Dimitri Coats i Keith Morris opowiadają o przeszłości, teraźniejszości oraz przyszłości hardcore punkowej supergrupy OFF! Zespół wystąpił 4 sierpnia w ramach OFF Festival w Katowicach.
Michał Koch: Nie wiem, czy wiecie, ale OFF Festival ma bogatą historię związaną z metalem oraz punkiem.
Dimitri Coats: Nie wiedziałem!
Keith Morris: Szczerze powiedziawszy, to patrząc na tegoroczny line-up tego wcale nie widać.
MK: Grali tu m.in. Napalm Death, The Dillinger Escape Plan, Swans, Shellac, Sunn O))) czy Mudhoney. Najlepsze wrażenie robią zespoły black metalowe, które grają późną nocą na Scenie Leśnej.
KM: Chciałbym to zobaczyć!
DC: Lubisz ciężkie granie?
MK: Widzę, że role w wywiadzie się odwracają i to ja jestem przepytywany (śmiech). Tak, chyba, jak każdy w tym kraju. Wychowałem się na czytaniu Metal Hammera i słuchaniu Black Sabbath.
KM: Wspaniale! Nasz nowy krążek („Free LSD” – przyp. MK) został bardzo pozytywnie przyjęty przez prasę muzyczną.
MK: Wydaliście „Free LSD” w ubiegłym roku, ale wydaje mi się, że większa część utworów jest obecnie jeszcze bardziej aktualna. O czym opowiada kawałek „War Above Los Angeles”?
DC: Ludzie odnoszą się do tych fragmentów, które ich intrygują. Czasem tworzą własne interpretacje. To normalne.
KM: To akurat prawdziwa historia! Jest o spotkaniu z obcą cywilizacją, które odbyło się jakoś w latach 40. czy 50.
DC: Kojarzysz Roswell?
MK: Oczywiście. Zresztą nawet ostatnio były senator USA przyznał, że o wiele więcej informacji jest jeszcze utajnionych.
KM: Uważam, że wiele z ludzkiej technologii pochodzi wręcz od obcych. Udało nam się po prostu okiełznać ich wynalazki.
DC: Wierzysz w życie pozaziemskie?
MK: Kosmos jest nie do ogarnięcia przez ludzki umysł. Nie sądzę, by Ziemia była jedyną planetą z życiem.
KM: Wracając do utworu „War Above Los Angeles”, to inspiracją do tego było zdarzenie nazwane później Bitwą o Los Angeles. To niewyjaśnione wydarzenie mające miejsce 25 lutego 1942. Otworzono wtedy ogień z artylerii przeciwlotniczej do niezidentyfikowanego obiektu latającego zaobserwowanego nad Los Angeles.
MK: Ludzkość nie potrzebuje kosmitów, by prowadzić wojny. Zresztą na pewno wiecie, co dzieje się tuż przy granicy Polski. Rosja napadła na Ukrainę.
DC: Keith ma ukraińskie korzenie. Doskonale wiemy, co się tam odbywa.
KM: Wiesz, to tak naprawdę wojna zastępcza, tym razem pomiędzy Rosją a Zachodem. Natomiast dużo mógłbym mówić o polityce Stanów Zjednoczonych. Całe życie głosowałem na Demokratów, ale wiem, że mają dużo za uszami.
DC: Moja rodzina pochodzi z Polski, mój dziadek przetrwał w warszawskim getcie. Widziałem w Auschwitz rzeczy, od których włos staje na głowie. Zastanawiam się, jak to jest możliwe, że ludzkość zdolna jest do tych wszystkich potwornych czynów. Niestety jesteśmy wszyscy bardzo podzieleni, może w obliczu kontaktu z obcą cywilizacją Ziemianie zrozumieliby, że jesteśmy jednością.
KM: Planeta umiera, rzeki wysychają. Musimy się ogarnąć bardzo szybko albo będzie game over.
MK: Pandemia już za nami. Teraz trwa wojna, ale także kryzys ekologiczny. Jak wspomniałeś, rzeki wysychają, lasy deszczowe znikają. Więc tak, myślę, że jako gatunek musimy się pozbierać. Jak ta sytuacja odzwierciedla wasz zespół?
DC: Jedyne, co możemy zrobić, to zapewnić ludziom rozrywkę. Traktujemy to bardzo poważnie. Wiesz, zagłębiamy się w tematy, które nas inspirują, rzeczy, które uważamy za ważne, niezależnie od tego, czy nasi fani rozumieją, co robimy, czy nie. To naprawdę nie ma znaczenia. Dla mnie osobiście sztuka jest religią. Tak więc muzyka, filmy i inne formy rozrywki, uratowały mi życie i dały cel. Wszystko, co próbuję zrobić, to dać coś od siebie. Bardzo mnie cieszy, kiedy jeździmy po całym świecie, a ludzie przychodzą, żeby zobaczyć, jak gramy. A fani podchodzą do nas i mówią, jak ważny jest dla nich nasz album. Sam byłem takim dzieckiem, próbowałem spotkać moich bohaterów i powiedzieć im to samo.
MK: Mówiąc o bohaterach, może nie powinienem o tym wspominać, ale graliście przed Pearl Jam w Milton Keynes w Anglii. To mój ulubiony zespół. Jestem maniakiem Pearl Jam.
DC: Cóż, było to dla mnie niezwykłym przeżyciem, zwłaszcza że Eddie Vedder przed występem wszedł do naszej garderoby i wskazał na mnie i powiedział: „Czy chciałbyś zagrać z nami ‘Rockin’ in the Free World” dziś wieczorem na scenie?” A ja powiedziałem, że oczywiście! Powiedziałbym, że ze wszystkich wielkich gwiazd rocka, które spotkałem, Pearl Jam byli najbardziej twardo stąpającymi po ziemi ludźmi. Zwłaszcza Eddie.
MK: Więc to spełnienie marzenia z dzieciństwa.
DC: Tak!
MK: Wracając jednak do waszego zespołu, obecnie na świecie mamy szał na tematy związane ze sztuczną inteligencją i to jak wpływa na muzyków oraz sztukę.
KM: Tak, mamy nawet o tym utwór na „Free LSD”. Utwór nazywa się „Circuitry's God”. Prawda jest taka, że jesteśmy ludźmi. Mamy swoją osobowość, której nie da się powielić. Inaczej czeka nas życie w matriksie.
DC: W symulacji. Pomyślcie, co stałoby się, gdyby cała ludzka technologia zbuntowałaby się lub - co bardziej prawdopodobne – uległa awarii. Samoloty spadałby z nieba.
MK: Jak waszym zdaniem radzi sobie przemysł muzyczny?
DC: Wszystko poszło w streaming. Jest to sposób na sprawdzenie muzyki, zanim zdecydujesz się wydać swoje ciężko zarobione pieniądze na winyl, ale dla mnie liczy się możliwość dotknięcia płyty, przeczytania książeczki, etc.
MK: Co czeka OFF! w najbliższej przyszłości?
DC: AI skopiuje nasze jaźnie i ruszy w trasę pod postacią hologramów. My zostaniemy w domach i poczekamy na przelewy (śmiech).
KM: Doskonale! Ja chciałbym jeszcze wysłać muzykę OFF! do wszystkich istot w przestrzeni kosmicznej. Widzisz, mamy ambitne plany!