Nils Molin (Dynazty, Amaranthe): „Jeśli masz pełną emocji muzykę, to tekst też musi te emocje uwypuklać”

Nils Molin (Dynazty, Amaranthe): „Jeśli masz pełną emocji muzykę, to tekst też musi te emocje uwypuklać”

Już 26 sierpnia do sklepów i serwisów streamingowych trafi ósmy krążek szwedzkiej powermetalowej formacji Dynazty, zatytułowany „Final Advent”. W oczekiwaniu na premierę tego albumu wywiadu udzielił nam lider tego zespołu, Nils Molin. Zapraszamy do lektury zapisu tej rozmowy!

Wywiad w imieniu portalu wyspa.fm przeprowadził Mateusz M. Godoń.

MATT: Cześć Nils, co słychać?

NILS: Cześć Matt, wszystko w porządku, a u ciebie?

MATT: Bardzo dobrze, dziękuję! Rozmawiamy na kilka tygodni przed premierą nowego albumu Dynazty, „Final Advent”. Miałem okazję zapoznać się już z tym materiałem i muszę przyznać, wywarł na mnie duże wrażenie, podobnie jak mój ulubiony krążek, „Firesign”. Możesz nam przybliżyć proces nagrywania tej płyty? Jaki wpływ na nagrania miała pandemia?

NILS: Co do pandemii to tak, oczywiście miała wpływ na album. Nie dało się inaczej. Zaczęliśmy pisać materiał na płytę jakieś dwa lata temu, czyli sporo czasu już minęło. Ale że mieliśmy dużo czasu przez pandemię, zaczęliśmy wszystko bardzo powoli. Zaczęliśmy zbierać pomysły i napisaliśmy kilka kawałków tamtego lata, a potem wróciliśmy do tego jesienią. Skończyliśmy pisanie jakoś w marcu zeszłego roku, nagrywaliśmy go latem i pod koniec lata materiał był skończony. Potem po prostu czekał na dobry moment na wydanie. Bardzo dobrze nagrywało się ten album. Teraz to zaczyna wyglądać jak szmat czasu, dwa lata od kiedy rozpoczęliśmy pracę nad nim. Ale cały proces był bardzo przyjemny i prosty, to był chyba najszybciej napisany przez nas krążek. Chociaż mieliśmy dużo czasu, stworzyliśmy materiał bardzo szybko – im dłużej ze sobą pracujemy, im dłużej razem tworzymy, tym sprawniej nam to idzie, z każdym albumem coraz lepiej.

MATT: Tytuł albumu jest dość tajemniczy, mógłbyś go dla nas rozszyfrować?

NILS: Pewnie! Adwent zwiastuje nadejście czegoś. Ale nie chcę do końca zdradzić, o co dokładnie chodziło w naszym przypadku. Generalnie chodziło nam o osiągnięcie kolejnego poziomu, doskonalenie siebie, naszego brzmienia, można tak powiedzieć – i osiągnięcie celu ostatecznego. Taki mieliśmy plan. To chcieliśmy przekazać na tym krążku – dojść do tego ostatecznego punktu, który nie oznacza końca, tylko właśnie zdobycie szczytu.

MATT: Album otwierają i zamykają piosenki o podobnych tytułach – „Power Of Will” i „Power Of Now”. Są jakby klamrami spinającymi całe wydawnictwo i pewnie takie było zamierzenie. Czy to oznacza, że cały album należy traktować jako zamkniętą historię?

NILS: Nie! [śmiech] Ale pomysł, by rozpocząć album „Power Of Will”, a zakończyć „Power Of Now”, powstał w czasie tworzenia materiału na krążek. A to dlatego, że mieliśmy te dwie, siostrzane piosenki. Wtedy zacząłem pisać teksty do „Power Of Will”, następnie „Power Of Now” i brzmiały jak bardzo dobre kawałki na rozpoczęcie i zakończenie albumu, oba z pozytywnym przesłaniem. Moim zdaniem to było ważne, by zawrzeć na płycie pozytywny przekaz, szczególnie w czasie, gdy ją nagrywaliśmy, to było istotne dla wielu ludzi. Ale to nie żaden album koncepcyjny. Każdy kawałek jest unikatowy pod względem muzyki i tekstu. Ale oczywiście są tematy, które przewijają się przez cały krążek. Natomiast w przypadku „Power Of Will” i „Power Of Now” najbardziej chodzi o to, że muzycznie są do siebie zbliżone, w warstwie tekstowej obie niosą to pozytywne przesłanie, by znaleźć cel, wolę, by iść do przodu, nawet gdy okoliczności są szczególnie niesprzyjające.

MATT: Wasze albumy są zawsze bardzo poetyckie, a teksty przepełnione interesującymi przemyśleniami. Czy te wspomniane przez ciebie tematy, przewijające się przez krążek, charakteryzują cały album, czy tylko te dwie piosenki?

NILS: Może nie wszystkie piosenki na albumie, ale większość z nich. Gdy piszę teksty skupiam się na tym, by pasowały do melodii, by uczyniły zadość jej warstwie muzycznej. Na przykład, jeśli masz pełną emocji muzykę, to tekst też musi te emocje uwypuklać, żeby wpasował się w piosenkę. Staram się nie analizować zbyt dużo, gdy piszę teksty, po prostu pozwalam swojej kreatywności przejąć inicjatywę. Zdarza się, że powstaje z tego krótka opowieść w ramach utworu. Są takie kawałki na tej płycie, jak chociażby „All The Devils Are Here”, to w sumie rodzaj sequelu do piosenki „Heartless Madness” z naszego poprzedniego albumu. Rozwijam tematy poruszane w tym utworze. „Yours” to kolejny przykład piosenki, opowiadającej historię. Są też utwory z przesłaniem, jak „Advent” i „Power Of Will”. Ale na ogół szukam czegoś, co brzmi dobrze w kontekście danej melodii, co może ją podkreślić i uwydatnić.

MATT: Jasne! Kilka dni temu wypuściliście czwarty już singiel z albumu, pod tytułem „Natural Born Killer”. Jak sam opisujesz ten utwór, „ostrzega przed ślepym podążaniem za swoim idolem”. Skąd pomysł na ten utwór? Są tu jakieś elementy autobiograficzne?

NILS: Niekoniecznie. To bardziej kwestia przypadku. Pisaliśmy tę piosenkę w jeden weekend, kiedy dużo dyskutowaliśmy i po prostu to był temat, który zdominował nasze rozmowy. Wydaje mi się, że zaczęło się od pisania utworu, a konkretnie refrenu, wtedy przyszło mi to do głowy. W tekście jest: „natural born tendecies, dancing a dance with fatality” [„nasze własne skłonności wirują w śmiertelnym tańcu z przeznaczeniem”], jakoś to we mnie zostało. Myślę, że to dość powszechny temat, ślepe podążanie za swoimi idolami może być niebezpieczne. A tytuł „Natural Born Killer” nie oznacza, że taka osoba jest mordercą, czy coś. To może być zabijanie w sobie radości, życia.

MATT: Rozumiem. Jest na albumie parę zaskakujących muzycznych momentów. Na przykład w utworze „The White” solo grane jest na banjo zamiast na gitarze, a w „Instinct” słychać akordeon. Wybacz, jeśli niepoprawnie zidentyfikowałem instrumenty. Tak czy siak, są to dość nietypowe dźwięki dla zespołu power/glam metalowego. Czyj to był pomysł?

NILS: Masz rację, faktycznie słychać akordeon w „Instinct”! Ale w “The White” to nie banjo, tylko gitara akustyczna.

MATT: Ale przyznasz sam, że brzmi jak banjo!

NILS: Tak, tak! Wydaje mi się, że na pomysł z akordeonem wpadł Mike [Lavér – gitarzysta Dynazty – przyp. red.], gdy zaczęliśmy pisać tę piosenkę. Bawił się różnymi aranżacjami i ta była tak fajna, że szkoda było ją odpuścić [śmiech]. Uważam, że wprowadza zupełnie inny nastrój do utworu – przez chwilę sami myśleliśmy, że upadliśmy na głowę, ale pomysł się przyjął i okazało się, że to świetny sposób na zmianę charakteru piosenki. Co do gitary akustycznej, wydaje mi się, że to był pomysł Love’a [Love Magnusson – gitarzysta Dynazty – przyp. red.], żeby ją dodać do tej kosmicznie rozbudowanej solówki. Najpierw jest solo basowe, potem dwie gitary elektryczne, a na koniec wchodzi muzyczny temat ze zwrotek – to dlaczego nie zagrać go w stylu flamenco? I to zagrało. Dlatego to zostawiliśmy.

MATT: Brzmi fantastycznie! Bardzo lubię tę piosenkę, ale moim faworytem na tym albumie jest „All The Devils Are Here”. Trochę już o tej piosence rozmawialiśmy, dlatego zapytam ciebie, jaki jest twój ulubiony utwór z „Final Advent”?

NILS: To trochę zależy od dnia, nawet od tygodnia. Zawsze trudno wybrać ulubione utwory z własnych albumów, szczególnie gdy od ich nagrywania minęło niewiele czasu. Też bardzo lubię „All The Devils Are Here”. Tak samo „The White”, o którym już wspomniałeś, do tego „Yours” i „Power Of Will”. Mógłbym tak wymieniać, ale wiesz, każdy kawałek jest w innym klimacie. Jednym z moich ulubieńców jest też „Heart Of Darkness” – ma trochę mroczniejszy klimat, różni się od wielu piosenek na tym albumie. I pomaga też zmienić nastrój, ale w taki dobry, dynamiczny sposób. Bardzo ten kawałek lubię.

MATT: Najważniejsze, że moim zdaniem na tym albumie nie ma złych piosenek. To fantastyczna płyta. Uwielbiam słuchać jej od początku do końca.

NILS: Dzięki!

MATT: Zostawmy na chwilę album i cofnijmy się w czasie. Jak to się u ciebie zaczęło? Co sprawiło, że poświęciłeś życie muzyce? Czy to był stopniowy proces czy nagłe olśnienie?

NILS: Powiedziałbym, że bardziej stopniowy proces. To było raczej nieuniknione. Bardzo wcześnie wykształciłem w sobie bardzo silną więź z muzyką, szczególnie gdy pierwszy raz usłyszałem rocka. Poruszył we mnie coś zupełnie nieznanego. Dał mi takiego kopa, jak nic, co znałem do tej pory. Byłem święcie przekonany, że będę tworzył muzykę, gdy miałem sześć, siedem, osiem lat, grałem przez całą podstawówkę, a w liceum zacząłem śpiewać. Nic innego nie było nigdy dla mnie opcją. Dlatego można powiedzieć, że to było nieuniknione.

MATT: Kto inspirował cię najbardziej jako wokalistę, a kto inspiruje cię teraz?

NILS: Obecnie to głównie klasyka rocka. Moją największą inspiracją są Rob Halford, Ronnie James Dio, David Coverdale, Bruce Dickinson i Freddy Mercury. Uważam, że po dziś dzień są jednymi z najbardziej niesamowitych wokalistów w historii, niezależnie od gatunku. W całej muzyce mało jest tak wymagających stylów, w jakich oni śpiewali. Jedyne, co można do nich porównać pod kątem siły i emisji ich głosów, to klasyczny śpiew i opera. A do tego trzeba lat ćwiczeń i nauki. Dlatego niezmiennie jestem zafascynowany tym, jak brzmieli w swoich najlepszych czasach. Po dziś dzień to oni wywarli na mnie największe wrażenie i mam nadzieję któregoś dnia sięgnąć chociaż okolic ich poziomu.

MATT: Za rok minie 15 lat od kiedy dołączyłeś do zespołu. Jakie jest twoje ulubione wspomnienie związane z Dynazty? I co powiedziałbyś młodemu Nilsowi, który dopiero co dołączył do grupy?

NILS: Cóż, młodszej wersji siebie powiedziałbym. „Nie masz pojęcia, w co się pakujesz, ale wszystko będzie dobrze i będziesz się świetnie bawił [śmiech]. Rozwiniesz się jako wokalista, muzyk i człowiek. Przed tobą mnóstwo niesamowitych chwil!”. A co do momentów, z których jestem dumny… nie wiem! Myślę, że ciągle rozwijamy się jako zespół, twórcy piosenek i producenci, a nasze umiejętności w zakresie nagrywania albumów rosną z każdym nowym wydawnictwem. Jestem z tego bardzo dumny. Zdobywamy coraz to nowych fanów, każdego roku coraz więcej osób sięga po naszą muzykę. To kolejna rzecz, z której jestem dumny. To ciągła podróż i nie wyróżnia się w niej żaden konkretny moment. Po prostu chcę ją kontynuować.

MATT: W czerwcu 2017 roku dołączyłeś też do zespołu Amaranthe. Dlaczego zdecydowałeś się na ten krok?

NILS: W tamtym okresie miałem poczucie, że starczy mi czasu i energii, by robić coś więcej. Dlatego jak zapytano mnie wtedy, czy chciałbym dołączyć do zespołu, czułem, że mogę i chcę być w dwóch grupach jednocześnie. Dlatego to zrobiłem. I wciąż to robię. Wygląda na to, że młodzieńczy wigor mnie nie opuszcza, dlatego wystarcza mi energii na to wszystko [śmiech].

