przekładania wszystkich tras koncertowych. Inne kapele były zdania, że wrócimy do koncertowania najpóźniej jesienią 2020 roku. Ja byłem pewien, że to tak szybko się nie skończy.

Chyba wracamy już do normalności?

Nie wiem, czy mamy już postpandemiczny świat, ale mamy narzędzia, aby zakończyć kryzys. Przeraża mnie jednak, że tak wielu ludzi nie chce z nich skorzystać. Świat toczy dezinformacja, fake newsy. Czasami to przytłacza.

Jak wyglądał proces nagrywania „Butter Miracle”?

Rozpoczęliśmy tworzenie piosenek w 2019 roku. Za inspirację wzięliśmy m.in. Thin Lizzy i Mott the Hoople. Udało nam się przygotować cztery utwory, z których byliśmy bardzo dumni. Chyba byliśmy gotowi w marcu 2020 roku, ale koronawirus pokrzyżował plany. Płyta ukazała się dopiero w maju 2021 roku. Niesamowite!

Dostaliśmy „Suite One”. Kiedy światło dzienne ujrzy „Suite Two”?

Nie wiem, czy kiedykolwiek. Raczej nie nagrywaliśmy z myślą, że to będzie podzielone wydawnictwo na części. Utwory z „Suite One” tworzą całość.

A co z okładką? Gdy ją po raz pierwszy zobaczyłem, to nie mogłem wyjść z podziwu – świetny i bardzo abstrakcyjny pomysł!

Prawda? Gdy tylko zobaczyłem pracę Beth Hoeckel (autorka grafiki na okładce „Butter Miracle, Suite One” – przyp. MK), pomyślałem „wow! Ten nóż, spójrzcie na ten nóż!”. Całość jest intrygująca, abstrakcyjna i pobudza wyobraźnię. Dokładnie ten efekt, który chcieliśmy osiągnąć.
Zastanawiałeś się nad przyszłością rynku muzycznego? Wychodzimy powoli z pandemii, zespoły wracają do grania live. Co będzie teraz?
Szczerze? Nie wiem. Pewnie wszyscy będą robić swoje, zespoły będą grać trasy koncertowe. Sądzę, że będziemy jednak ostrożniejsi. Chcemy też dbać o naszych fanów — żeby czuli się bezpiecznie.

Planowanie trasy to pewnie teraz wyzwanie.

W wielu miejscach na świecie ciągle są restrykcje. Dlatego zaczęliśmy od USA. Byliśmy na dużej trasie koncertowej od sierpnia 2021 roku. To już coś, biorąc pod uwagę, że wcześniejszy koncert graliśmy aż w 2019! Dwa lata przerwy od koncertowania to za dużo.

Dobrze było wrócić?

Móc stanąć przed tłumem fanów to coś niesamowitego. Nawet nie wiesz, jak bardzo na to czekaliśmy. Szczególnie że mamy nowe utwory, które chcieliśmy przedstawić publiczności.

W jaki sposób ustalacie program koncertu? Kto wybiera setlistę?

Podchodzimy do tego w demokratyczny sposób. Ruszając na trasę mamy już wstępne wyobrażenie tego, jak powinien wyglądać nasz program koncertowy. Staramy się jednak mieszać utwory, jednego dnia grać taki zestaw, a drugiego inny. Przyznaję, że nie rozumiem zespołów, które wydają się wyłącznie odhaczać swoje hity. Ja uwielbiam grać koncerty i obserwować, jak reaguje publika. Wtedy czasem coś zmieniamy, tak aby wszystkie strony były zadowolone.

Macie jakieś utwory, które szczególnie lubicie grać?

Nie wyobrażam sobie koncertu bez „A Long December”. Mogę grać podczas każdego show, a gdy docieramy do tego momentu programu, to zawsze bardzo się wzruszam. Koledzy z zespołu natomiast bardzo lubią, gdy gramy coś z płyty „This Desert Life”. Może dlatego, że te utwory są dość dziwne? Dużo się w nich dzieje i jest to wyzwanie dla instrumentalistów. Gramy często „Hanginaround”, „I Wish I Was a Girl” i „Colorblind”. Utwory z „Suite One” też wypadają na żywo świetnie. Raczej zagramy wszystkie cztery.

Gracie koncert 13 marca 2022 roku w Warszawie w ramach trasy „Butter Miracle Tour”. Aż dziwne, że Counting Crows nigdy wcześniej tam nie grało.

W Warszawie nie, ale byliśmy w Polsce!

Jako support The Police w 2008 w Chorzowie.

Pamiętam ten koncert. Publika była niezwykle żywiołowa! Szkoda, że nie mieliśmy czasu więcej pozwiedzać — ach, to życie w trasie i podróż busem — ale byłem pod wielkim wrażeniem Krakowa.

Zatem zapraszam ponownie!

Z przyjemnością. To jedno z tych środkowoeuropejskich miast, gdzie pełno jest budynków z epoki. Wszystko to sprawia, że aż chce się zwiedzać i odkrywać wszystkie te zakamarki. Granie trasy to nieustanna podróż, przez co bywa się w wielu miejscach.

Macie w Polsce duże grono fanów. Zresztą większość moich znajomych bardzo lubi alternatywnego rocka. Wygląda na to, że wszyscy nie możemy się doczekać koncertu.

Zauważyłem, gdyż mam zaplanowanych kilka wywiadów z dziennikarzami z Polski. To niezwykle miłe, że jest zainteresowanie. Cieszy mnie, że możemy rozmawiać o muzyce. Dlatego też chciałem, żebyśmy przygotowali wydarzenia w miejscach, w których jeszcze wcześniej Counting Crows nie grało koncertów. Zjawimy się w Warszawie, dotrzemy też do Pragi i innych miejsc w tych rejonach Europy.

Jaką przyszłość widzisz dla Counting Crows?

Chcemy grać koncerty i nagrywać piosenki. Sytuacja z koronawirusem pokazała, że życie jest nieprzewidywalne, ale ostatecznie będzie happy end.

Komentarze: