Galeria chwały, czy... wstydu?
Opinia Wyspy.fm

Galeria chwały, czy... wstydu?

Jean - Jacques Burnel - basista The Stranglers - narzekał w jednym z wywiadów, że jego zespołu próżno szukać we współczesnych opracowaniach poświęconych eksplozji brytyjskiego punk rocka. Postawił przy tym tezę, że ów dziennikarski ostracyzm to efekt jego pozascenicznych wyczynów sprzed lat, kiedy to potraktował pięściami paru przedstawicieli świata mediów, którzy z czasem stali się autoretytami w branży.

Doprawdy nie mam pojęcia do czego posunęli się panowie z Deep Purple i Uriah Heep, że każdego roku pomijani są w nominacjach do panteonu rockowych sław, czyli „Rock and Roll Hall of Fame“...

Najświeższe nominacje poznaliśmy w grudniu i oczywiście dla dwójki rockowych gigantów zabrakło miejsca. Sam nie wiem... Śmiać się czy płakać? Zwłaszcza, że szanowne gremium doceniło na przykład Billy’ego Withersa. Fakt, miał chłop jeden przebój, który zna nawet przeciętny Kowalski, nawet jeśli o tym nie wie... Mowa oczywiście o „Ain’t No Sunshine“, w Polsce spopularyzowany przez Budkę Suflera pod tytułem „Sen o dolinie“. Ale jak to się ma do osiągnięć panów Blackmore’a, Lorda, Gillana, Hensley’a, Byrona i Boxa? Riff „Smoke on the Water“ - wiadomo: Biblia dla młodych adeptów gitarowej sztuki. „Made In Japan“ - jedna z koncertowych płyt wszech czasów. „Child In Time“ - rockowe misterium, z rewelacyjnymi wokalizami Gillana. „Perfect Strangers“ - genialny powrót najlepszego składu kapeli w latach osiemdziesiątych. Nie sposób też pomniejszać dorobku zespołu z Coverdale’m i  Hughesem (a potem również Bolinem) w szeregach... No i są w formie do dziś, o czym przekonuje rewelacyjny album „Now What?!“. Jak się okazuje, to wciąż za mało, by znaleźć uznanie w oczach (i uszach) speców od - ponoć rock’n’rollowej galerii sław.

Uriah Heep - to samo. „July Morning“, „Gypsy“, „Look At Yourself“, „Lady In Black“... Pasmo znakomitych płyt w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych. Potem mieli słaby (a chwilami wręcz dramatyczny) pod względem artystyczny okres, ale od
paru lat znów są na fali wznoszącej. I też nie zasługują... Withers za to jak najbardziej. Albo Joan Jett... Z całym szacunkiem, ale: z czym do ludzi?

Coraz bardziej skłaniam się do wniosku o delikatną kosmetykę nazwy owej galerii na „Rock’n’ Roll Hall of Shame“. Bo że tych dwóch zacnych kapel wciąż nie ma w gronie wyróżnionych, to po prostu wstyd.

Komentarze: