Nasza relacja: O przemijaniu i o jesieni. Coma w Mega Clubie

Nasza relacja: O przemijaniu i o jesieni. Coma w Mega Clubie

Po pięcio letniej przerwie zespół Coma wydał mocno przez fanów oczekiwany album, o zagadkowym tytule „2005 YU55”. Obecnie grupa jest w trasie koncertowej, promującej najnowsze wydawnictwo. 11 listopada zawitali do katowickiego Mega Clubu. Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z tego wydarzenia.

Dla nikogo nie było tajemnicą, że nowy album Comy będzie inny niż poprzednie.  Zespół mówił o tym w wywiadach, można więc było się mentalnie przygotować na odkrywanie nowych dźwięków.  Rzeczywiście płyta nie należy do najłatwiejszych w odbiorze. Wymaga od słuchacza skupienia  i totalnego zaangażowania, szczególnie w warstwie tekstowej. Zyskuje jednak z każdym kolejnym odtworzeniem, a w warstwie muzycznej jest po prostu znakomita. 

Byłam bardzo ciekawa, jak nowy materiał wypadnie na koncertach. Choć popremierowa rzeczywistość pokazała, że nie wszyscy fani są w stanie zaakceptować nową drogę obraną przez zespół, katowicki koncert wyprzedał się do ostatniego miejsca.  Publiczność rozgrzał znakomity zespół Besides, grający muzykę instrumentalną. Był to zdecydowanie najlepszy suport, jaki dotychczas słyszałam przed Comą. Sam koncert podzielony był na dwie części. W pierwszej usłyszeliśmy 10 utworów z nowej płyty, w drugiej doskonale znane z poprzednich albumów przeboje, na które wszyscy czekali. Był to rozsądny i przemyślany zabieg, bo pozwalał na skupienie się na nowych piosenkach i ich właściwym odbiorze. Moim zdaniem koncertowo się one obroniły. „Taksówka”, „Zaduszki” czy „Dionizos” zabrzmiały na żywo znakomicie, hip-hopowa „Biblioteczka” z rapującym Piotrem Roguckim bardzo ciekawie, a „Magda” zwyczajnie pozamiatała system. Najsłabiej wypadła, dla mnie osobiście przegadana, „Łąka 2”. Dopełnieniem pierwszej części był dobrze już znany „Lipiec”, który promował album w ogólnopolskich mediach. Odbiór nowego materiału przez publiczność był całkiem dobry, choć nie obyło się bez kilku głośnych malkontentów, którzy na dodatek chyba wlali w siebie tego wieczoru zbyt wiele złotego płynu. Nad nimi nie warto się rozwodzić. Niemniej nagrywając wymagającą płytę zespół z pewnością był świadom tego, że nie wszystkim odbiorcom przypadnie ona do gustu, a na oswojenie nowych piosenek potrzeba po prostu czasu.  Niezadowolonych z pewnością udobruchała druga część koncertu, która rozpoczęła się utworem  „Białe  krowy”. Zespół zagrał zestaw sprawdzonych  i uwielbianych przez fanów piosenek, w przeważającej większości bardzo energicznych i dających  możliwość wyskakania się po spokojniejszej pierwszej części wieczoru. Był więc „System”, świetna „Schizofrenia”, „Angela” czy „Woda leży pod powierzchnią”. Nie zabrakło też  zawsze owacyjnie witanego „Spadam” , dawno niesłyszanego „Zamętu” i zagranych tradycyjnie w Mega Clubie na bis „Stu tysięcy jednakowych miast”.

Kolejny koncert na Śląsku Coma zagra w zabrzańskim CK Wiatraku już 10 grudnia. Z pewnością warto się tam wybrać i samemu wyrobić sobie zdanie.

Komentarze: