Trzecia płyta zespołu Power of Trinity - „Legorock” właśnie trafiła do sklepów. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z Krzysztofem Grudzińskim, basistą zespołu.
Krzysztof Grudziński, Power of Trinity: Płyta zbiera niezłe recenzje. Zaraz ruszamy w trasę koncertową, myślę, że ona będzie największym testem dla nas.
No i super:). To dopiero pierwsza część trasy. Czeka nas również wiosenna odsłona. Chcemy dotrzeć z naszą muzyką do jak największej ilości miejsc. Ponadto lubimy grać koncerty. Kwintesencją bycia muzykiem jest wymiana koncertowej energii, szczególnie w muzyce rockowej, która wymaga takiej wymiany, pewnej ilości energii i chemii.
Każdy z nas wychował się na Lego. W dzieciństwie odwiedziłem również Legoland. Tytuł płyty jest jednak nie tylko odwołaniem do dzieciństwa, ale metaforą życia, również które od czasu do czasu zmienia swoją formę, czyli niejako buduje się z nowych lub starych elementów, czasem również się burzy. Jak mówi nieco mocny tekst zespołu Moskwa "Samobójstwa ciągle w koło by narodzić się na nowo" myślę, że w takiej odległej perspektywie to budowanie jest właśnie takim powtórnym odrodzeniem się nieco.
Nie uważam tak, myślę, że na każdej płycie jest coś do poprawienia i tak pewnie jest też z Legorockiem. Każdy z nas lubi różne piosenki, a niektórych nie. Ja na przykład nie przepadam za piosenką "Silly", którą chłopaki lubią. Wiesz zespól to jednak tarcia i ciągła wymiana zdań.
Pawła spotkałem będąc 20-latkiem, zupełnie przypadkowo. Poszedłem do ŁDK-u w Łodzi, ponieważ miałem tam spotkać faceta, który miał pomóc mi wydać tomik wierszy. Wyszedłem stamtąd jako basista dubowego zespołu Ocean (nie mylić z wrocławskim), który wtedy miał Guma. Ja nawet wtedy nie wiedziałem, kim Paweł jest i co to jest Moskwa. Potem były koncerty w Forum fabricum w Łodzi. Guma zaczął puszczać mi numery Moskwy i ja namówiłem go na reaktywację trochę, bo poszedłem do klubu łódź kaliska i załatwiłem nam koncert. Moskwa była super przygodą, poznałem w niej mojego najlepszego do tej pory przyjaciela Tomka "Mecha" Wojciechowskiego - muzyka kultowego w Łodzi Jezabell Jazz, czy Closterkeller. Zdarzyło mi się grać jakieś zastępstwa z Moskwą jeszcze dwa lata temu, zagrałem też 20- lecie w Jarocinie, co też było extra. Spędziłem z Pawłem fajny czas i generalnie lekko punkowa postawa towarzyszy mi do dziś. Paweł jest dla mnie takim najważniejszym "wujkiem" i choć ostatni raz widziliśmy się w tamtym roku grając na festiwalu w Cieszanowie ( ja z Powerami on z Moskwą), to okres moskiewski jakoś tam mnie ukształtował nieco i dał wiele wspaniałych sytuacji od berlinskich koncertów, ktore mialy extra klimat, przez ciekawych ludz po Club-Mate (którym teraz zapijają się polscy hipsterzy) i pierwsze pieniądze zarobione graniem.
W tamtym roku dostałem się na reżyserię gier wideo na warszawskiej szkole filmowej. Jest to kierunek który łączy przedmioty filmowe ze sztuką nowych mediów, a przede wszystkich tworzeniem gier komputerowych. Na co dzień pracuje jako kreatywny gdzie wymyślam m.in. scenariusze reklam. Klip jest naturalnym etapem rozwoju i mam nadzieję, że nie będzie to pierwszy i ostatni teledysk do którego napisałem scenariusz i wyreżyserowałem. Efekty niebawem, powstała dość filmowa historia, fajnymi zdjęciami, nietypowa raczej w nostalgicznym klimacie, niż typowym montażu klipowym.
Nie, nigdy o tym nie myślałem w ten sposób. Chociaż przyznaję nie lubię długich płyt. Mogę Ci też powiedzieć, że długość tej płyty to odwołanie do pędzącego obecnie świata, z szybkim internetem i mediami, ale byłoby to kłamstwo. Po prostu skomponowaliśmy takiej długości piosenki to wszystko.
Wiesz myślę, że jedynym Polakiem, który zrobił karierę za granicą był Chopin. Nie sądzę, żeby się to zmieniło. Raczej wciąż muzycznie jesteśmy narodem epigonów goniących trendy, może młodsze pokolenie muzyków ma szansę i mniej kompleksów. Ale wiesz zawsze jest tak, że gdy np. w Anglii pojawiło się Arctic Monkeys, to w Polsce też ale 4 lata później. Ja jestem sceptyczny ale Polacy jarają się np. skądinąd fajnie brzmiącym zespołem Bokka. Nie oszukujmy się - to, że zespół brzmi (co jara Polaków) zachodnio, nie znaczy, że wyznacza jakiś kierunek. Ja chcę grać dla Polaków i po polsku, choć oczywiście zagraniczne wyjazdy, są super fajne. Miałem okazję kilkukrotnie grać za granicą i zawsze było to fajne przeżycie.
Za Behemothem stoi Szatan i chyba ta wyjątkowa umiejętność grania przez Polaków extremalnej muzyki. No ale w końcu Polska to kraj pełen ekstremów - zabory, Auschwitz, skądś ta diabelska energia musi się brać.
Udało mi się nagrać materiał na epkę z zespołem Egon Bondy gdzie robię muzę z Michałem Orzechowskim. W dwóch piosenkach świetnie zaśpiewał Łukasz Lach z lstadt. Powstał nawet klip autorstwa właśnie Michała, który studiuje animacje w łódzkiej filmówce. Zaczęliśmy grać próby z Kamilem Łazikowskim z Cool kids of Death. Ale energia i nadmiar obowiązków jakoś nam nie sprzyjały, póki co materiał leży w szafie. Mam nadzieję, że ta epka w roku 2015 ujrzy świat.
Michał zaproponował, ja znalem wiersze. Jego nonkonformizm, sztuka, postawa, która budzi szacunek, bardzo mocne i ciekawe życie - byliśmy zgodni, że to fajne. Szkoda, że ludzie nie znają, powinni. Biorąc na razie popularnosć naszego Egona, to pewnie jeszcze długi czas minie (śmiech:)))))). Nie, nie wykorzystujemy wierszy, ale to ciekawy pomysl, może zaczniemy.
Wiesz myślę, że sukces nie był aż tak duży i polegał raczej na tym, że wreszcie przebiliśmy się do świadomości mediów i jakiejś grupy fanów. My wciąż mieliśmy wydawcę i kontrakt, wiadomo jednak, że muzycy nie opływają w luksusy, a wytwórnie też nie rozpieszczają zespołów, stąd pomysł by sięgnąć po crowfounding miksując wsparcie wytwórni z portalem megatotal.
Dzięki!