Daria ze Śląska: "Sportowa złość i podrapane kolana"

Daria ze Śląska: "Sportowa złość i podrapane kolana"

Daria ze Śląska, która w kwietniu 2023 zadebiutowała albumem „Tu była", to nowa gwiazda na polskiej alternatywnej scenie. Podobnie jak jej koledzy z wytwórni Jazzboy Records, Kortez i Kaśka Sochacka, podbiła serca słuchaczy szukających w muzyce kojącej melancholii i życiowych, mocnych, emocjonalnych tekstów. Już dziś, 15 czerwca 2023, Daria wystąpi w warszawskim Praga Centrum. Z tej okazji prezentujemy naszą rozmowę z tą wyjątkową artystką. Zapraszamy do lektury naszego wywiadu z Darią ze Śląska.

„Tu była" można nazwać jednym z najbardziej oczekiwanych debiutów na polskiej scenie ostatnich lat. A co ty czujesz, trzymając w końcu swoją płytę w ręku?

Daria ze Śląska: Uświadomiłam sobie, że przez ostatnich kilka miesięcy żyłam w ciągłym napięciu, bo ciągle dopracowywałam różne rzeczy związane z płytą. Dopiero niedawno zaczęło do mnie docierać, że ten album naprawdę powstał, że go mam na półce fizycznie. Super sprawa.

Album zaprezentowaliście na YouTube i Spotify jeszcze przed premierą, podczas specjalnego streamu. Skąd taki pomysł na promocję płyty?

Ten pomysł już wcześniej funkcjonował w Jazzboyu, mnie też wydał się ciekawy. Nie obawiałam się wcześniejszego ujawnienia płyty, a raczej cieszyłam się, że ludzie będą mogli wcześniej posłuchać moich historii, dowiedzieć się czegoś o mnie - i polubić lub nie.

Twoje historie w tekstach bywają bardzo osobiste, a metafory bardzo mocne. Nie czujesz momentami, że za bardzo się odkrywasz?

Czasem słyszę od ludzi takie opinie, że za mocno się obnażam w piosenkach, ale ja nigdy nie miałam takiego poczucia. Jakoś po prostu w ten sposób widzę rzeczywistość. Niekiedy jest dobrze o pewnych rzeczach jasno powiedzieć. Od czasów i wydarzeń opisanych na przykład w utworze „Chinatown" dzieli mnie już spory dystans, może dlatego opisuję je tak obrazowo. Dochodzą do mnie różne głosy na temat moich piosenek – nieraz słyszę, tak jak od ciebie, że te teksty są tak silne, że momentami wręcz przerażają. Tłumaczę to sobie tak, że piszę w sposób nieco reportażowy, obrazkami, bo tak właśnie widzę rzeczywistość.

Ten reportażowy storytelling, podobnie jak liczne nawiązania do popkultury – choćby tytułowe „Kill Bill" i „Gambino" – wydają się mieć źródło w twojej fascynacji hip-hopem. To dobry trop?

Pewnie. Rzeczywiście, słucham bardzo dużo polskiego rapu, przez co chłonę podskórnie takie typowo rapowe środki stylistyczne. Sposób, w jaki opowiadam historie, ciągnie mnie w różne rejony - można powiedzieć, że podróżuję z bohaterem. Słyszę coś takiego u Sokoła, Oskara z PRO8L3M, których bardzo cenię. I faktycznie, w moich utworach jest dużo odniesień do popkultury. One też kreują w głowie słuchacza wyraziste obrazy, które może odnosić do własnej rzeczywistości.

Innym znakiem rozpoznawczym twoich piosenek jest dojmująca melancholia. Czy można to wiązać z twoim śląskim pochodzeniem? Górny Śląsk przyniósł wszak polskiej muzyce takich mistrzów muzycznej melancholii, jak Dżem czy Myslovitz.

Nie lokalizowałabym melancholii regionalnie, ale sama się nad tym zastanawiam. Ze Śląska wychodzi mnóstwo świetnej muzyki z najróżniejszych muzycznych gatunków. Mamy tu też wspaniałe festiwale – OFF Festival, Tauron Nowa Muzyka, Rawa Blues. Czyli alternatywa, elektronika, blues i wiele innych rzeczy. Nie powiedziałabym, że wspólnym mianownikiem śląskich artystów jest melancholia, tego bym nie generalizowała. Ale niewątpliwie mamy mnóstwo ciekawych wykonawców i interesującej muzyki.

A czy twoja ksywka jest jeszcze w ogóle aktualna? Z tego co wiem, teraz mieszkasz w Warszawie.

Przeprowadziłam się do Warszawy ze względu na to, że tutaj znalazłam pracę, ale też mieszkając w stolicy jestem bliżej wytwórni, tu się odbywają wszystkie prace nad płytą. Ale wszystko, co moje jest na Śląsku – tam się urodziłam, tam mam bliskich i przyjaciół. Jest mi ciepło na sercu zawsze, gdy o nim myślę, szczególnie o moim mieście, Katowicach. Nie zawsze jest w nim idealnie, ale ono jest moje. W nim czuję się najlepiej.

W takim razie twój artystyczny pseudonim jest bardzo na miejscu. Daria w Warszawie, ale ze Śląska.

Geneza ksywki jest bardzo prozaiczna. Mój menadżer mnie tak nazwał i taki opis ustawił w telefonie. Po prostu byłam ze Śląska – więc tak mnie zapisał (śmiech). A ja doszłam do wniosku, że rzeczywiście jestem Darią ze Śląska, to mnie najlepiej charakteryzuje. Mieliśmy wiele rozmów, jak ten mój projekt powinniśmy nazwać. Początkowo planowaliśmy, bym była znana po prostu z imienia i nazwiska (czyli Daria Ryczek-Zając – przyp. red.). Ale Uzek (Paweł Jóźwicki, producent muzyczny i współwłaściciel Jazzboya – przyp. red.) zaproponował Darię ze Śląska i uznaliśmy, że to brzmi bardzo prawdziwie. Ja w zasadzie nie czerpię do końca inspiracji z mojego regionu – nie piszę konkretnie o Katowicach, raczej obserwuję ludzi i samą siebie. Na pewno Śląsk się we mnie wdrukował, bo pewnie gdybym żyła na Podlasiu lub Podkarpaciu, to moja rzeczywistość wyglądałaby zupełnie inaczej. Mieszkałam na górniczym blokowisku, z okna widziaam szyb kopalni. Ojcowie moich kolegów byli górnikami, mamy sprzedawczyniami w sklepach, i tak to na osiedlu wyglądało. Nie było moją intencją pisać wprost o Śląsku, ale podskórnie jest on w moich piosenkach na pewno wyczuwalny.

Twoje teksty charakteryzuje szczególny miejski klimat, szczególnie „Gambino", o nocnym „pójściu w melanż", celem znalezienia ukojenia. Dobrze się czujesz w wielkim mieście?

Ja jestem trochę w kratkę, jeśli o to chodzi. Może faktycznie w utworze „Gambino" jest taki motyw, że bohaterka idzie zaszaleć w związku z sytuacją sercową. Przeżywa zawód, jest rozczarowana i zła, i ma nadzieję, że miasto ją utuli, a alkohol pozwoli odlecieć. Ale ja osobiście mam tak, że szybko się przebodźcowuję, a miasto temu wyjątkowo sprzyja. Kiedy ktoś mnie pyta, co robię wieczorem, to odpowiadam, że coś oglądam, a o 23 w spanko (śmiech). Nie mam już 20 lat. Żartuję, że po przekroczeniu granicy 25 lat coś się w moim ciele wydarzyło, czego ja nie ogarniam. Zresztą melanże to generalnie nie mój klimat.

Za to z pewnością z twoimi doświadczeniami koresponduje sportowa metaforyka w „Falstart albo faul". Planowałaś karierę sportową, prawda?

Kiedy byłam dzieckiem, owszem. W wieku 11 lat zaczęłam przygodę z siatkówką. Zresztą nie była to tylko siatkówka – trochę grałam w piłkę ręczną, trochę w tenisa stołowego, trenowałam lekkoatletykę. Wydawało mi się wtedy, że sport jest dla mnie najważniejszy. A siatkówka w tym wszystkim była na pierwszym miejscu. Nie grałam co prawda w Plus Lidze, ani w pierwszej, ani drugiej, ale regularnie trenowałam i na pewnym etapie życia wydawało mi się, że tym będę się zajmować w przyszłości, uprawiać siatkówkę zawodowo. Dlatego chyba nie przypadkiem „Falstart albo faul" był moim pierwszym singlem. Powstał do niego świetny teledysk, z urywkami z transmisji sportowych, który oddaje klimat sportowej złości. W życiu jak w sporcie, czasami stoisz na „pudle" jako zwycięzca, ale często płaczesz gdzieś w kącie z pozrywanymi mięśniami i podrapanymi kolanami.

A co dziś dla ciebie jest w życiu najważniejsze?

Bliscy i muzyka. Tak myślę. Ona już od długiego czasu daje o sobie znać. W moim życiu zadomowiła się siedem lat temu, bo przed rozpoczęciem działalności jako Daria ze Śląska miałam zespół The Party Is Over. Grałam w duecie z Michałem Wajdzikiem-Radziejowskim. To była nasza pasja - robiliśmy wszystko sami, na co tylko mieliśmy ochotę. Piękny czas. A teraz mam wrażenie, że muzyka staje się w moim życiu zdecydowanie numerem jeden. Wydaje mi się, że za moment już nie będę mogła trzymać tylu srok za ogon, bo fizycznie i psychicznie będzie się trzeba skupić na jednej rzeczy.

Jak sądzisz, co w tobie przykuło uwagę ludzi z Jazzboya?

(śmiech) Coś widać we mnie musiało być. Myślę, że była to taka... zwyczajność. No i sposób mojego śpiewania i pisania. To raczej pytanie do Uzka lub Agaty Trafalskiej (producent wykonawcza – przyp. red.). Ale na pewno łączy nas wszystkich w Jazzboyu pewna wspólna wrażliwość, i ta melancholia, o której wspominałeś, bo każdy z nas – Kaśka, Kortez, Sonbird – w inny sposób, ale ma to w sobie wykształcone. Może to właśnie był ten czynnik.

Teksty współtworzysz z Agatą Trafalską. Jak wygląda wasz proces twórczy?

Wszystkie pomysły na teksty wychodzą ode mnie, ja je sobie spisuję. Na samym początku było tak, że niektóre teksty były za bardzo „przykryte" przez moje różne poezje, co powodowało, że czasami nie można było zrozumieć, co tak naprawdę mam na myśli. Często dostawałam zatem konstruktywne uwagi od Agaty. Bywa tak, że Agata nie ma żadnych uwag, a bywa tak, że mówi: „Przełóżmy to tam, a w tym miejscu spróbuj docisnąć bardziej". Czasami Agata miała też jakąś fajną myśl, którą wplatam do tekstu. Z kolei kompozycje są w całości moje. Rodzą się zazwyczaj z bardzo prostych melodii, które rejestruję sobie albo na klawiszu albo na gitarze. Początkowo to było ultra proste, bo nie miałam żadnych umiejętności produkcyjnych. Ale kupiłam sobie, też za namową Agaty, kompa, odpalałam YouTube i krok po kroku uczyłam się tworzenia kawałków. Z programu Garageband przeskoczyłam na lepsze narzędzie, na Logic Pro, więc i te moje zarysy utworów zaczną się robić pewnie bardziej rozbudowane. Powstałe w ten sposób szkice później dokańczam z Agatą albo Żenią (Eugeniusz Szadziul – przyp. red.).

Wspomniałaś o występach w The Party Is Over. Teraz występujesz jako solistka – czujesz różnicę?

To coś zupełnie innego niż było wcześniej, bo jednak w duecie dzieliliśmy tę sceniczną odpowiedzialność  na pół. Teraz też towarzyszy mi na scenie zespół, ale jednak światło świeci prosto na mnie i muszę to udźwignąć. Czuję pomieszanie ekscytacji z lekkim stresem, może niedowierzaniem. Ale to wspaniałe.

Rozmawiał: Maciej Koprowicz

Album Darii ze Śląska „Tu była" w serwisach cyfrowych:
https://e-muzyka.ffm.to/dariazeslaskatubyla

Album dostępny w sprzedaży na empik.com:
https://www.empik.com/daria-ze-slaska-tu-byla-daria-ze-slaska,p1376772643,muzyka-p

Pierwszy koncert Darii ze Śląska w Warszawie odbędzie się w czwartek, 15 czerwca 2023 o 20:00 w Praga Centrum (ul. Szwedzka 2/4). Bilety:
https://empikbilety.pl/wydarzenie/daria-ze-slaska-warszawa/czerwiec-2023

Komentarze: