Damian Michalski (TSA MNKWL): "Mieliśmy na sobie pewną presję, gdy tworzyliśmy płytę "Niezwyciężony". Nie chcieliśmy zawieść naszych fanów"

Damian Michalski (TSA MNKWL): "Mieliśmy na sobie pewną presję, gdy tworzyliśmy płytę "Niezwyciężony". Nie chcieliśmy zawieść naszych fanów"

Zapraszamy do naszej rozmowy z Damianem Michalskim, wokalistą grupy TSA MNKWL. O nowej płycie, planach koncertowych i relacjach fanami, rozmawiał Przemek Kokot.

Jako, że pierwszy raz gościsz na naszych lamach opowiedz nam jak zaczęła się Twoja przygoda z TSA? Jak się poznaliście?

Przygoda z muzyką TSA zaczęła się odkąd pamiętam. Mój tata od początku wpajał mi ich muzykę, odtwarzał płyty winylowe i kierował na te muzyczne tory. W 2015 spotkałem się z Markiem Kapłonem na dniach miasta, ja ze swoim zespołem suportowałem występ TSA. Z tego spotkania narodziła się współpraca w ramach zespołu Opiłki, co zaowocowało płytą „Eurarium”. Natomiast po odejściu Marka Piekarczyka w 2018 roku, dostałem propozycję wzięcia udziału w castingu i tak to się potoczyło, że trafiłem do oryginalnego składu zespołu TSA.

Byłeś wcześniej fanem TSA? Tylko odpowiedz uczciwie.

Oczywiście, tak jak wspomniałem wcześniej, zespół TSA to było jedno z głównych zjawisk muzycznych w moim domu. Mój tata kształtował mnie w tym kierunku muzycznym i chcąc nie chcąc, stałem się fanem tego zespołu. Uczciwie powiem Ci, że bardzo rozczarowałem się, gdy Marek zrezygnował z dalszych występów w TSA. Powiedziałem sobie „kurczę, co teraz będzie”, no ale jak losy się potoczyły to już wiesz <śmiech>.

Spotykamy się przy okazji ważnego wydarzenia, niedawno miała miejsce Waszej najnowszej płyty na winylu. Opowiedz nam o powstaniu tej płyty, czy to prawda, że muzycznie już była dawno gotowa i wystarczyło dopisać teksty?

Dużo podczas pracy nad płytą pokrzyżowała pandemia, pracowaliśmy nad nią częściowo zdalnie. Muzycznie niektóre z utworów, tak jak „Ostatni pociąg” powstał już w latach 90-tych, do którego tekst napisał Sławek Wierzcholski. Z kolei takie utworu jak „Żarłacz” czy „Niezwyciężony” powstały jeszcze w oryginalnym składzie, ale trzeba je było dopieścić. Kiedy dołączyli do nas Piotrek Lekki i Maciej Wester bardzo szybko udało się je dopracować do końca. Ja przyniosłem utwór, koledzy coś przynieśli i tak powstała cała płyta. Teksty pisałem w zasadzie na bieżąco, sam sobie tworzyłem linie melodyczną. No i tak powstało 10 utworów i zamknęliśmy całą płytę „Niezwyciężony”.

W skład TSA MNKWL wchodzą starzy i nowi muzycy TSA, czy w grupie panuje demokracja czy w ważnych sprawach decyduje starszyzna?

W naszym składzie jest dość duża mieszanka wybuchowa, jeśli chodzi o pokolenia. Natomiast demokracja u nas panuje w tworzeniu muzyki. W ważnych sprawach branżowych zdaje się na doświadczeniu starszych kolegów. Marek Kapłon ma wiedzę i doświadczenie i to co zaproponuje przeważnie jest trafione i bezpieczne dla nas. Natomiast jeśli mamy jakieś sugestie, nikt się o nic oczywiście nie obraża. Starsi niech rządzą, a my robimy swoje <śmiech>.

Wróćmy jeszcze raz do płyty jest ona pięknie wydana, okładka 3D, miejsce na podpisy fanów, do tego bilet na koncert, skąd taki pomysł?

Co do okładki sam byłem zaskoczony, tak jak wspomniałem polegam na starszych kolegach, ale też i koleżankach. Przy projekcie wykonał pracę grafik Piotr Makowiec, wieloletni przyjaciel zespołu TSA. Do końca nie wiedziałem co będzie znajdowało się na ten płycie winylowej, że będzie kalendarz, bilety itd. Nie przeszkadzałem im. Chłopaki zrobili swoje i wyszło naprawdę super! Płyta jest znakomicie wydana.

