"Trasa w Ciemność" trwa w najlepsze – a tymczasem my wybraliśmy się do Łodzi, żeby sprawdzić, jak nowe utwory Nocnego Kochanka brzmią na żywo!
Łódzka Wytwórnia była wypełniona po brzegi – w końcu to kolejny z wielu sold-outów na tej trasie. Jednak tym razem dotychczasowy towarzysz sceniczny Nocnego Kochanka – ThermiT – został zastąpiony przez Pull The Wire. Panowie z Żyrardowa na żywo wypadają naprawdę świetnie. Miało być mocno i głośno – i tak dokładnie było.
Wracając do gwiazdy wieczoru – utwory z nowej płyty brzmią rewelacyjnie! Chociaż... były na tym koncercie ewidentne problemy z dźwiękiem, bo praktycznie w ogóle nie słyszałam Kazonowej gitary. Nie wiem, może to wina miejsca z przodu po prawej – ale z drugiej strony, czy dźwięk nie powinien być dobrze słyszalny wszędzie? Halo, Panie Dźwiękowiec, śpi Pan tam, czy co?
Pomijając kłopoty z nagłośnieniem, to był jednak naprawdę dobrze zagrany koncert. Oprócz tradycyjnego repertuaru dało się usłyszeć na żywo fortepianową "Andrzelę" czy "Konia na białym rycerzu" w baaardzo akustycznej wersji. Nie zabrakło oczywiście i starych, dobrych kawałków pokroju "Andżeja", "Pierwszego nie przepijam" czy "Dziewczyny z kebabem". Ale przede wszystkim, teraz oprócz grania doszło jeszcze sceniczne show. Jeśli na twoich koncertach pojawia się pirotechnika, to znaczy, że wszedłeś na wyższy level!
Największą atrakcją tego koncertu był natomiast zupełnie nowy utwór... zagrany przez zupełnie nieoczekiwanego gościa. Otóż w pewnym momencie na scenie pojawił się... Żurek Senior zwany Bodzisem, ze swoją autorską kompozycją zatytułowaną "Mój bryzol" (tych, którzy nie wiedzą, czym jest bryzol, odsyłam do wujka Google’a – poznacie nowe, łódzkie, słowo). Bodzis skradł całe show i jeśli Żurek chociaż w małym stopniu odziedziczył po ojcu charyzmę, to marnuje się postawiony z tyłu. O ile Nocny Kochanek odkupi prawa do "Mojego bryzola", to szykuje się hit następnej płyty.
Zbierając wszystko do kupy: był humor, był hejwi metal, był flet, był fortepian i był ogień (dosłownie i w przenośni). Z całą pewnością polecam się wybrać na któryś z nadchodzących koncertów – nie zawiedziecie się! Chłopakom natomiast życzymy kolejnych sold-outów – o ile w ogóle jest jeszcze co wyprzedawać…