W sobotę 17 marca katowicki Mega Club zapełnił się do ostatniego miejsca fanami zespołu Coma. Koncerty Comy w tym miejscu cieszą się opinią niezwykle klimatycznych. Nie inaczej było tym razem. Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z tego wydarzenia.
Dawno nie zdarzyło mi się widzieć takiej kolejki ludzi, oczekujących wejścia na koncert. Coma po raz kolejny udowodniła, że jest jednym z niewielu obecnie polskich zespołów, które są w stanie bez problemu zapełnić salę koncertową, a bilety na ich występy wyprzedają się błyskawicznie. Zanim jednak łódzcy muzycy pojawili się na scenie publiczność rozgrzał śląski zespół Ścigani, który supportował już Comę w zabrzańskim CK "Wiatraku".
Kiedy Coma pojawiła się wreszcie na scenie zniecierpliwiona już nieco publiczność dosłownie oszalała. Koncert zaczął się od dawno nie słyszanego "Ekharta". Potem usłyszeliśmy piosenki praktycznie z wszystkich płyt. Nie zabrakło koncertowych pewniaków jak "Transfuzja", "Trujące rośliny" czy "Tonacja". Spory nacisk muzycy położyli na piosenki z "Czerwonego Albumu". Wysłuchaliśmy więc m. in. "Angeli", "Na pół", "Woda leży pod powierzchnią" czy "Los, cebula i krokodyle łzy". Z pewnością miłą niespodzianką była obecność na setliście piosenek "Jutro", "F.T.M.O" i "F.T.P.". Publiczność podczas całego koncertu doskonale się bawiła, a oddech po tanecznych szaleństwach można było złapać przy bardziej refleksyjnych utworach jak "Spadam" czy "Pierwsze wyjście z mroku". Wieczór zakończył się oczywiście bisami i chóralnym odśpiewaniem "Stu tysięcy jednakowych miast", podczas którego perkusista Adam Marszałkowski brał od fanów aparaty fotograficzne i filmował publiczność z perspektywy sceny.
Był to ostatni przed wakacjami klubowy koncert Comy na Śląsku. Na kolejne spotkanie z łódzkim zespołem przyjdzie nam czekać do maja, kiedy to Coma wróci do Katowic, jako jedna z gwiazd Juwenaliów Śląskich na lotnisku Muchowiec.