MATT: No jasne! Ale w Dynazty jesteś wyraźnym frontmanem, w Amaranthe natomiast funkcjonujesz jako jeden z trzech wokalistów, przy czym najwięcej uwagi skupia na sobie Elize Ryd. To bardzo wyjątkowa sytuacja, bo mało jest na świecie zespołów z trzema głównymi wokalistami. Jak się odnajdujesz w tym nietypowym zestawieniu?

NILS: Musiałem się wiele nauczyć. Oczywiście, miałem tego świadomość, gdy postanowiłem dołączyć do zespołu. To zresztą był jeden z powodów, dla których podjąłem się tego wyzwania. Też dlatego, że ta dynamika jest zupełnie inna. Na początku oczywiście trzeba było się dojść, znaleźć dla siebie miejsce w tym gronie, nauczyć się współgrać z innymi osobami, którzy poruszają się po scenie w sposób, do którego nie jesteś przyzwyczajony. I tak jak ze wszystkim, jeśli jesteś otwarty na nowe doświadczenia i lubisz się uczyć, było to coś do ogarnięcia. I to ogarnąłem.

MATT: Jakie są różnice w pracy z Dynazty i Amaranthe, w studiu i na scenie?

NILS: Wiele rzeczy jest bardzo podobnych! Podobna muzyka, podobni ludzie, podobne metody pracy. Oczywiście, różnią się w detalach. W Dynazty nasza dynamika jest bardzo prosta. Znamy się całą piątką od bardzo dawna. Bardzo dobrze nam się razem pracuje, rzadko kiedy spieramy się o cokolwiek. Prawie zawsze się zgadzamy. Każdy miał swoje lepsze i gorsze momenty, ale jako grupa idziemy w dobrą stronę. Z Amaranthe jest podobnie. W obu zespołach ludzie są bardzo komunikatywni, dlatego łatwo jest z nimi współpracować.

MATT: Trzy tygodnie temu trzeci wokalista Amaranthe, Henrik, ogłosił, że odchodzi z zespołu. Macie już pomysły, jak uzupełnić tę lukę, na bieżąco i w perspektywie kolejnych lat?

NILS: Na chwilę obecną nie mogę niczego zdradzić. To taka sytuacja, w której trzeba dać sobie trochę czasu. Nie mogę teraz zbyt wiele powiedzieć, ale oczywiście, będzie ktoś na jego miejsce.

MATT: Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży. Poza Dynazty i Amaranthe macie w Szwecji mnóstwo świetnych zespołów, które są popularne na całym świecie. Jaka panuje między wami atmosfera? Masz przyjaciół w innych grupach, z którymi imprezujesz i spędzasz czas?

NILS: No pewnie! To dosyć wąskie grono, choć zespołów jest dużo jak na taki mały kraj. Nie widzimy się zbyt często, ale jak już się spotkamy, to spędzam z nimi mnóstwo czasu, szczególnie gdy jestem w Sztokholmie. Znamy się od lat i jak na siebie wpadniemy ,to zawsze jest wesoło. Czasami gramy ze sobą w różnych konstelacjach dla samej frajdy. Dlatego uważam, że atmosfera wśród szwedzkich zespołów jest zdrowa i przyjazna.

MATT: Jakieś konkretne osoby?

NILS: Nie chcę wymienić tylko kilku nazwisk, bo na pewno kogoś pominę! [śmiech]

MATT: Zrozumiałe! Wracając do Dynazty – ostatniej wiosny zagraliście kilka koncertów w Europie. Teraz występujecie na różnych festiwalach. A jakie macie plany na nadchodzącą jesień i kolejny rok? Będziecie promować jeszcze album na koncertach w klubach?

NILS: Tak, taki jest plan. Jak wspomniałeś, wystąpimy na kilku festiwalach w sierpniu i wrześniu, a w tej chwili organizujemy koncerty na resztę roku i początek następnego. Będzie kolejna odnoga trasy po Europie, pojawią się nowe daty w Skandynawii i mamy nadzieję polecieć do Azji. Mieliśmy grać w Japonii w 2020 roku. Mamy nadzieję wrócić do tamtych planów i zagrać najszybciej, jak to możliwe, ale na razie najważniejsze jest, żeby wszystkie koncerty odbyły się zgodnie z planem.

