Oj nie służy „budkowa” emerytura Romualdowi Lipce, nie służy... Mniejsza o to, że twórca takich pomnikowych utworów jak „Cień wielkiej góry”, „Jest taki samotny dom” czy ambitnej rockowej suity „Szalony koń” podpisał się pod najnowszym kawałkiem discopolowej gwiazdy.
Wolny kraj, wolny wybór. Chociaż wydaje mi się, że akurat Lipko po latach komercyjnych sukcesów Budki Suflera głodem nie przymiera, żeby musiał łapać każde zlecenie... Chodzi o to, że twórca tego formatu firmuje swoim nazwiskiem tak kiepski kawałek. I to kiepski obiektywnie, bez dzielenia na gatunki. Przecież „Wypijemy, popłyniemy” mógłby machnąć w godzinę uczeń muzycznego ogniska dysponujący średniej jakości keyboardem!
Romuald Lipko tworzył hity muzyki popularnej już ponad trzy dekady temu. Ale w przebojach Anny Jantar, Izabeli Trojanowskiej i Urszuli słychać klasę, styl i muzyczny smak. W przypadku Weekendu jest prościutkie umpa – umpa w ubożuchnej aranżacji. Również Marek Dutkiewicz się nie popisał, po gościu mającym w dorobku słynną „Jolkę” też spodziewałbym się bardziej wyszukanych fraz. Ale może w tym gatunku nie da się inaczej?
Do kompletu jeszcze słówko o teledysku. Ładnie to tak zżynać z Bloodhound Gang, panie Radosławie Liszewski?