W ogóle jak ta płyta została odebrana przez fanów?

Mieliśmy na sobie pewną presję, gdy tworzyliśmy tę płytę. Fani nie do końca wiedzieli czego się spodziewać. Nie chcieliśmy ich zawieść. Jeśli chodzi o tworzenie muzyki nie poszliśmy na całość, chcieliśmy zachować ducha starego TSA. Odbiór na szczęście okazał się bardzo pozytywny, rzadko spotykaliśmy się z jakąś krytyką. Bardzo dobrze odebrali ją również krytycy, dobre oceny znalazły się w takich magazynach jak „Metal Hammer”, „Gitarzysta” czy „Teraz Rock”. Nie spodziewałem się, że  tak dobrze ta płyta będzie odebrana przez starych jak i nowych fanów, których dzięki tej płycie zyskaliśmy. Teraz jesteśmy w trakcie tworzenia nowego albumu. Tutaj już nie oglądamy się na nic i dajemy z siebie wszystko. Zapewniam, że będzie jeszcze lepiej!

Na co zwracacie uwagę przy doborze singli promujących album?

Na pewno jest to wspólna decyzja, co wypuszczamy. Ja kładę nacisk żeby taki numer był z „mega kopem”, żeby był wystrzałowy i zwiastował najlepszą zapowiedź, jeśli chodzi o płytę. Tak było z „Ostatni pociągiem”, który był najbardziej rock’n’drollowy i oddawał ducha TSA. To jest mój punkt widzenia, ale wiadomo czasami mamy odmienne zdania i musimy iść na kompromis i szukamy utworu, który będzie zadowalał nas wszystkich.

Dochodzą mnie słuchy, że szykuje się powoli materiał na kolejną płytę, czy to prawda? Macie opasła „szufladę” pełną pomysłów lub już gotowego materiału?

Materiał na kolejną płytę się tworzy. Część utworów została jeszcze z ostatniej płyty. Teraz przyszedł czas na dopracowywanie kompozycji, dogrywanie ich na próbach. Marek stwierdził po pierwszej płycie, że już nie będzie pisał, a przyniósł trzy utwory, dwa mamy od Maćka, ja mam dwa numery, Piotrek ma sporą szufladę, Jasiu też ma kilka propozycji. Teraz jest selekcja i dogrywanie szczegółów. Na ten moment mamy doszlifowane cztery utwory. Jesteśmy na dobrej drodze. Marek się śmieje, że wydamy ją w czerwcu 2025 roku. Co nie jest niemożliwe.

Gracie koncerty elektryczne jak i akustyczne, w którym materiale czujesz się lepiej?

Ostatnio dołączyliśmy do naszej oferty koncertowej wersję akustyczną. Jeśli chodzi o mnie mam „muzyczne ADHD”. Wolę koncerty elektryczne, gdzie można się wyszaleć i poskakać. Tam można zagrać na większym luzie, natomiast przy akustycznych trzeba mocno uważać, jeśli chodzi o śpiewanie, można się wpuścić w niezłe maliny. Z każdym koncertem jest coraz lepiej i zaczyna mi się to podobać. Na takich koncertach tworzy się fajny klimat. Mimo, że ludzie zazwyczaj na takich koncertach siedzą to koniec wygląda to tak, że już nikt nie siedzi i my się też tym napędzamy! To jest moc rock’n’rolla.

A czego słucha na co dzień Damian Michalski?

Wszystko zależy od nastroju. Jednego dnia włączę sobie Anthrax, Black Sabbath czy Dio. Czasem przychodzi taki czas, że lubię sobie posłuchać The Beatles czy Jerry’ego Lee Lewisa. Moje menu jest bardzo różnorodne, ale głównie jest to muza ciężka. Nie lubię słuchać natomiast swoich płyt, bo mam zawsze wrażenie, że można było coś zrobić lepiej, zaśpiewać inaczej. <śmiech>

Jak już jesteśmy przy koncertach macie już jakieś plany koncertowe na najbliższy czas? Gdzie będzie można Was zobaczyć?

Nad trasą i kalendarzem pracuje kilka osób. Teraz grywamy w klubach, dość dużo jest akustycznych setów. Gramy czasem dwa koncerty dziennie. Teraz w okresie świątecznym jest trochę luźniej, ale od stycznia znów wracamy do grania więc zapraszamy na nasze strony i Facebooka do śledzenia naszych planów. Do zobaczenia na trasie!

Komentarze: