Hannes i Ande Braun (Kissin' Dynamite): „Jak na 15 lat istnienia, to nie jesteśmy jeszcze tacy starzy!” [PL/EN]

Hannes i Ande Braun (Kissin' Dynamite): „Jak na 15 lat istnienia, to nie jesteśmy jeszcze tacy starzy!” [PL/EN]

W połowie czerwca nasza redakcyjna ekipa udała się do Drezna na spotkanie z wskrzesicielami stadionowego rocka – świętującym właśnie swe 15-lecie niemieckim zespołem Kissin' Dynamite. Niedawno podzieliliśmy się z Wami fotorelacją z ich koncertu, a teraz przyszedł czas na zaprezentowanie wywiadu, jaki przeprowadziliśmy z liderami grupy – braćmi Braun, Hannesem i Andem. Miłej lektury!

Wywiad przeprowadzili Mateusz M. Godoń i Natasza Sakson.

[CAUTION: scroll down for the English version]

MATT: Spotykamy się przy okazji piętnastolecia waszego istnienia, które przypada w tym roku. Macie jakieś plany na świętowanie tej rocznicy?

HANNES: Oczywiście! Piętnaście lat Kissin' Dynamite to coś, z czego jesteśmy dumni. Jak się zapewne domyślasz, nie zawsze było kolorowo, mieliśmy swoje wzloty i upadki. I mamy sporo zaplanowanych rzeczy. Niektóre to wciąż tajemnica, innymi zdążyliśmy się już podzielić.

ANDE: Na przykład specjalną koszulką na piętnastolecie, którą możecie kupić w naszym sklepie internetowym!

HANNES: W ciągu roku ujawnimy więcej niespodzianek, ale jak wam teraz powiem, to już nie będą niespodzianki, prawda? Dlatego obserwujcie nasze profile w mediach społecznościowych, tam wszystkiego się dowiecie. Wciąż mamy coś do odkrycia!

NAT: Nie możemy się doczekać! Czy w takim razie jest jakiś dzień, który uznajecie za oficjalną datę rozpoczęcia działalności jako Kissin' Dynamite? Kiedy kupicie tort, zdmuchniecie świeczki i pogratulujecie sobie pięknego wieku?

HANNES: No cóż, to trudne do określenia po 15 latach. Powstaliśmy w sumie już w 2007 roku, nie było konkretnego dnia, coś około stycznia albo lutego. Ale szczerze to nie wiem, bo to nie jest jak małżeństwo, że jest zawarte w konkretnym dniu, wszystko się rozwija i zmienia, by krok po kroku dojść do tego, czym się chcemy zajmować. Ale rocznicę obchodzimy w tym roku, gdyż nasza pierwsza płyta, „Steel Of Swabia” ukazała się w roku 2008, czyli 15 lat temu.

MATT: Patrząc z perspektywy tych wszystkich lat, czy jest jakiś szczególny album albo moment, który traktujecie jako przełom w waszej karierze?

HANNES: Jest, i to kilka! Może opowiem o paru punktach zwrotnych. No i pamiętajmy, że jak na 15 lat istnienia, to nie jesteśmy jeszcze tacy starzy! [śmiech] Na pewno jednym z tych punktów było wydanie naszego debiutanckiego albumu, „Steel Of Swabia” w 2008 roku, bo wtedy dotarło do mnie, że zespół jest już tak naprawdę oficjalny, że ludzie mogą pójść i kupić naszą płytę. Sprzedawaliśmy wcześniej płyty, ale to były raczej twory chałupnicze, które można było kupić na naszych koncertach. A teraz mieliśmy album w sklepie. Mogłeś pójść do dowolnego sklepu i kupić naszą płytę. To było niesamowicie abstrakcyjne. Potem wydaliśmy następny album, i kolejny, a następnym kamieniem milowym była dla nas „Megalomania”, nasza czwarta płyta, bo na niej zaczęliśmy testować nasze limity – byliśmy młodzi i chcieliśmy eksperymentować z naszym brzmieniem. Może momentami przekroczyliśmy te granice, ale było to dla nas ważne, bo dzięki temu, po tym albumie, mieliśmy już nasze w pełni rozwinięte, charakterystyczne brzmienie. Dzięki tej płycie zawędrowaliśmy też do Japonii, gdzie mogliśmy przyjrzeć się naszym osiągnięciom z lotu ptaka. Potem wróciliśmy do Niemiec, by kontynuować swoją działalność.

MATT: Fantastyczna podróż!

NAT: A propos eksperymentów z brzmieniem, kilka miesięcy temu rozmawialiśmy z Ollim Hermanem z Reckless Love o ich ostatnim krążku „Turborider”. Wspomniał, że są ludzie, którzy go szczerze nie cierpią, bo jest zbyt synthpopowy, ale on i tak jest z niego bardzo dumny. Po co być w zespole, jeśli nie dąży się do rozwoju, przekraczania granic, badania limitów? Z wami było podobnie – zaczynaliście od cięższego grania, obecnie odnajdujecie się w melodyjnym hard rocku. Widzicie przed sobą jakiś dalszy kierunek rozwoju? Czy przed każdą kolejną płytą siadacie razem i zastanawiacie się, w którym kierunku tym razem pójść? Jak to u was wygląda?

HANNES: Odpowiem na to pytanie, jako że piszę większość muzyki dla zespołu. Oczywiście, to zawsze wspólna decyzja, ale bywa ciężko! Wydaliśmy już osiem albumów, a to całkiem spory katalog piosenek. A że wydajemy albumy praktycznie co dwa lata, po jakimś czasie czujesz się wyciśnięty jak cytryna [śmiech]. Trzeba na to bardzo uważać, bo inspiracja potrafi być ulotna. Podejrzewam, że pozostaniemy przy swoim obecnym brzmieniu przez kilka następnych płyt. Chodzi o to, by pisać nowe piosenki, które nie będą kalką tego, co już stworzyliśmy, ale wciąż zachować swoje brzmienie. Moim zdaniem to ważniejsze, niż definiowanie gatunków. Dla nas liczy się to wyczucie, vibe związany z muzyką. Zawsze ciekawi mnie, czy jestem w stanie napisać coś w innym stylu, ale w zgodzie z brzmieniem Kissin' Dynamite. Na przykład, na ostatnim albumie znalazła się ballada, która wprawdzie nie została singlem, ale jestem z niej bardzo dumny, nosi tytuł „Scars” i różni się bardzo od naszych typowych kawałków. Czy nasz stary klasyk, „Six Feet Under”. Nie napisalibyśmy takiego utworu, gdybyśmy nie próbowali stale poszerzać swoich muzycznych horyzontów. Tak bym to określił.

ANDE: Tak jak wspomniałaś, początkowo nasze brzmienie było trochę cięższe, to prawda. Ale nie jest nam przykro z tego powodu. Jesteśmy z niego bardzo zadowoleni, bo jedna rzecz jest tu istotna – dojrzewamy jako zespół. Zaczynaliśmy jako dzieciaki, a 15 lat później wszystko jest już inne. Jak wszystko w życiu – na przykład twoje poglądy na pewno nie są takie same, jak były 15 lat temu. To naturalny proces rozwoju. A fani, którzy są z nami od początku, wierzą, że wszystko było takie, jak powinno być w swoim czasie. Mogę w imieniu całego zespołu powiedzieć, że odnaleźliśmy swój styl i będziemy się go trzymać.

MATT: To świetnie! Byliście bardzo, bardzo młodzi, gdy rozpoczynaliście swoją przygodę z muzyką. Jakie rady dalibyście obecnym, młodym zespołom, które tak jak wy, marzą, by przekształcić się z nastoletnich metalowców w profesjonalny zespół, który jeździ z koncertami po całym świecie?

HANNES: To proste! Próbujcie robić jak najwięcej sami, przede wszystkim rozwijajcie swój warsztat w chuj! [śmiech] Postarajcie się sami produkować swoją muzykę, jeśli pozwalają wam na to umiejętności, unikajcie wytwórni – one już nie są takie, jak kiedyś. W moich oczach, kontrakt z wytwórnią stracił jakiekolwiek znaczenie. Skupcie się na mediach społecznościowych, bo czy to się wam podoba czy nie, w ten sposób dajecie o sobie znać światu. Znaczy, to jest oczywiście opcjonalne, jeśli chcecie być tylko zespołem garażowym i nie próbować na siłę osiągać sukcesu, to też super. Ale jeśli marzy wam się popularność, to bez mediów społecznościowych się nie obejdzie. To już tak nie działa, że jako zespół grasz mnóstwo koncertów, by ktoś cię zauważył, tak już nie zdobędzie się popularności, młodym zespołom bardzo trudno się przebić i grać na żywo, bo rynek jest przesycony. Dlatego bądźcie wyjątkowi i dajcie się poznać ludziom przez kanały społecznościowe. To chyba moja najlepsza rada.

ANDE: Ja w sumie poradziłbym to samo. Media społecznościowe są zajebiście ważne! Chociaż nie ma w nich nic rockandrollowego. My żyjemy wciąż w latach 80-tych, gdzie zespoły nie miały swoich profili w Internecie. To nie było istotne. Każdy porządny zespół rockowy pojawiał się na okładkach magazynów, w radiu, telewizji. Ale teraz mamy tyle zespołów i tyle różnych gatunków muzycznych, że jak powiedział mój brat, musisz się czymś wyróżniać. A najlepszym sposobem na pokazanie się światu jest korzystanie z Instagrama, TikToka, Facebooka, wszystkich tych portali.

NAT: Hashtag your life!

ANDE: Tak, hashtag your life! [śmiech]

NAT: 15 lat to szmat czasu. Wasze brzmienie wyewoluowało, ale też wasze umiejętności są lepsze, niż wtedy. Mam pytanie do ciebie [Hannes], bo zmiana jest szczególnie widoczna w twoim wokalu. Gdy słuchasz waszych pierwszych płyt, co o nich myślisz – „Jestem z siebie dumny, bo przeszedłem tak długą drogę” czy raczej „Matko jedyna, jaki cringe”?

HANNES: No cóź, trochę tego i trochę tego. Musisz pamiętać, że nagrywałem „Steel Of Swabia”, gdy miałem 15 lat i nie przeszedłem jeszcze mutacji. Przyszła u mnie dosyć późno, a może właśnie trwała. Mój głos brzmiał wtedy jak u dzieciaka, bo byłem dzieciakiem, mój dorosły głos jeszcze się nie wykształcił. Więc gdy tego słucham, to z jednej strony brzmi trochę śmiesznie, a z drugiej jestem zafascynowany, co mogłem z nim zrobić. Po przejściu mutacji mój głos się obniżył i musiałem tak jakby nauczyć się wszystkiego od nowa, chociażby jak wyciągać wysokie dźwięki. Było ciężko. Do tego przez te lata graliśmy mnóstwo koncertów – najwięcej przypadło na rok 2012. Zagraliśmy wtedy chyba z setkę. A gdy nie jesteś jedynie wokalistą studyjnym, tylko dodatkowo występujesz dużo na żywo, to możesz sobie naprawdę spaprać struny głosowe i tak było też w moim przypadku, przynajmniej w tamtym czasie, raz lepiej, raz gorzej. Cieszę się, że mimo to mogę wciąż śpiewać i występować przed publicznością.

NAT: Uważaj na siebie, żeby nie skończyć jak Jon Bon Jovi – kochamy go, ale w ostatnich latach jego głos jest w opłakanym stanie, więc nie idź tą ścieżką.

HANNES: O nie, nie!

NAT: Macie jakieś określone cele albo marzenia na kolejne 15 lat?

ANDE: Jeśli o mnie chodzi, to ja nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Raczej w drugą stronę – siedzę tu i fascynuje mnie, że to już 15 lat. Kiedy to minęło? Ale jakbyś zapytała się mnie 15 lat temu o plany na kolejne 15 lat, to nie mógłbym odpowiedzieć, bo wiesz, marzenia dobra rzecz. Ale ja na to patrzę tak: nie ma co przesadzać, warto mieć mniejsze marzenia, takie, które da się spełnić. Oczywiście, mogę powiedzieć, że naszym planem na kolejne 15 lat jest zostać największym zespołem na świecie i grać na największych obiektach. Tak, że miasta musiałyby dla nas budować nowe stadiony, bo obecne są za małe! [śmiech] Ale widzisz, to takie marzenie, które może się nigdy nie spełnić. Dlatego ja mam takie: grać dalej, robić to, co kochamy i trzymać się z moim bratem. Tego sobie życzę.

HANNES: Nic dodać, nic ująć!

MATT: Rozmawialiśmy już o waszych planach na świętowanie piętnastolecia zespołu, a czy możemy oczekiwać w najbliższej przyszłości nowego wydawnictwa? Między ostatnim, „Not The End Of The Road” i poprzednim były cztery lata przerwy. Czy przyjdzie nam czekać równie długo na nowy album?

HANNES: Jedno możemy obiecać: nasi fani nie będą musieli czekać cztery lata na kolejny album. To, że „Not The End Of The Road” ukazał się tak późno to nie nasza wina, tylko pandemii. Przez COVID nie daliśmy rady wypuścić albumu w taki sposób, żeby miało to sens – pojechać w trasę promocyjną, to było wtedy niemożliwe. Nasz management i ekipa doradzili, żeby odczekać z premierą albumu i mieli rację. Dlatego przesunęliśmy wydanie krążka, nie mówiąc o tym nikomu. Ale wydalibyśmy go półtora roku wcześniej. Ostatecznie, podjęliśmy słuszną decyzję, bo dzięki temu mogliśmy ruszyć w trasę koncertową, która cieszyła się powodzeniem. A że teraz nie ma COVIDa i ciągle tworzymy, prędzej czy później skończymy pisanie nowego albumu. Nie możemy niczego oficjalnie potwierdzić, ale na pewno nie będzie to trwało zbyt długo.

MATT: Skoro już mowa o waszym ostatnim albumie, chciałbym zapytać o jeden konkretny utwór: kto był inspiracją dla „Yoko Ono”? Tylko tytułowa Yoko czy jakaś zołza, którą znacie osobiście?

HANNES: [śmiech] Mogę powiedzieć w imieniu całego zespołu, że w przeciągu naszej kariery pojawiało się przy nas wiele kobiet, większość z nich była bardzo miła. Ale było też kilka, nie jedna konkretna, które miały złe zamiary. Nie wskazujemy na konkretną osobę, to raczej symboliczna postać, takie puszczenie oka, potraktowanie tego z odrobiną humoru. To nie jakaś zajebiście poważna piosenka. To satyra na ten typ kobiet. I nie mam nic osobiście przeciwko Yoko Ono. Nie znam jej, tylko jej reputację. I zdawała się pasować.

NAT: Stała się symbolem.

HANNES: Tak.

NAT: Pozostając w temacie konkretnych piosenek, moim obecnym faworytem w waszym repertuarze jest „Wild Wind” – bonusowy kawałek z japońskiej wersji „Ecstasy”. Dlaczego nie znalazł się na podstawowej wersji płyty?

ANDE: Z Japończykami jest tak, że ich rynek jest zupełnie inny. W życiu nie wydaliby płyty bez piosenki na wyłączność.

NAT: Tak, mamy tego świadomość.

ANDE: Nikt mi tego do tej pory nie umiał tego wytłumaczyć, ale tak po prostu jest. No więc masz zestaw piosenek i musisz jakoś zdecydować. W przypadku „Wild Wind” było tak, że naszym zdaniem mieliśmy już dostatecznie dużo piosenek tego typu na albumie. To nie tak, że uważamy ten utwór za zły albo gorszy od pozostałych, po prostu na pewnym etapie trzeba dokonać wyboru. Na przykład na poprzednim albumie… „Living In The Fastlane”, na którym albumie to było?

HANNES: Na „Generation Goodbye”.

ANDE: Z tą piosenką było inaczej. Ten kawałek jest bardzo lubiany, to widać na naszym Spotify. Jest wysoko oceniany i gramy go na żywo. Bardzo go lubimy. I pamiętam, że wtedy to nie była decyzja zespołu, by został tylko bonusem, wręcz przeciwnie, chcieliśmy go na singiel. Ale tak czasem jest, są wytwórnie, agencje, management, którzy podejmują decyzję i czasem są odmienne od tych oryginalnych.

HANNES: Można powiedzieć, że uczymy się na własnych błędach. A „Living In The Fastlane” to szczególny przypadek. Promotorzy radiowi przesłuchali wtedy album i powiedzieli nam: „Sorry chłopaki, nie słyszymy tu żadnego kawałka do radia. Nie damy rady pracować z tym materiałem!”, na co odpowiedziałem: „A bonusy dostaliście?” – „Nie, dawajcie!”. No i wysłaliśmy. I jedna z nich nakrzyczała wtedy na mnie, „Dlaczego nie umieściliście najlepszego kawałka na albumie?!”. Chodziło jej właśnie o „Living In The Fastlane”. Nie wiem, czy faktycznie ten utwór jest najlepszy. Bardzo się cieszymy, że go napisaliśmy, ostatecznie został singlem i odniósł spory sukces. Gramy go też na żywo i nie wiem, czy to samo przydarzy się z „Wild Wind”. Jakby to powiedzieć, ja nie mam nic przeciwko. Nie piszę jakiegoś badziewia specjalnie po to, by zostało bonusowym kawałkiem, nam zawsze zależy na najwyższym poziomie. A to oznacza, że bonusy to tak samo dobre kawałki. Zawsze to trochę szkoda, gdy trzeba coś odrzucić, ale niestety tak to jest.

MATT: Wasz ostatni kawałek to singiel nagrany z gościnnym udziałem reprezentantów niemieckiej – i nie tylko – sceny rockowej i metalowej. Mówię o „Stop The War (Fight For Love)”. Kto stoi za tym kawałkiem? Kto wpadł na pomysł stworzenia takiego utworu i zaproszenia do udziału w jego nagraniu tylu fantastycznych wokalistów?

HANNES: To zasługa niemieckiej stacji Rock Antenne, jednego z dwóch dużych nadawców. To był ich pomysł, żeby nagrać charytatywny utwór na temat trwającej wojny i zgłosili się z tym pomysłem do mnie, co oczywiście było dużym zaszczytem. To oni chcieli, by w utworze wzięli udział znani goście, tacy jak Doro, Electric Cowboy, czy Gotthard. Ja napisałem piosenkę i ją wyprodukowałem, ale wszyscy goście to już zasługa Rock Antenny. To był bardzo zgrany zespół.

MATT: A tak przy okazji, pokazałeś Nikowi Maderowi z Gottharda swoje wykonanie „Mighty Queen” za dzieciaka w programie telewizyjnym?

HANNES: Tak, znali je już! [śmiech]

MATT: Porozmawiajmy teraz o jeszcze jednej, świetnej współpracy, tym razem sprzed trzech lat – „Cadillac Maniac”. To fantastyczne połączenie rockabilly i heavy metalu. Czy to był wasz pomysł?

ANDE: Dobre pytanie! Serio, muszę się zastanowić.

HANNES: To był chyba pomysł Niko [Tsagarakisa – managera zespołu – przyp. red.].

ANDE: To był Niko? No tak, to nasz manager miał pomysł, by wspólnie coś nagrać. Chodziło chyba o to, że niektórzy członkowie The Baseballs mieszkają w naszej okolicy, ale jakoś nigdy się nie spotkaliśmy, bo grają na zupełnie innych festiwalach i eventach, niż my. Ale wszyscy jesteśmy artystami, możemy podejrzeć na Instagramie gdzie teraz są, oni widzą gdzie jesteśmy my. I jakoś tak się to poskładało, i to był pomysł naszego managera. Po prostu porozmawialiśmy z nimi o tym i im też się ta koncepcja spodobała. Więc zaczęliśmy pisać piosenkę.

HANNES: W sumie zajęło to jeden dzień. Bardzo podobał mi się pomysł połączenia rockabilly z naszym hard rockowym stylem. Jeszcze ciekawsze wydawało mi się rozłączenie tych stylów w utworze, zamiast mieszania ich razem. To mi się w tym kawałku najbardziej podoba. Najtrudniejsze jest zawsze znalezienie myśli przewodniej, tematu utworu. A tu wpadło mi to do głowy od razu, bo jak myślę o rockabilly, to od razu przychodzą mi do głowy Cadillaki. Tak po prostu. I masz te trzy sylaby „Ca-dil-lac”, więc chciałem dodać coś, co będzie brzmiało podobnie i miało tyle samo sylab, a odnosiło się do świata rocka i metalu, stąd „Maniac”. Więc od początku było jasne, że utwór będzie nosił tytuł „Cadillac Maniac” i wtedy poszło już z górki.

NAT: Ustaliliśmy więc, że lubicie przygody, eksperymentujecie ze swoim brzmieniem, jesteście otwarci na nowe możliwości. Czy rozważaliście kiedyś reprezentowanie Niemiec w konkursie Eurowizji, jak na przykład Lord of the Lost w tym roku?

HANNES: Mam bardzo mieszane uczucia co do tego, bo nie uważam, że Lord of the Lost zasługiwali na ostatnie miejsce.

NAT: To raczej polityka, która często decyduje o ostatecznych rozstrzygnięciach w konkursie.

HANNES: Tak. Nie ogarniam, dlaczego Europa tak bardzo nie lubi Niemiec, serio. Ale ewidentnie nie podoba się im, nie wiem, nasza polityka, jakieś kwestie kulturowe. Nie wiem dokładnie, o co chodzi, ale to nie fair w odniesieniu do konkursu muzycznego. To tak naprawdę konkurs twórców piosenek, nawet nie wykonawców. To konkurs piosenki i powinien skupiać się na utworach, a nie na tym, czy kraj X/Y dostarcza broń innemu krajowi. Wiesz, według mnie nie powinno się tego mieszać z polityką, ale zdaniem większości ludzi nie da się tego rozłączyć, więc na dzień dzisiejszy moja odpowiedź brzmi „Nie”. Ale jak zachowacie ten wywiad, to puśćcie mi go za 5 lat, jak będziemy stali na eurowizyjnej scenie. Bo zawsze można zmienić zdanie. I szczerze mówiąc, nie wiem jak bym zareagował, gdybyśmy jutro dostali telefon, że jak się zdecydujemy, to na 100% będziemy reprezentowali Niemcy na Eurowizji. To też niesamowita szansa i trzeba mieć to na uwadze.

NAT: Nie trzeba od razu wygrywać, chodzi o promocję. Wiele zespołów w historii Eurowizji, mimo że nie zajęły wysokich miejsc, cieszyły się wielką popularnością, bo spodobały się milionom widzów.

ANDE: Już to kiedyś rozważaliśmy – były pomysły i plany, ale do tej pory nam się nie udało, bo trzeba spełnić pewne warunki, jak na przykład to, że utwór musi być nie starszy, niż trzy miesiące, czy coś takiego. Ale do tej pory nie udało się tego pogodzić z naszym terminarzem. Ale kto wie, co się stanie? Tak jak z tymi planami na kolejne 15 lat. Zobaczymy, może to jest jakaś opcja.

NAT: Jest jeszcze jeden projekt, który nie daje mi spać po nocach i nie mogłam się doczekać, by was o niego zapytać: piosenka z serialu „Pokemon”. Jak do tego doszło? To była jakaś oficjalna wersja do kreskówki, czy po prostu nagranie dla ogólnie pojętej beki?

HANNES: Ja ogólnie jestem fanem czołówek z seriali anime, jak Dragon Ball na przykład. Ande i ja oglądaliśmy to w kółko, a piosenka z „Pokemonów” to zajebiście fajny rockowy kawałek.

ANDE: Jest idealnie skomponowana.

HANNES: 100%! To był mój własny projekt, nie zespołu. Nagrałem to dla znajomych, którzy tworzyli covery i zapytali mnie kiedyś na imprezie przy piwie, „Hej, ale byłoby fajnie, jakbyś zaśpiewał czołówkę z Pokemonów w wersji metalowej!”. A ja mu na to „Pewnie, idziemy po kolejne piwo?”. To był mega spontan i kupa zabawy.

MATT: To jeszcze jedno pytanie odnośnie nagrań. Nagrywaliście utwory z różnymi zespołami i dla różnych zespołów, takich jak na przykład Powerwolf. Ciekawi mnie historia utworu „Let There Be Night”, bo bardzo różni się od oryginału, szczególnie biorąc pod uwagę nowy tekst w zwrotkach. Sami go napisaliście?

ANDE: Z „Let There Be Night” było tak, że chłopaki z Powerwolfa nagrali album, a jako bonus dorzucili płytę z coverami. Nie pamiętam już jego tytułu, ale zapytali się nas ogólnie czy chcielibyśmy nagrać cover któregoś z ich utworów. Hannes wybrał początkowo inną piosenkę, ale okazało się, że trafiła już do jakiegoś innego zespołu. Dlatego zdecydowaliśmy się na „Let There Be Night”. Ale od początku wiedzieliśmy, że nie chcemy zostawiać oryginalnych zwrotek, bo są bez sensu. Attila nie śpiewa w żadnym języku.

HANNES: To nawet nie łacina, to zupełny nonsens!

ANDE: Tak, nonsens. I chcieliśmy napisać własny tekst.

HANNES: Tak. I nie napisaliśmy! [śmiech]

ANDE: Tak, to kolejna historia: chcieliśmy napisać własny tekst.

HANNES: Czego nie zrobiliśmy, bo Matthew, który pisze teksty Powerwolfa postanowił zrobić to sam. Powiedzieliśmy mu „Dobra, zachowaj sobie te prawa autorskie, ale jak mamy nagrać ten cover, to musi wpasować się w nasz styl!”. No i napisał tekst, który faktycznie nam pasował. Nie mam pojęcia, co tam autor miał na myśli, ale piosenka mi się podobała i chciałem ją nagrać po naszemu. Jak robisz cover, to zawsze masz dwie opcje: albo nagrasz utwór jeden do jednego, wtedy bardziej oddajesz hołd oryginałowi, a nie tworzysz cover. To nie w naszym stylu, więc tego nie robimy. Druga opcja, to nagrać coś możliwie najbardziej odmiennego od oryginału, odejść od niego jak najdalej, dopiero wtedy robi się interesująco. Bo jak w większości to to samo, to po co słuchać coveru, jak masz oryginał? To jak budynek. Jak przemalujesz go z niebieskiego na czerwony, dodasz ogrodzenie, ogród i co tam jeszcze, jeśli udaje ci się go wyremontować, wtedy fajnie jest na niego popatrzeć, bo wiesz, jak wyglądał wcześniej, nie?

NAT: No tak! Zostawiliśmy kilka luźniejszych pytań na koniec. Ande, to jest do ciebie – czy wciąż jesteś policjantem? I jak twoi koledzy z policji podchodzą do twojej kariery muzycznej? Robią sobie jaja, gdy wychodzą jakieś materiały promocyjne, na których jesteś ubrany w jakieś niepospolite szaty?

ANDE: Po pierwsze – tak, jestem policjantem! I to już od dwunastu lat. Wiesz, każdy z nas cały czas ma jakąś pracę dorywczą czy na etacie, jak zwał tak zwał.

HANNES: Ja nie mam! [śmiech]

ANDE: Jak to nie? Ty się po prostu cały czas zajmujesz muzyką! A u mnie to takie trochę ying i yang. Bardzo lubię zasady, porządek i poukładane życie. Ale mam też drugą stronę osobowości, z zespołem, gdzie mamy tylko pięciu szefów na scenie i gramy dla ludzi, podróżujemy i wyrzucamy krzesła przez okno. To mnie nakręca. Bardzo dobrze się to u mnie sprawdza.

MATT: Hannes, mówisz, że nie masz pracy, ale ostatnio zacząłeś prowadzić swoją audycję w radiu. Jak się w tym odnajdujesz?

ANDE: Matko jedyna, on wie o wszystkim! [śmiech]

HANNES: To nie taka praca, z której opłacam rachunki, ale tak, zajmuje się tym. To interesujące zajęcie i chętnie się w nie angażuję. Zobaczymy, jak długo wytrzymam. Po pierwsze, wydawało mi się to fajną, nową przygodą i zwyczajnie miałem ochotę się tym zająć. To zawsze jest moja motywacja. Jeśli nie czuję tego, co robię, to przestaję.

NAT: Skoro mamy już was obu na miejscu, chcieliśmy zapytać was o wasze stosunki braterskie w zespole. Kłócicie się? Czy z wiekiem zaczęliście się lepiej dogadywać? Są jakieś scysje o to, kto rządzi w zespole? Między wami jest 14 miesięcy różnicy, więc pewnie było między wami sporo spięć, chociażby w dzieciństwie.

HANNES: Tak naprawdę zanim zaczęliśmy grać w zespole, to ciągle się kłóciliśmy! Od kiedy mamy zespół, jest idealnie. Zero scysji.

ANDE: Był taki okres, że Hannes wyprowadził się na północ. Jak spojrzysz na Niemcy, to Flensburg jest punktem najbardziej wysuniętym na północ. A pochodzimy z głębokiego południa Niemiec, więc dzieliło nas wtedy 1000 kilometrów. Było ciężko, bo generalnie spotykaliśmy się tylko na koncertach, bo to spora odległość i on pracuje, ja pracuję, jest inaczej, ale teraz znowu mieszka na południu Niemiec. Teraz mieszkamy 15 kilometrów od siebie i jest idealnie. Czasem zdzwaniamy się na spontanie: „Hej, idziemy na piwo? Tak, idziemy!”. Jest super.

MATT: Do tej pory zagraliście 3 koncerty w Polsce. Jakie są wasze ulubione wspomnienia z tych wizyt i kiedy możemy się was ponownie spodziewać?

HANNES: Najlepiej wspominam wdzięczność polskich fanów rocka, bo naprawdę umieją się ostro zabawić! [śmiech] To największa motywacja, by wrócić do was jak najszybciej. Ale jak zapewne wiecie, to nie jest takie proste, żeby sobie zwyczajnie zabookować koncert i pojechać tu czy tam. Wszystko rozbija się o regulacje i miejsce. Wciąż odbywa się sporo koncertów przeniesionych jeszcze z powodu pandemii. Dlatego kluby są stale oblegane. Nie mogę powiedzieć, kiedy wrócimy, ale na pewno Kissin' Dynamite pojawi się jeszcze w Polsce.

MATT: I ostatnie pytanie, a właściwie prośba – czy chcielibyście przekazać coś waszym polskim fanom?

HANNES: Dziękujemy za to, że jesteście. Dziękujemy, że przychodzicie na nasze koncerty. Jesteśmy bardzo wdzięczni za wszystkich naszych fanów w Polsce. Jak mówiłem, bardzo doceniam tę energię, jaką nam dajecie, gdy gramy u was koncert. Mam nadzieję, że zobaczę każdego z was jeszcze raz, i wiele kolejnych razy.

ANDE: Tak and dobrze! [śmiech]

***

ENGLISH VERSION

In mid-June, our editorial team went to Dresden to meet the revivers of stadium rock – the German band Kissin' Dynamite, right now celebrating its 15th anniversary. We recently shared with you an extensive photo report from their concert, and now it's time to present the interview we conducted with the leaders of the group – the Braun brothers, Hannes and Ande. Enjoy!

The interview was conducted by Mateusz M. Godoń and Natasza Sakson.

MATT: We're meeting here on the occasion of the 15th anniversary of the band, which you celebrate this year. Do you have any plans to celebrate this unique moment in your career?

HANNES: Indeed! Like, 15 years of Kissin' Dynamite is a thing we're very proud of – because, as you can imagine, there were not always just good times, so we made it through ups and downs. And we have a bunch of things that are planned. Some of them are still a secret, others we have unveiled already.

ANDE: For example, our 15 years anniversary t-shirt, which you can get exclusively in our online shop!

HANNES: And throughout the year, we're gonna unveil more surprises – if I'm going to tell you now, it ain't a surprise anymore. So you just have to follow us on our social media, so you'll get all surprises in time. We still have something to unveil!

NAT: Can't wait to see that! So do you have something that you would call an official start date? Because we know it's 15 years, but is there a particular date that you consider the beginning of Kissin' Dynamite? There's going to be some date that you're going to buy cake, blow candles, say, “hey, it's 15 years”?

HANNES: Well, with this 15 years thing, it's difficult. As we founded ourselves actually in 2007 already, and there's no particular date, I would say it's just 2007, something around January or February, I guess. But honestly, I don't know because it's not like you're doing a marriage where you have a special date, things are developing and increase, and step by step and day by day you get an idea of what happens. And still it's 15 years this year, as our first record, “Steel Of Swabia” was released in 2008, and to this day, it's 15 years. That's why we're celebrating 15 years of Kissin' Dynamite so far.

MATT: So going back in time, do you have any particular moment or maybe most important album that you consider, you know, the turning point in your career?

