Kazik Staszewski niewątpliwie należy do grona najważniejszych postaci na polskiej scenie muzycznej. Kilka dni temu ukazała się jego najnowsza płyta – „Wiwisekcja”, wydana wraz z Kwartetem ProForma. O nowej płycie, planach na przyszłość i tym, czego Kazik na pewno nie planuje rozmawialiśmy z nim i jego kolegami z Kwartetu ProForma przed kilkoma dniami w Warszawie.
Skąd w ogóle wziął się pomysł na projekt pod szyldem Kazik & Kwartet ProForma?
Marek: Współpraca między nami rodziła się wolno. Właściwie zaczęło się od tego, że Kwartet ProForma brał udział w Festiwalu Poznań Poetów, gdzie graliśmy między innymi utwory Stanisława Staszewskiego. Wówczas to Kazik napisał do nas maila, takiego, delikatnie mówiąc, neutralnego, w którym stwierdził, że mogliśmy zapytać, czy na pewno możemy wykonać te piosenki. My na tego maila odpowiedzieliśmy i to był początek naszego kontaktu. A potem Przemek Lembicz, nasz wokalista, który jest tłumaczem, zrobił przekład utworu Boba Dylana „Death Is Not The End”, nadał mu polski tytuł „Śmierć nie jest końcem” – i zaprosiliśmy Kazika by zaśpiewał w niej gościnnie jedną zwrotkę. To było nasze pierwsze zetknięcie w studiu – dość krótkie, bo ten wokal został strasznie szybko nagrany. Trudno to było wszakże jeszcze nazwać współpracą. Potem był koncert charytatywny, do udziału w którym zaprosiliśmy Kazika. Zgodził się, przyjechał do nas i zrobiliśmy próbę, w trakcie której przećwiczyliśmy 8 utworów. Na koncercie, koniec końców, zagraliśmy ich 12 – niektóre bez żadnej próby. Tego wszakże jeszcze nie można było nazwać współpracą – co najwyżej jednym z dwóch, obok późniejszego występu w Warszawie, wspólnych epizodów. Dopiero koncert w Przemyślu w listopadzie 2013 r. można uznać prawdziwym początkiem tego projektu – zaczęło to wtedy nabierać bardziej trwałych kształtów, mieliśmy choćby już przygotowany szerszy niż uprzednio, przećwiczony repertuar.
Skoro już mowa o waszym repertuarze, to na wydanej właśnie płycie „Wiwisekcja” znalazł się dość szeroki wybór piosenek: od utworów Kazika, poprzez piosenki jego Taty – Stanisława Staszewskiego, aż po covery kilku zagranicznych artystów. Skąd pomysł na taki a nie inny dobór utworów?
Wojtek: Pomysł na ten projekt jako całość był taki, by wykonywać utwory takie, które Kazik gdzieś tam kiedyś nagrał na swoje solowe albumy. W zasadzie Kazik działał dotąd koncertowo głównie w ramach Kultu i KnŻ, zaś jego solowa działalność ograniczała się dotąd głównie do nagrywania płyt. Cała idea polegała więc na tym, by do tej jego solowej twórczości i nadać tym utworom nowe oblicze.
Marcin: To nowe oblicze przybrało formę wykonań koncertowych. Te piosenki Kazika, które bazowały często wyłącznie na elektronicznym podkładzie, zostały teraz przearanżowane na żywe instrumenty po to, by dało się je grać na koncertach.
To teraz pytanie do Kazika: na którym projekcie się teraz najbardziej koncentrujesz – mimo zakończenia działalności KnŻ, obok Kultu i działalności z Kwartetem, jest przecież jeszcze jeden Twój nowy projekt – Zuch Kazik?
Kazik: Przede wszystkim, należy to jasno powiedzieć, że Zuch Kazik to jest taka jednorazowa historia. Bodajże od siedmiu lat z chłopakami występowaliśmy corocznie na festiwalu Zacieralia i jakieś dwa lata temu ktoś rzucił pomysł, by tą naszą twórczość nagrać na płytę. Poza tym, nie ma co ukrywać, wytwórnia trochę naciskała, żeby coś mojego się wreszcie pokazało. Ja się zgodziłem, ale w międzyczasie Kwartet ProForma coraz mocniej mnie zaczął kręcić i angażować w coraz większym stopniu. I trochę się przez to krępowałem kolegom powiedzieć o tym, że Zuch Kazik jest nagrywany i długo im o tym nie mówiłem, żeby nie odebrali tego jakoś opacznie. Ogólnie to ProForma stała się drugim w kolejności projektem w mojej hierarchii ważności, zwłaszcza, że teraz KnŻ się rozpadł, a Zuch Kazik to, jak już mówiłem, taka okazjonalna sprawa – tym bardziej, że ja nie bardzo miałem pomysł, jak tego repertuaru bronić. Jest tam trochę takich komunistycznych historii, niby żartobliwych, ale jednak nie wszystkim ten okres może się z wesołym humorem i żartami kojarzyć. Także ja mam teraz na poważnie tylko 2 projekty – Kult oraz Kwartet ProForma – z którymi wiążę plany i nadzieje na przyszłość i które są dla mnie równie ważne. No, może nie równie – bo Kult jednak będzie dla mnie zawsze najważniejszy jako moje najstarsze i najukochańsze dziecko, ale Kwartet Proforma jest drugim, i to jest na tą chwilę wszystko. Także na razie koncentruję się na tych dwóch rzeczach – a dwa to chyba nie aż tak dużo?
Właśnie ukazał się wasz pierwszy album – „Wiwisekcja”. Jest to album dwupłytowy – do głównej płyty, nagranej na żywo, nagrana jest druga, zarejestrowana w studiu. Jakimi kryteriami kierowaliście się wybierając piosenki na poszczególne krążki?
Marek: Na drugiej płycie znalazły się utwory, które były grane na koncercie, ale z różnych powodów nie nadawały się do tego, by znaleźć się na tej płycie koncertowej. Stało się tak głównie dlatego, że Kazikowi już pod koniec koncertu głos trochę wysiadał, jako iż był wtedy chory – walczył dzielnie z chorobą, ale w końcu dała ona o sobie znać. Jeden utwór, „Malcziki” wypadł też po mojej pomyłce – muszę się przyznać bez bicia…
Pozostali: Marek zaczął grać na mandolinie, zamiast na perkusji… (śmiech).
Marek: Nie, po prostu wymknęła mi się pałeczka i ostatnie przejście wyszło takie trochę… kanciaste, przez co uznaliśmy, że lepiej zamieścić na płycie dopieszczoną w studiu wersję. Oprócz tego, na krążku studyjnym pojawia się nowy utwór – „Kalifat”. Chcieliśmy koniecznie, by na albumie znalazł się taki świeży efekt naszej współpracy, żeby pokazać się także od strony kompozytorskiej.
Wspomniana piosenka „Kalifat” porusza temat, który jest w ostatnich latach stale obecny w społeczno-politycznych dyskusjach – kwestię islamskich imigrantów. Kazik – jako autor słów do tego utworu, czy mógłbyś wyjaśnić, skąd pomysł na muzyczną opowieść o muzułmanach?
Kazik: Trochę inaczej: w tej piosence to raczej islamista opowiada o zachodniej cywilizacji, którą widzi i jest nią przerażony. Próbowałem tutaj wejść w skórę jakiegoś pobożnego muzułmanina, który dostrzega ten moralny upadek zachodniej cywilizacji, gdzie wszystkie wartości przestają być istotne, przestajemy myśleć o jakiejś sile wyższej w kategoriach boskich i kierować się jakimikolwiek moralnymi przykazaniami. Taki pobożny wyznawca islamu, który wkracza do centrum jakiejś metropolii zachodnioeuropejskich czy amerykańskich (na wschodnim lub zachodnim wybrzeżu – bo w środkowej części Stanów jest pod tym względem jeszcze jako tako…), widzi naszą cywilizację jako zło wcielone godne tylko i wyłącznie miecza, a tym mieczem jest on sam.
Wśród utworów pojawiających się na albumie pojawia się także „Komandor Tarkin”, piosenka nawiązująca do postaci z „Gwiezdnych wojen”, niewykonywana dotąd na żywo. Po odsłuchaniu płyty zapadł mi w pamięć świetnie wpleciony w piosenkę motyw słynnego „Marszu Imperialnego”. Czyżby cała formacja należała do fanów kosmicznej sagi i stąd decyzja o włączeniu jej do waszej setlisty?
Kazik: Ja osobiście jestem wielkim fanem „Gwiezdnych wojen” – co mniej więcej 2 lata odświeżam sobie całą sagę i z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Przemek: Nawiązanie do „Gwiezdnych wojen” to jedno, ale przede wszystkim to jest bardzo dobra piosenka: niejednoznaczna i nietracąca na aktualności.
No właśnie, Kazik: wiele twoich piosenek porusza ważne, społeczno-polityczne tematy. Skoro w najbliższych wyborach prezydenckich udział wziąć ma Paweł Kukiz, to może i ty widziałbyś się w roli politycznego działacza?
Kazik: Nie, skądże! Do polityki potrzebna jest duża charyzma, a jeżeli można powiedzieć, że ja takową posiadam – to przede wszystkim sceniczną, objawiającą się w otoczeniu muzyki. Jestem niemalże pewien, że czegoś takiego nie posiadałbym jako polityk, a poza tym – jest tylko jedno życie i po co je marnować na tego typu aktywność?! Jakbym miał dwa albo trzy, jak w grze komputerowej, to może bym spróbował, ale jak się ma jedno, to lepiej dokonać czegoś, co jest z jednej strony łatwiejsze – bo granie muzyki jest łatwiejsze, a z drugiej strony ma większą wartość. Muzyka jest po prostu rzeczą, która tak szybko nie przeminie, jak jakaś działalność partyjna czy krótkotrwała prezydentura. Zresztą, na marginesie – wątpię, czy Paweł Kukiz odniesie jakiś sukces – debaty, w których bierze udział, pokazują, że traci on na sile swego przekazu w konfrontacji z, za przeproszeniem, byle dupkiem z partii takiej czy nie innej. Także – ja na pewno nie widzę się w podobnej roli.
Na koniec zapytam, jakie są zatem dalsze plany waszej formacji po premierze albumu? Kiedy i gdzie fani będą mogli zobaczyć was na żywo?
Marek: Najbliższe koncerty będą 9 kwietnia w Krakowie i 15 kwietnia w Zielonej Górze. Te koncerty są pewne, a co dalej – zobaczymy. Mam nadzieję, że po premierze płyty tych koncertów będzie więcej.
Kazik: Na razie my ruszamy. Jeżeli my się umówiliśmy, że my działamy razem, to nie znaczy, że nagle zaczniemy grać furę koncertów. Tych obecnie więcej wypada w stosunku do jakichś wstępnych planów, niż ostatecznie dochodzi do skutku. Myślę, że ukazanie się płyty pomoże rozpropagować projekt wśród fanów i w perspektywie 2-3 lat będziemy grać naprawdę poważne trasy w całej Polsce.