MATT: Macie wielu fanów w Polsce, w tym moją koleżankę Aleksandrę, która jeździ za wami po całej Europie. I jakimś cudem do tej pory u nas nie wystąpiliście. Czy to nie pora zagrać wreszcie dla waszych fanów i przyjaciół w Polsce?

NILS: Absolutnie! [śmiech]

MATT: Jest w takim razie szansa na to, że Polska znajdzie się w planie trasy, o której przed chwilą opowiadałeś?

NILS: Jestem prawie pewny, że tym razem tak. Nie mogę powiedzieć na 100%, ale wydaje mi się, że tak.

MATT: Trzymam cię za słowo i mam nadzieję spotkać cię w Polsce jeszcze w tym roku! To już ostatnie pytania w tym wywiadzie, opowiedziałeś mi już o swoich 15 latach w branży muzycznej. Osiągnąłeś bardzo wiele. Powiedziałbym, że jesteś jednym z najlepszych wokalistów sceny rockowej/metalowej w Europie. Jakie są twoje plany na przyszłość? Jakie marzenia?

NILS: Staram się nie wybiegać myślami za bardzo w przyszłość. Chciałbym po prostu pracować tak jak do tej pory, rozwijać się jako muzyk, wokalista i twórca piosenek, współtworzyć swoje zespoły i mieć z tego zabawę, cieszyć się tym. Jak długo będę mógł to robić, będę szczęśliwy. Jeśli chodzi o jakieś konkretne cele, to nie mam żadnych. Myślę, że przyjdą same. Chcę być coraz lepszym muzykiem, wokalistą, twórcą, ciągle uczyć się nowych rzeczy o branży, podejmować dobre decyzje, po prostu iść do przodu.

MATT: Właśnie takiej przyszłości ci życzę! Na zakończenie, masz coś do powiedzenia naszym czytelnikom?

NILS: Gdy nasz nowy album „Final Advent” ukaże się w sierpniu, posłuchajcie go. Mam nadzieję, że wam się spodoba – jestem tego prawie pewien! Chciałbym też przyjechać do Polski i zagrać dla was tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. Dziękuję za całe wsparcie i nie mogę się doczekać, aż zobaczę was na koncertach!

MATT: Bardzo dziękuję za tę rozmowę. Obserwuję was od bodaj 10 lat, prawdopodobnie od wydania płyty „Renatus” i dla mnie jesteście zespołem, który rozwija się z każdym albumem i na każdym osiągacie coraz wyższy poziom. Mam nadzieję, że zagracie w Polsce w tym roku i będziemy mieli okazję spotkać się na żywo.

NILS: Też mam taką nadzieję. Bardzo dziękuję.

MATT: Dziękuję również i życzę udanego wieczoru.

NILS: Wzajemnie, cześć!

ENGLISH VERSION

On August 26th, the eighth album of the Swedish power metal band Dynazty, called “Final Advent”, will hit stores and streaming services. While waiting for the premiere of this album we had a nice chat with the band's leader, Nils Molin. Enjoy!

The interview was conducted by Mateusz M. Godoń on behalf of our website.

MATT: Hello Nils, how are you?

NILS: Hi Matt, I'm very good. How are you?

MATT: I'm very good, too, thanks! Well, we are talking a few weeks before the premiere of Dynazty's new material called “Final Advent”. I had the opportunity to listen to this material already and I must admit that like your previous albums, it made a great impression on me, comparable to my favorite album, “Firesign”. Well, could you please tell us a bit about the process of creating this material? Did the pandemic have any influence on it?

NILS: Well, regarding the pandemic, I think that, of course, it has had an effect on the album. It would be impossible for it not to have that. We started writing this album about two years ago now, so it's been quite a long time since we started. But since there was a lot of time due to the pandemic, we set out pretty slow at first. We started putting ideas together and wrote a couple of songs that summer two years ago, and then just picked it up over that fall. And then we actually finished writing the album, I think, in March or something last year and started the recording process in the summer, finished it late summer. And it's been sort of lying in the pipeline for a long time now and waiting for the right time to come out. It was a very, very fun album to write. Now it's starting to become like a long time ago now, since we started two years ago. But the whole process was very fun, very easy, and probably the fastest we've ever written an album. Even though we had a lot of time, we just wrote the songs very fast and I think that's because we are getting more and more used to writing together with every album that we make. It's just an easier process each time we do it.

MATT: The title of the album is quite enigmatic. Could you please explain it to me and our readers?

NILS: Right! Well, you know, the advent is sort of arrival of something. And in our case, I actually am a little bit hesitant to reveal exactly what it means. But the whole thing is about reaching another level, or ascending yourself or ascending our sound, if you want to put it to something like that – and the final arrival of something, the final destination. And that was pretty much the game plan. That's what we were going for with the album – to finalize ourselves in a way. It doesn't have anything to do with an ending – just to reach a pinnacle of something.

MATT: Sure! So the album opens and closes with songs with quite similar titles: “Power Of Will” and “Power Of Now”. One could say that they somehow bind the album together, and I guess it was probably intended. Thus, can the whole album be treated as a coherent story?

NILS: No! [laughter] But the idea of starting the album with “Power Of Will” and closing it with “Power Of Now” was an idea that formulated during the process. And that was because we had two songs that I felt were sort of like sibling songs. And then I started writing the lyrics for “Power Of Will” and then “Power Of Now”, and it just felt like a very strong starting song and a very strong ending song with both having a bit of a positive message. And I think that was important, especially during the time when we were writing this album, to actually hammer home a kind of positive mindset that was kind of important to have at the time, I think, for many people out there. But this is not a concept album or anything like that. I think that each track is very individual, both in terms of sound, but also in terms of lyrics. But there are some themes that run throughout. But in case of “Power Of Will” and “Power Of Now”, sort of the main thing that they have together is, I think, that they sonically are very similar and they have this positive, upbeat message of trying to find meaning and trying to find the will to carry on, even though circumstances are very, very difficult.

MATT: Indeed, you guys always have very poetic and meaningful lyrics on your album, so full of interesting thoughts! So are those themes you mentioned the main lyrical themes of the whole album or just these two songs?

NILS: Maybe not all of the songs on the album, but definitely a bunch of them. And I think that when I write lyrics, I just try to find something that is very symbiotic with the song, something that can make the song justice in terms of what it sounds. If you have a very dramatic song, for example, you want to have something that sounds dramatic lyrically as well that can reflect the music. And I actually try to not overthink it and just go for something that comes out of me naturally when I start to write the lyrics. And in some cases it's like a short story within a short song. And I think there are examples like that, like “All The Devils Are Here” on this album, which is actually a bit of a sequel to “Heartless Madness” from our previous album. I try to expand on the same kind of themes in that song. “Yours” is another example of a short story in one song. Then there are some with a bit of a message, like “Advent” or “Power Of Will”. But generally I just try to find something that sounds good in the context of the song, something that can improve the song or the mood of the song.

MATT: Sure! A few days ago, you guys released the fourth single from this album called “Natural Born Killer”. As you describe the song yourself, “it warns of the dangers of blindly obsessing about and idealizing another person”. Where did the idea for this topic come from? Is there any autobiographical element in it?

NILS: Not necessarily, no! I think it was actually just a chance. When we were writing the song at the time, and it was a weekend, actually, we were discussing some things amongst each other and that was just the main thing that we were talking about at the time. And I think it started when we were writing the song and writing the chorus, it had like just came out of me. There's like “natural born tendencies, dancing a dance with fatality”, and the idea just stuck with me. And I think it's just a general thing, you know, the idealization of somebody can be a very dangerous thing. And the title “Natural Born Killer” doesn't mean that somebody who does that is a killer or something like that. It can be like a natural born killer of joy, of yourself or whatever.

MATT: All right, I see! There are some surprising moments on the album in terms of its musical part. For example, in the song “The White”, there is a solo on the banjo instead of a guitar, and in “Instinct” there is a bit played on accordion. Correct me, please, if I confused it with another instruments – but nevertheless, those are quite unusual sounds for a power/glam metal band, right? Whose ideas were they?

NILS: Well, you're right, there is an accordion on “Instinct”! But actually in “The White”, it's not a banjo, but just an acoustic guitar.

MATT: All right, but it sounds a bit like a banjo here!

NILS: Yeah, yeah! I think the accordion idea, it might have been from Mike [Lavér – the guitarist of Dynazty – ed. note] when we were starting to write that song. I think that he fooled around with a lot of arrangements and that idea came up and it was just too fun to not do [laughter]. And I think it puts a very different mood on the song – we thought we were really nuts when we tried it out, but the idea stuck and I think it's just a mood changer in a very good way for that song. In case of the acoustic guitar solo, I think, it was Love's [Love Magnusson – the guitarist of Dynazty – ed. note] idea to bring that out because we had this really, really crazy solo part in that song. First there's a bass solo, then there's trading of electric guitar solos, and then there's like this extra part with the main theme from the verse coming in again – so why not bring out like a Spanish flamenco kind of acoustic guitar solo there? And I think it just worked. So we kept it.

MATT: Yeah, it's fantastic! I like this song very much, but actually my favorite is “All The Devils Are Here”. You've actually told me a bit about this song, so now I'd like to ask which song from “Final Advent” would you call your favorite?

NILS: I think that depends a little on the day or on the week. It's always very difficult to say what your favorite song is of your own albums, especially when you're still very close to the process. "All The Devils Are Here" is one of my favorite songs as well. “The White”, which you also mentioned, is another favorite of mine. Also “Yours” and “Power Of Will”. Well, I can go on, but you know, there are different moods. I think also one of my favorites is “Heart Of Darkness”, which has a sort of a darker vibe, a less upbeat vibe than many of the songs. And I think it really helps shift the mood in a dynamic and good way on the album. And that's one of the songs personally for me that I like as well.

MATT: The most important thing is I think that the there is really no bad song on this album. It is an absolutely fantastic record. So I just love to listen to it from the beginning to the end.

NILS: Thanks!

MATT: Let's depart a bit from the topic of the new album and go back in time. Where did it all start for you? What got you into a life of music in the first place? Was it a gradual realization or a moment of clarity?

NILS: I would say a gradual realization. I think it was probably inevitable for me. I developed a very, very strong like and taste for music very early on and especially first times I heard rock music. It just moved something inside of me in a way that nothing else did. And I was bit by it in a way that nothing has ever bit me before in life. And. I was pretty much dead set on playing music to some extent when I was six, seven, eight years old, started doing it all through school and I started singing in high school. And I don't think I've ever really looked back or looked at anything else. So I would say it was inevitable.

MATT: Sure! What was your biggest inspiration as a singer? Who do you model yourself on today?

NILS: Well, today it's always about really classic rock singers. For me, some of my biggest influences are Rob Halford, Ronnie James Dio, David Coverdale, Bruce Dickinson and Freddie Mercury. And I still think to this day that these are some of the most impressive male singers of any genre. And of all time, there is barely anything as challenging singing wise as singing these kind of styles. The only thing that comes in comparison when it comes to pure singing muscle strength would be classical singing or opera singing. And it just takes a lot of effort and training to be able to pull it off. So it always amazes me how good these people were in their prime. And still to this day, these are the ones that impressed me the most and the ones that I inspire to reach somewhere close to their level, at least.

MATT: Next year you will celebrate the 15th anniversary of joining the band. What is your best Dynazty memory so far? And what would today's Nils say to this younger version that has just joined the group?

NILS: Well, to the younger me who just joined the group, I would say: “You have no idea what you're in for, but it's going to be fine and you're going to have a lot of fun [laughter]. You're going to develop a lot as a person and as a musician and as a singer. And you have some great moments ahead of you!”. And I think that in terms of moments that I'm the most proud of... I don't really know! I think that we are developing a lot as a band and as songwriters and producers, and our album-making skills are improving each time that we try it. And I think that this is something that I'm very proud of. I think that we are gaining more and more fans, more and more listeners every year. It's also something that I'm really proud of, and I think I see it as an ongoing journey and I don't see one particular moment as my favorite. I just want to continue doing it.

MATT: I see! So in June 2017, you also joined another band, Amaranthe. What prompted you to take this step?

NILS: At the time, I felt that I had time and energy within me to do more. And at that stage, when I was asked to join that band, I just felt that I can do this, I can do both, and I want to do both. So I did. And I'm still doing that. And I guess the power of youth is still within me and I have the energy to pull it off [laughter]. I didn't see any boundaries at that time, so I'm glad I made that decision.

MATT: Sure! But while you are the main frontman in Dynazty, in Amaranthe you are one of three singers – of which Elize Ryd has the most spotlight. I would say that this is really exceptional, because there are very few bands in the world with three singers. How did you find yourself in this unusual configuration?

NILS: That was a learning experience. And I knew that, of course, going in. And that was also one of the reasons why I thought it was an interesting challenge. And something that I wanted to do because it was a completely different dynamic. I think that in the beginning, of course, it was a learning experience and you have to find the way to utilize yourself in the best possible way, teaming up with other people moving around on stage in a different way than I was used to. And I just think that with anything, if you're the kind of person that likes to learn new stuff, likes new challenges, it was something to be embraced. And so I did.

MATT: So what are the main differences in the working process of Dynazty and Amaranthe – both in studio and on stage?

NILS: Many things are quite similar! Similar kind of music, pretty similar kind of people and similar working methods. I mean, small things will always differ. In Dynazty we have a very, very simple dynamic. We've known each other, all five of us, for so long now. We work together very well and there is barely any discussions about anything. We just agree on most of it. Everyone has been a little bit up and down, but it's moving in a very, very stable direction. And I think that in Amaranthe it's pretty similar. I mean, there are very communicative people in both bands and it's very easy to just roll with it.

MATT: Just three weeks ago, Amaranthe's third vocalist Henrik announced his departure from the band. Do you already have solutions on how to deal with this situation, both the short and long term ones?

NILS: Well, not really that I can reveal at the moment. This is something that we will most likely take our time with. And at the moment I can't really say much about it, but of course, the position will be filled.

MATT: Fine! Hopefully everything turns out well! Besides Dynazty and Amaranthe, you have a lot of great bands in Sweden that are popular all over the world. What's the atmosphere like between all you guys? Do you have any great friends from other bands that you like to party and spend time with?

NILS: Sure! I mean, it's a pretty small scene, even though there are a lot of bands in Sweden compared to the size of the country. You don't see them all that often, but as soon as you do, there are a lot of people here in Stockholm where I hang out most of the time, and there are many of the people there I've known for years, and whenever we run into each other, it's always fun. And sometimes we play together in weird constellations just for fun and stuff like that. So I think it's a very healthy and friendly atmosphere with the rock bands in Sweden.

MATT: Are there any particular people you like to hang out with?

NILS: Well, I don't want to name just a few in order to not exclude anybody [laughter].

MATT: Right. So, coming back to Dynazty – last spring, you played the dozen or so concerts in Western Europe. Now you are playing at various festivals. What are your plans for the upcoming autumn and next year? Will you promote the new album with some more club concerts?

NILS: Yes, that's the plan. Like you said, we will be doing a bunch of festivals in August and September and right now we are booking tours for the remainder of this year and for the first half of next year. So there will be another round in Europe like we did in the spring, and we will do some Scandinavian dates and some more stuff and hopefully even make it to Asia. We were supposed to go to Japan on tour back in 2020. We hope that we can pick that up and do that again as soon as possible, but right now it's all just a matter of making everything happen again and getting schedules back in order.

MATT: You have a lot of fans in Poland, including one who happens to be my friend Alexandra that follows you all over Europe. And yet miraculously, you have never performed here before. Isn't it time to finally make up for it and come here to play for your fans and friends in Poland?

NILS: Absolutely, absolutely! [laughter]

MATT: So is there a chance that Poland would be included in this tour you've just mentioned?

NILS: I'm pretty sure it is this time around. I can't say 100% for sure, but I'm pretty sure.

MATT: So I take your word and I hope to see you in Poland later this year! Well, we are approaching the final questions of this interview and I've already heard about your last 15 years in music. You've achieved a lot. You are now, I would say, one of the greatest rock/metal singers in Europe. Therefore, what are your biggest dreams for the future? What are you aiming to?

NILS: I try to not think ahead too long into the future, but I just want to continue working the same way that I have been working for the past couple of years and to develop as a musician, as a singer and as a songwriter, to build my bands and to have fun doing it and to enjoy the moment while doing it. And as long as I can do that, then I'll be pretty happy, I think. And in terms of particular goals, I don't really have anything. I think it just will follow, if you do that. Try to develop yourself as a musician, singer and songwriter and learn more about the industry, about the business, make the right decisions and stuff like that and keep going.

MATT: Sure! I wish you all the best for the future! So to sum up this conversation, is there anything else you'd like to share with our readers from your very heart?

NILS: Well, when our new album, “Final Advent”, drops in August, go check it out. And I hope that you'll like it – I'm pretty sure that you will! And I hope to come to Poland and play, like you said, for the first time as soon as possible. And thanks for all the support and can't wait to see you on tour.

MATT: Thank you very much for this conversation. It was a pleasure to meet you. I’ve followed you guys like for the last ten years, probably since “Renatus”, and I see you as a band which develops from one record to another, achieving a higher level with every album. I hope that that you'd play in Poland this year and we would meet in person.

NILS: I hope so, too. Thank you very much.

MATT: Thank you very much. Bye bye. Have a nice evening.

NILS: Likewise. Bye!

Tłumaczenie wersji PL oraz korekta wersji EN: Natasza Sakson

Komentarze: