Zapraszamy do lektury naszej rozmowy z P.A.F.F.-em!
- Jesteś dość nową postacią dla polskiego hip-hopu, ale nie nową postacią w muzyce. Co robiłeś wcześniej?
Imałem się różnych gatunków, ale głównie zajmuję się szeroko pojętą elektroniką i hip-hopem. Wydawałem elektroniczne single i remiksy w różnych zagranicznych wytwórniach, a oprócz tego produkowałem pojedyncze bity dla polskich raperów.
- Nie tak dawno wydałeś płytę "Fala". Czego słuchacz może spodziewać się po tej płycie?
Jest to mieszanka mocnej muzyki klubowej z hip-hopem, popem czy dancehallem, okraszona dużą ilością basu, a wszystko traktowane z przymrużeniem oka.
- Skąd pomysł na tytuł płyty "Fala"?
Tytuł powstał podczas burzy mózgów z Gargamelem. Chciałem, żeby był prosty, miał wiele znaczeń, i żeby był łatwy do przeczytania dla ludzi z zagranicy. Dlatego też większość utworów na albumie ma krótkie, jednowyrazowe tytuły.
- Jak długo powstawał ten album?
Niecały rok. Koncept narodził się w mojej głowie w listopadzie 2016, a ostatnie poprawki wprowadzałem jeszcze na początku września, dosłownie 12 godzin przed oddaniem płyty do tłoczni.
- Ciężko było zebrać tylu artystów w jednym miejscu?
Nie jest to łatwe zadanie, bo trzeba wszystkich pilnować i błagać, aby wyrobili się ze zwrotkami na czas. Niektórym to przychodzi łatwiej, innym mniej.
- Cześć z muzyków którzy wzięli udział w nagraniu płyty są, powiedzmy to delikatnie, skłóceni. Czułeś się, że siedzisz na bombie, która może wybuchnąć?
To, że siebie nie lubią prywatnie, albo nie przepadają za swoimi stylami muzycznymi, nie znaczy od razu, że będą bojkotować mój album. Każdy ma swój osobny utwór. Polska muzyka zna wiele takich przypadków, na przykład Sobota swego czasu miał na tym samym albumie Tedego i Peję i wątpię, żeby mu robili z tego powodu jakieś problemy.
- Ciężko było przekonać Universal do wydania tej płyty?
Zaskakująco łatwo. Universal od razu uwierzył w moją wizję i wydał album bez żadnych uwag. Spodobał im się w całości, pozwolili mi również zadbać o jego oprawę graficzną i bardzo mnie to cieszy.
- Koncertowo będzie bardzo ciężko zebrać choć część artystów w jednym miejscu, planujesz jakieś koncerty?
Zrobiliśmy już jeden koncert o nazwie FALAFEST w warszawskim klubie Sketch Nite, na którym zebraliśmy większość artystów z albumu. Planujemy więcej takich akcji, na trochę mniejszą skalę. Kilku gości z mojego albumu wystąpi ze mną na żywo w radiowej Czwórce 7. grudnia w audycji Gargamela "Pogłos".
- W naszej recenzji tej płyty pojawiło się zdanie: "Fala jest trochę jak soczysty stek – ma dawać kopa na imprezach, podczas których znudzeni życiem millenialsi idą na całość." Taki był Twój cel? Płyta faktycznie daje takiego pozytywnego kopa?
Moim zdaniem tak. To ma być płyta do wyżycia się. Do skakania w górę i machania łapami w każdą stronę. Do podkręcenia basu w samochodzie. Do nabrania tempa na bieżni. Myślę, że nadaje się do tego idealnie.
- Skąd taki różnorodny dobór gości? Czym kierowałeś się podczas zaproszeń na płytę?
Zaprosiłem ludzi, z którymi albo zawsze chciałem coś nagrać, albo już działaliśmy wcześniej i cenię sobie ich talent, umiętności i charyzmę. Wszyscy ludzie na płycie wykonali kawał dobrej roboty i jestem naprawdę dumny z tego projektu.
- Jak oceniasz strefę hip-hopową w Polsce?
Bardzo dobrze. Pojawia się wielu nowych graczy, który wprowadzają mega świeżość na naszej scenie. Tacy ludzie jak Otsochodzi, PlanBe, Taco Hemingway, JNR, Bedoes, Young Igi, Gedz, Adi Nowak, ReTo czy Quebonafide sprawiają, że polski rap, po okresie stagnacji, znowu stał się ciekawy i zaskakujący. Podoba mi się też, że doganiamy świat brzmieniowo. Tacy producenci jak Michał Graczyk, Deemz, 2K, Enzu, Robert Dziedowicz, Feliepe, SoSpecial, Got Barss podnoszą mocno poprzeczkę.
- Czy w najbliższym czasie masz zamiar współpracować z któryś z muzyków w Polsce?
Pewnie! Już powoli przymierzam się do kolejnej płyty, na której na pewno chciałbym znowu zebrać czołówkę polskich artystów, nie tylko ze sceny hip-hopowej. Mam ręce pełne roboty i na pewno nie ucichnę w najbliższym czasie!