HANNES: Oh, there have been several! I would just call some milestones. And I mean, for a band that exists for so long already now and we're still not the oldest guys [laughter]. It's definitely our debut album “Steel Of Swabia” in 2008 because this was the moment when it became clear to myself: “now we are officially a band and we're officially out there and people can buy our records!”. You know, we have sold records before that, too, but producing them on our own and stuff, and only selling them at shows. But there it was in stores. You could go in any store and find our CD. That was a very overwhelming feeling. So another album, and another album came by and with “Megalomania”, the fourth one, that was a turning point, kind of, because we checked out our limits since, well, we were young and tried to experiment where we can develop our sound. And maybe we were going a little bit too far, but it was very important looking back from now, because from there on, I would say after this record, we were really settled with our very own unique Kissin' Dynamite style, and this record brought us to Japan, where we played for the first time and looked from a bird perspective on everything that we achieved so far. So that was kind of cool too. And then we returned back to Germany and did what we do until now.

MATT: Yeah, seems like a fantastic journey!

NAT: Several months ago we talked to Olli Herman from Reckless Love and their latest record, “Turborider”. He said that some people hate it because it's too pop or too synth for them, but he's still proud of that. I mean, that's the point of being a band, constantly developing, constantly changing. Also for you – you started with heavier sound, your first couple of records, later going into, say, more melodic hard rock. Do you have any idea how to develop further or how does it go? Do you just sit down before the record, think about new inspirations? How is the process going?

HANNES: I'm going to answer that since I'm the main songwriter of the band. Of course, it's always a band decision, but, you know, it's tough! We released eight records now, and that means a lot of songs already. And since we brought out a new record every two years, basically, you feel, at some point, squeezed out like a lemon [laughter]. And that's a thing that you have to be careful of, because inspiration is not guaranteed. And so the musical style that we present now is going to be the same, I guess, for future records. The thing is to write new songs that are not a copy of what we did 1 or 2 times already, but still have the same feeling about it. I would call that that's the more important thing than defining a specific genre. It's more important to us to have the feeling, the vibe that goes along with the music. I am very curious always to find out if I can write other songs, but still delivering the Kissin' Dynamite vibe to them. For example, on the last record there was a ballad. We never brought that out as a single, but I'm very proud of it. It's called “Scars”, and it's a very different song from what we did. Or “Six Feet Under” is an old classic of ours. We would never have written such a song if we were not curious about how to widen our horizon. I would call it that way.

ANDE: Yeah. As you mentioned, we were heavier in the beginning. It's totally true. But it's nothing we're sad about. It's something we're really happy about because you have to see one thing. We grow as a band. We started as kids and everything in this time is different than 15 years later. It's like in life in general, you know, your mindset, for example, I'm sure it's not the same as 15 years ago. So it's a development – but it's a healthy development. And people who follow us on our journey, they say everything was right at the time, you know. I think I can say for the whole band, we're not turning back to go heavier because we have found our style so far and we're going to keep on rocking in this kind of style.

MATT: That's great! So you guys started the band when you were really, really young. What advice would you give to the younger musicians that would like, just like you, to go from a teenage band to professionals who rock the stages around the whole world?

HANNES: It's quite simple! Try to do as much as you can on your own, like skill yourself the fuck up! [laughter] So try to produce your own tracks if you are skilled at it, of course, try to not go the label way because things have changed dramatically. Like in my eyes, a label is not super important anymore. Spend a lot of time with social media, because if you like it or not, this is the way how you manage to be visible in the whole market and the whole scene. And of course this is always optional. You can either choose to be a rehearsal band without wanting success, and that's perfectly fine too. But if you're looking for success, it will not be a thing that you can live without social media, for example. And unfortunately, it's not that kind of thing anymore to play as many shows as possible and try to be popular, to get popular with that, because it's hard to get gigs for a young band nowadays, because market is flooded. So be exceptional and try to make people know you with your stuff on social media. I guess that's my best advice that I have.

ANDE: That would probably have been my advice, too. Social media – it's so fucking important! I mean, social media is not rock. We still live in this 80s world where bands didn't have social media. It was not important. Every rock band, every nice rock band was printed on, you know, magazines and was in the television and on the radio. But nowadays we have the problem that there is so much music and so many bands of different genres. So like my brother said, you have to be exceptional. And the best way to make yourself visible to the world is Instagram, TikTok, still Facebook, all these things.

NAT: Hashtag your life!

ANDE: Yeah, hashtag your life! [laughter]

NAT: So, 15 years is a long time. Your sound has changed. But also, of course, your skills have gotten better. I have a question for you [Hannes] in particular, because your voice sounds so much different than it did 15 years ago, obviously. When you listen to your first records, do you feel like, “Oh, yeah, I'm proud of where I've become!”? Or are you just listening to it thinking, “Oh my God, it's so cringe!”?

HANNES: Well, partly so and partly the other way. You know, what you have to know is I recorded “Steel Of Swabia” when I was 15, and I didn't have my vocal change there yet. So I was quite late with that or I was in the middle of it maybe. So my voice did sound young because I was young, you know, I didn't have my grown up voice already. So if I listen to that, I find it funny but also remarkable what I could actually do with my voice. Because after the vocal change, it was going down and I have had to learn everything again, so to speak, to reach the same heights and the high notes and stuff. That was pretty tough. And throughout the years we toured our asses off – like the most gig-full year was in 2012. I guess we played almost 100 shows in that year. And being not just a recording singer, you know, for the records, but also constantly on tour, this can fuck up your vocal cords pretty much, and it did back in the day, so it was always an up and down. And I'm very proud that I'm still here and sing for the people.

NAT: Don't go Jon Bon Jovi on us, please! We love him so much, but his voice has dramatically decreased these days.

HANNES: No, no [laughter].

NAT: So, for the next 15 years, do you have any particular goals or dreams? Is there something that you still want to achieve?

ANDE: From my side, I can say I don't plan that wide. Actually, I'm curious. Sitting here and wondering, Wow, it's almost 15 years now. How did the time pass by? But if you would have asked me 15 years ago, what would be the plan for the next 15 years, I couldn't really give an answer because, you know, you can have dreams. But my opinion is: always choose your dreams wisely so you can achieve them! I mean, I could say now, okay, the plan for the next 15 years would be to be the greatest band in the world and to play the biggest stadiums. Probably cities will have to build new stadiums as those that are existing are not big enough! [laughter] But you understand this could be a dream that never comes true. So my dream is very simple: just go on doing music, just go on with doing what we love and that we as brothers stay together. That would be a dream for me.

HANNES: Yeah. Nothing to add!

MATT: So you've already mentioned that you guys have plans for this anniversary, but, is there any new record on the horizon? Because between “Not The End Of The Road” and the previous one, there was a four-year gap. Do we need to wait as much for a new record?

HANNES: This is something we can promise: our fans won't have to wait four years since “Not The End Of The Road”! The fact that this album came out so late was not our intention. Actually, it was COVID. Because COVID made it impossible to release an album in the actual way that makes sense, you know, because of course you want to bring out a new album and go on tour with it, and this was not possible. So we've been told by our crew and managing staff, and they were right, it's not a good idea to bring out a record in those days. So yeah, we rescheduled it without having told anyone out there what the actual plan was. But we would have brought it actually one and a half years earlier. And it was a good decision because we could tour properly with this record and it was a very successful tour. But since there is no COVID and we are writing all the time, sooner or later we're going to have a new record finished. It's nothing that we can confirm yet or something, but it's not going to take that long.

MATT: Okay. So, as we are talking about this record, one question regarding specific tune: who was the inspiration behind the “Yoko Ono” song? Was it only the titular Yoko Ono, or was there any bad girl behind it?

HANNES: [laughter] Well, I can speak for the whole band when I say we've seen ladies coming and going in our career, and most of them were really nice. But there were not just one girl – it was several ladies with not the best intentions. So without telling you a specific person, it's symbolic, but also with, you know, a smiling grin, sense of humour. So it's not super fucking serious song. It's mocking such kind of women in the end of the day. And it's nothing against Yoko Ono in person. I don't know her. I just know her reputation. And it seemed very fitting.

NAT: She's become a symbol.

HANNES: Yeah.

NAT: Talking about individual songs, my current favorite from you right now is “Wild Wind”. It's only been a bonus track from “Ecstasy” in Japan. How did it end up as an outtake from the record and didn't become part of the original album?

ANDE: The thing is, those Japanese people, they are different, or the market is different. They would never release an album without having an exclusive song.

NAT: Yes, we are aware of that.

ANDE: That's something nobody could explain so far to me, but it is what it is. So you have a bunch of songs and you decide somehow. And I think the decision to put “Wild Wind” as a bonus track was, as we felt, we have enough of that kind of songs already on the album. But it was not specifically that we said “Wild Wind” is bad or is worse than other songs, but you just have to take a decision. For example, on an album released before... “Living In The Fastlane”, on which album was it?

HANNES: Yeah, it was “Generation Goodbye”.

ANDE: And with this song it was different, for example. It's a song people love. You can see it on our Spotify. It's really high rated and we play it live. We like the song. And I remember back then that it was not a decision of the band to make it a bonus track. Actually, there were talks about having it as a single, but somehow, you know, there's record companies, there's bookers, there's managers who decide things and not every decision is what it usually was planned to be.

HANNES: You might say that afterwards you're always smarter. And specifically, “Living In The Fastlane” is an interesting story because we've been told from the radio promoters back in the day, they listened to the album and said, “Sorry guys, I don't find the radio hit on the record. We cannot work properly with that thing!”. And I was like, “Hey, okay, well, do you have the bonus tracks, too?”. “No, send them over!”. And we did. And she was yelling at me, “Why didn't you put the best song on the record?”. And it was “Living In The Fastlane”. I don't know if it was the best song off the record. We're very glad that we wrote this tune, but anyway, this became a radio single and it was a major success. So yeah, we play it live and I don't know if the same thing happens to “Wild Wind”. I don't, how do you say it, stand in the way. The thing is, I don't write or we don't write bullshit just in order to have a bonus song, you know, because we always want to have a good quality. And that means also that those bonus songs are well done songs. And it's always kind of a shame to have it just a bonus track. But you have to.

MATT: Okay, so your newest release was the single with a lot of guests from German and not only German rock and metal scene. It's called “Stop The War (Fight For Love)”. Who was behind this song – whose idea was it to write it and release it, you know, with so many fantastic singers accompanying you?

HANNES: I have to give credit away to the German rock station Rock Antenne, which is one of the two big stations. And they had the idea to release a charity song regarding the war that's going on, and they asked me exclusively to do that, which was an honour, obviously. And they also had the idea to include a lot of well-known guests, such as Doro, such as Electric Cowboy, Gotthard and so on and so forth. So I just wrote the song and produced it, and the whole guest thing was done by Rock Antenna. So it was a very nice team.

MATT: By the way, have you shown Nic Mader from Gotthard the recording of you singing “Mighty Quinn” as a kid in the tv show?

HANNES: They know about it, yeah! [laughter]

MATT: OK, so another fantastic cooperation from three years ago: “Cadillac Maniac”! It's such a fantastic mix of rockabilly and heavy metal. Did you guys come up with this idea?

ANDE: It's a good question! Honestly, I have to think about it.

HANNES: I think it was Niko's [Niko Tsagarakis, the band's manager – ed. note] idea.

ANDE: Was it Niko's idea? Yeah, so it was our manager's idea to do a cooperation thing. And I think the idea behind it was that some members of the band The Baseballs, they live near our area actually, but we never meet as they play totally different events and festivals than we do. And we never met. But of course we are all artists and you can see on Instagram where they are today and they can see where we are. And yeah, somehow it developed and it was the idea of our manager. And then we just talked and they also found it a good idea. And so we started writing the song.

HANNES: And it was done in a day, basically. Yeah, I liked this idea of rockabilly with our, let's say, hard rock mixed together. And I found it even more interesting to not melt it together, but to do it on/off. You know, that's the super interesting thing about it. And so of course the heavy task is always to find a line, you know, the headline of the song. And that came immediately to me because if I think about rockabilly, I think about Cadillacs. That's just it. And then you have this “Ca–dil–lac”, like a three syllable thing. And I wanted to have the same amount of syllables sounding pretty close, you know. But to give credit to the rock and metal world and that is the “Maniac”, so to speak. So it was very clear from the beginning that the song is called “Cadillac Maniac”, and then it developed really fast.

NAT: So, we established that you like adventures, you experiment with your sound, you're open to new possibilities. Have you ever considered representing Germany at the Eurovision Song Contest, for instance, like Lord of the Lost did this year?

HANNES: I have super mixed feelings about that because I do not believe that Lord of the Lost deserved the last rank.

NAT: I guess it had a lot to do with politics, because politics often determines who gets which place in this contest.

HANNES: Yeah. I don't get why Europe is so upset about Germany, honestly. But obviously they are upset about our, I don't know, politics or cultural things that are going on. I don't really get it, but anyhow, that's just not fair for a music competition. It's a songwriters competition, basically. Not even a singers competition. It's a songwriting competition and it should be about the songwriting and not about if country X/Y delivered weapons to another country or so. You know, in my opinion, it should be separated from politics – but obviously, it's not possible for most of the people to separate these things and therefore, right now my answer would be “no”. But if you'll save this audio now and play it to me five years later when we stand in on a Eurovision stage. It's always possible to change your mind. And honestly, I don't know how I would react if tomorrow a phone call would come to give us the 100% chance to play at the next Eurovision. It's a big chance, too. You have to consider that, you know.

NAT: You don't have to win. It's also for the exposure. There are a lot of bands who didn't do so well with placement, but there are a lot of different people watching it, millions of people. And then all of a sudden, boom, it blows up.

ANDE: We already thought about doing this back in the day – there was thinking and there were plans, but in the end we didn't do it so far, as there are some regulations, you have to keep in mind, like, for example, there is the most important regulation that your songs shouldn't be released longer than three months or something. And you know, with our timetable so far it didn't work out. But who knows what happens? You already asked us what's the plan in 15 years? Let's see what happens, maybe this is an option.

NAT: Another side project that raises so many questions for me, and it's the main reason I was so excited for this interview because I had to ask you: the “Pokemon” theme song. How did that happen? Was it part of something official? Did they use it in TV show or you just recorded it for shits and giggles?

HANNES: You know, I'm a big fan and we all are of those anime theme songs, for example, also Dragon Ball. Ande and me watched those series all the time and the Pokemon song is an incredibly fucking great rock song.

ANDE: Its composition is perfect.

HANNES: 100%! And it's not a band intended thing that I've done this. It's just for friends, you know? They did those covers all the time and they just asked me while having beer at a party, “Hey, wouldn't it be a cool idea if you sing the ‘Pokemon’ metal theme cover?”. And I said, “Okay, yes, let's have another beer!”. So it came super spontaneously, but it was a lot of fun.

MATT: So last question regarding the recordings and stuff. You guys recorded a few songs for other bands or with other bands, like for example, with Powerwolf. And I'm curious about the song “Let There Be Night”, because it's very different from the original one, especially considering the different lyrics for the verses. What was the story behind this song? Did you write those verses?

ANDE: The story behind “Let There Be Night” is that Powerwolf had an album and as a bonus, they had this cover CD. I don't know the name right now, but they asked us in general to cover one of their songs. And Hannes wanted to do another song originally, but this song was already gone for another band. So the decision was to do “Let There Be Night”. But it was very clear in the beginning that we won't do the original verse as it's nonsense. Attila doesn't sing in any language.

HANNES: It's not even Latin. It's complete nonsense!

ANDE: Yeah, it's nonsense. And we wanted to make our own lyrics.

HANNES: Yes. Which we didn't! [laughter]

ANDE: Yeah, there's another story behind it: we wanted to write the lyrics.

HANNES: Which we didn't because Matthew, the songwriter from Powerwolf, wanted to do it on his own. And we said, “Okay, fine, keep the rights, I don't care – but if we shall cover the song, then it must fit Kissin' Dynamite, that's the thing!”. So he wrote an English verse that actually fitted the thing. I cannot tell you what his idea was for the theme of the track. But then I liked the song and I liked even more to put it in our own way. Because if you do a cover, there are always two options: either go 100% for the original, then it's more like a tribute, not a cover. And that's nothing that we do, obviously, because we don't want to. The second option is to do a cover that is as wide, far away from the original as possible, because then it's an interesting thing to listen to – because, you know, if it's partly the same, then why should you listen to the cover? Then you listen to the original. It's like a building. If you paint a building from blue to red and put a fence in front of it in the garden and whatever, if you manage to rebuild it, so to speak, then it's interesting to look at it. Because you know how it looked before, right?

NAT: Yeah! So we have a couple more fun questions at the end. Ande, this one’s for you: are you still a policeman? Also, how do your colleagues over there treat your career here? Like, for instance, there's a new photoshoot and you're in some crazy clothes. Do your colleagues in the police make fun of you?

ANDE: First of all, yes, I am! I'm doing this for already 12 years now. And, you know, everyone of us still has a side job or a day job or no matter what you want to call it.

HANNES: No, I don't! [laughter]

ANDE: I insist! Because in general, you're doing music all the time! But yeah, the thing is, for me personally it's ying and yang. I really like it. I like this strict life. I like to have rules and stuff. And then I have this other side with the band where there are only five bosses, you know, and they are on stage and we're playing for people and we're traveling and we throw out chairs through the window and stuff. So it keeps me going. It works really, really good.

MATT: So Hannes, you just said you have no other job, but recently you've started your own radio show. How do you feel as a radio host?

ANDE: My God, he knows everything! [laughter]

HANNES: Well, that's not a job that pays my bills. But obviously I do that. It's an interesting thing, which I joyfully do. Let's see how long I do it. First of all, it seemed like a cool new adventure to me, and I felt like doing it. And that's always my motivation behind it. If I don't feel what I'm doing, then I quit.

NAT: Since we have two of you here, we wanted to ask about the brother relationship in the band. Do you fight a lot? Has it become easier for you over the years? Do you fight over who's the leader of the band? There's just 14 months of difference between you, right? So there were probably thousands of fights between you when you were kids.

HANNES: The thing is, before we started this band, we fought a lot! Since we have this band, it's perfect. Like we don't argue at all.

ANDE: Actually, there was a time when Hannes lived up the north. So if you have Germany, then Flensburg would be the most northern point. And we're originally from the very south of Germany, so we were separated by almost 1000 kilometers then. This was a tough time as we only met in general on our shows because it's a long distance and he works and I work and you know, it's different, but now he lives again in the south of Germany. So now it's 15 kilometers and it's perfect. Sometimes we just do a quick call, “Hey, let's meet up, have a beer! Yes, okay. Let's do this!”. So it's freaking good.

MATT: You guys had so far three shows in Poland. What are your best memories from those visits and when can we expect you to come for another time?

HANNES: The best thing in my memory is the gratefulness of the Polish rock fans, because they really party hard! [laughter] And that's absolutely a motivation to come back as soon as possible. But as you might know, it's not always that easy to just, you know, book a show, go there, play there. It's always with regulations and space. Even in a market, you know, a lot of shows are still rescheduled from COVID times. And so the venues are full all the time. So I cannot tell you when it's going to be, but there will definitely be a return of Kissin' Dynamite to Poland.

MATT: So one final question, or rather a request. Can you say something from your own heart to your loyal fans from Poland?

HANNES: Thank you that you exist. Thank you that you come to our shows. We are super grateful to have all our Polish fans. As I said, I am deeply grateful for the energy that we get from them playing the show. And yeah, I just hope to see each and every one again and even more.

ANDE: Tak and dobrze! [laughter]

Tłumaczenie wersji PL oraz korekta wersji EN: Natasza Sakson

Komentarze: