Trwa europejska część trasy “The Satanist Tour” grupy Behemoth. Zespół przebywa obecnie na Wyspach, gdzie kilka dni temu otrzymali nagrodę magazynu Metal Hammer za najlepszy album metalowy 2014 roku. W szkockim Glasgow, specjalnie dla Wyspa.fm z perkusistą Behemoth, Zbigniewem "Inferno” Promińskim: rozmawiał Maciej Tomczyk z Pulse 98.4 FM.
Zbigniew "Inferno” Promiński: Tak ? Ja mam trochę inne odczucie. Mi się wydaje dość rzadko, bo oprócz dzisiejszego koncertu graliśmy chyba tylko cztery razy… może pięć….
Nie wydaje mi się, żeby polska część publiczności przeważała na naszych koncertach. Jeżeli są, to super ale w większości jest to miejscowa publiczność
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że właśnie tak się stało. Bardzo się cieszymy i jest to dla nas motywacja do dalszej pracy. Jest to bardzo duży kredyt zaufania kolejna poprzeczka podniesiona do góry przed kolejną płytą.
Nie. Drugą część trasy będziemy grać jesienią przyszłego roku i będą też mniejsze miasta. Na tyle miast pozwolił czas, nie wszystkie koncerty się odbyły, niekoniecznie z naszej winy. Chcielibyśmy zagrać w miejscach, w których jeszcze nigdy nie graliśmy, na przykład w Zielonej Górze, czy w Szczecinie w którym zawsze koncerty są bardzo dobre a tym razem nie udało nam się tam dojechać.
NIe gramy żadnych prób, nawet przed koncertami. Jesteśmy cały czas w trasie, więc zespół jest ograny. Wszelkie pomysły dotyczące scenerii, tego jak wygląda scena, repertuar - są omawiane odpowiednio wcześniej, przed trasą. Siadamy razem, jeśli ktoś ma jakieś ciekawe pomysły to po prostu wdrażamy je w życie.
Jest kilka wyjątków, na przykład zespół Riverside, który ma legiony fanów na całym świecie. Wydaje mi się, że nie jest tak źle. Jeśli chodzi o tak zwany “pop”, to niestety muszę przyznać ci rację - mierne kopiowanie i brak własnej tożsamości.
Wszędzie, bez wyjątków. Każde miejsce jest inne, każde miejsce szczególne. W USA będziemy w styczniu na dużej, dwumiesięcznej trasie z Canibbal Corpse. Zawsze się cieszymy wracając do Stanów, na spotkanie z bardzo spontaniczną i emocjonalną publicznością. Na Wyspach też jest fajnie. Dopiero wczoraj zagraliśmy pierwszy koncert w Londynie, a już było naprawdę dobrze. 1700 osób i był jeden z mocniejszych koncertów jakie do tej pory zagraliśmy w Londynie, jeżeli nie najlepszy.
Nie spotykamy się z czymś takim w żadnym cywilizowanym kraju.
Była akcja, więc jest reakcja. Jeśli wspomniane środowiska już były na miejscu, zrobiły demonstrację i ci ludzie zaczęli się modlić - to jakby sami byli w przestrzeni publicznej. Dlaczego nie mielibyśmy tego wykorzystać? Można powiedzieć, że dziękujemy im za darmową reklamę.