Tomasz Lipa Lipnicki: "Jestem z tych, którzy pokazują, że szklanka jest do połowy pusta, a nie pełna"

Tomasz Lipa Lipnicki: "Jestem z tych, którzy pokazują, że szklanka jest do połowy pusta, a nie pełna"

Przedstawiamy Wam rozmowę z liderem Illusion oraz Lipali, Tomaszem Lipą Lipnickim.

Spotykamy się przy okazji Twojego solowego koncertu akustycznego. Rozpoczynając naszą rozmowę chciałem Cię zapytać o rzecz która mnie zaintrygowała. A mianowicie w pewnym wywiadzie przeczytałem, że każdy projekt, który zaczynałeś musiałeś zaczynać od zera. Czy też tak było w przypadku reaktywacji Illusion?
Nie dotyczy to reaktywacji Illusion. Ale wszystkie pozostałe projekty czyli She, Illusion czy Lipali wszystko zaczynałem od początku, od zera, od grania za piwo. W przypadku Lipali Illusion nie było żadną drabinką a raczej było przeszkodą, ponieważ musiałem udowadniać, że mam coś do powiedzenia i nie jest to odcinanie kuponów. Graliśmy po prostu za piwko, za transport, za mieszkanie na squacie. Miało to swój urok ale cieszy mnie, że mam już to za sobą.

Przecież Illusion to była duża marka w latach 90-tych. Nazwisko nie pomagało?
Jak widać w moim życiu to się zupełnie nie przełożyło na nic. Po za oczywiście szacunkiem ludzi którzy słuchali Illusion i miłością do tego co robiliśmy. Może to jest najważniejsze. Bo co mogło by być innego? Jakieś apanaże z tego, że byliśmy kimś? Mnie to nawet cieszy, że to tak się złożyło. Po prostu życie takie jest. Ta walka, tworzenie wszystkiego od nowa sprawia że później można docenić to co jest.

Przy reaktywacji Illusion było łatwiej? Marka zespołu cały czas istniała w świadomości fanów?
Tak. Reaktywacja byłą dużo łatwiejsza.

Cofnijmy się może teraz do początku Twojej kariery. Jak to się stało, że zostałeś muzykiem?
Nie miałem planów zostać muzykiem. Chciałem natomiast być marynarzem. Chciałem pływać, zarabiać pieniążki i poznawać świat. Tak się po prostu złożyło, że na wczesnym etapie życia zakochałem się w dźwiękach, muzyce, w brzmieniu strun gitary, wibracji pudła rezonansowego i to mnie wiodło od kroku do kroku. Najpierw fascynacja dźwiękiem później fascynacja piosenkami, muzyką, która do mnie docierała…

Jaka muzyka Cię wtedy fascynowała?
Jako dziecko uwielbiałem The Beatles i płytę Rumour Fleetwood Mac. To jest dwóch wykonawców z mojego dzieciństwa którzy bardzo utkwili w mojej podświadomości. I od tego zaczęło się moje słuchanie.
Wszystko krok po kroku. Jeździłem do wuja pięć lat starszego ode mnie, który już grał na gitarze. Pokazywał mi akordy i zostawiał na godzinę bym je tłukł aż palce mi zdrętwiały. To były piękne rzeczy bo się chciało, bo się chciało wydobyć czysty dźwięk akordu z gitary. Były takie malutkie, przepiękne zwycięstwa. A później to się potoczyło już. Koledzy też grali, jeden z nich okazał się człowiekiem któremu na poważnie chodzi po głowie granie, więc  w dwójkę zaczęliśmy coś tam kombinować, szukać ludzi itd.

Jesteś wokalistą, gitarzystą, komponujesz, piszesz teksty. Czy można powiedzieć, że jesteś muzykiem kompletnym?
Absolutnie nie, nie znam nut, nie potrafię zapisać melodii w formie nutowej. Nie nazywam się muzykiem. Jestem co najwyżej twórcą, grajkiem, bardem ale na pewno nie muzykiem. Muzyk to jest ktoś kto czyta nuty przede wszystkim.

A który z tych etapów sprawia Tobie największą przyjemność? Tworzenie czy granie?
Wszystko. Każdy etap jest ważny i każdy etap daje satysfakcję. Choć czasami wydaje mi się , że najchętniej siedziałbym w studio ale gdy przyjdzie zagrać koncert czy to z zespołem czy sam to przychodzi do głowy myśl, że jednak wolę grać koncerty. To zależne jest od dnia i koncepcji jaka jest w głowie w danej chwili. Czasem fajniej jest zagrać koncert a czasem fajniej siedzieć w studio.

Zatrzymajmy się na chwilę przy etapie tworzenia. Co najpierw teksty czy muzyka?
Zazwyczaj muzyka. Ale zdarza się tak, że najpierw powstaje tekst. Na przykład, teraz jestem w trakcie szykowania płyty solowej i tak się zdarzyło, że do dwóch dziwnych kompozycji najpierw powstały teksty. Różnie to bywa. Lecz za zwyczaj najpierw powstaje melodia, kompozycja i do tego dopisuje tekst.

Bardziej czujesz się wokalistą grającym na gitarze czy śpiewającym gitarzystą?
Wydaje mi się, że lepiej mi idzie śpiewanie niż granie na gitarze, więc raczej wokalistą grającym na gitarze. Uwielbiam gitarę ale nigdy nie byłem Satrianim bądź innym w ten sposób pojechanym gitarzystą. Gitara jest narzędziem do tego aby budować to co ma wokal powiedzieć.

Na swoim profilu Facebookowym bardzo często komentujesz obecną sytuację polityczną. Czy polityka inspiruje Cię do pisania tekstów?
Słowo inspiruje ma w sobie taką pozytywna nośność a do polityki mam zdecydowanie negatywne odczucia i jeżeli negatywna rzecz może inspirować to owszem. Polityka to jest tworzenie ram rzeczywistości w których musimy się poruszać, prawnych i społecznych. Jeżeli jest kiepska to doskwiera w bardzo wielu aspektach życia. Wybieranie poważnych ludzi z poważnym podejściem do rzeczywistości jest bardzo istotne. Nie można się kierować sympatią biorącą się z tego, że ktoś ma fajną twarz bądź też jest wesołkowaty lub miło wygląda albo jest z opcji która jest nam bliska. Trzeba posłuchać co ma do powiedzenia. Zazwyczaj to są tylko obietnice . Poziom polityki w naszym kraju jest coraz niższy niestety. Polityka stała się formą zarobkowania, znalezienia sobie miejsca aby się nie wysilać a zarobić forsę. Ja tak to widzę. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że jest wielu polityków, którzy zupełnie inaczej na to patrzą i są poważnymi ludźmi ale oni giną w tym zalewie przeciętności i pasożytnictwa. Ich głosy są mało słyszalne.

Teksty piszesz pod wpływem tych negatywnych odczuć?
Jestem z tych, którzy pokazują, że szklanka jest do połowy pusta a nie pełna. Ale ta pustota, to zło, które dostrzegam nie jest po to żeby rzucać nim jak gównem po ścianach tylko po to żebyśmy to zło dostrzegli i mogli na nie zareagować.

Naprawić?
Jeżeli się nie da naprawić to przynajmniej więcej nie popełniać tego zła. Zakopać w piachu. Niektórzy potrafią pisać o pięknie świata. Mimo ,że ja dostrzegam to piękno, kocham życie i ludzi, to tak samo ich nie lubię i widzę ile robią zła w naszej wspólnej przestrzeni.

Czy z perspektywy artysty w Polsce można na muzyce zarobić? Jak to było w latach 90-tych a jak teraz wygląda sytuacja?
W latach 90-tych gdy Illusion było na fali to się słabo żyło. Wbrew pozorom forsy mieliśmy mało. Było z tego co zagraliśmy a i tak część szła na spłatę sprzętu. Też nieźle bawiliśmy się, więc po trasie jak przyjeżdżałem do domu ciężko było powiedzieć ile się przywiozło żeby nie zdenerwować i nie zmartwić żony. Nigdy to nie było łatwe jak się nie było mainstreamie. Illusion pomimo, że było kochane i szanowane nigdy nie było w mainstreamie, nigdy nie zarabiało wielkich pieniędzy, nigdy nie sprzedawało wielkich nakładów poza początkowym bumem gdy pierwsze trzy albumy rozeszły się w nakładzie po 70 tysięcy. Ale powiedzmy Kombi sprzedawało wtedy po pół miliona, więc to nie jest żadne osiągnięcie. W moim wypadku aby zarobić aby utrzymać się na godnym poziomie muszę pracować na trzech etatach czyli grać w dwóch zespołach i solowo. Nikt też nie liczy moich kosztów, zabrano mi koszty uzyskanie i nikt nie liczy ile muszę wydać na struny, na paliwo, na wynajęcie sali na próby. Nie żalę się tylko mówię jak jest. Muszę radzić sobie w każdej sytuacji. Jestem prawdziwym kapitalistą, który zatrudnia ludzi, wytwarzam produkt i go sprzedaję i sam go reklamuję.

Można powiedzieć, że jesteś firmą kompletną?
W pewien sposób tak ale i tak nazywają mnie lewakiem bo serce mam otwarte i empatyczne. Zauważyłem, że to klucz wytrych gdy ktoś ma serce to dla skurwieli jest lewakiem. Czyli aby żyć trzeba po prostu grać koncerty. Ale tak powinno być. To jest moim zdaniem praca tego w cudzysłowie muzyka. Masz grać piosenki i dawać je ludziom a nie tylko nagrywać.

Na ostatniej płycie studyjne Illusion „Opowieści” trochę poeksperymentowaliście z dźwiękami. Pojawiają się motywy etniczne, trochę bluesa, elementy jazzu. Czym zaskoczycie fanów na nowej płycie, której premiera zaplanowana jest na 9-go marca?
Tym, że nie będzie żadnych poszukiwań, tylko ostre napierdalanie od początku do końca. Powrót do korzeni Illusion, do drugiej, trzeciej płyty. Tak nam grało w duszach, takie kompozycje wychodziły więc nie chcieliśmy od tego uciekać i na siłę szukać czegokolwiek czego w nas nie ma. Na pewno jest to nowa jakość, jest to Illusion XXI wieku ale słuchać gdzieś tamten klimat, może nie odniesienia dźwiękowe ale klimat tego buntu, złości, niezgody.

Twoja żona określiła tą płytę jako mroczna?
Tak. Jak słuchała tej płyty to ją zdołowała.

Mroczna w warstwie tekstowej czy muzycznej?
W warstwie tekstowej. Połączenie warstwy tekstowej z muzyczną sprawiało, że poczuła się zdołowana, przytłoczona tą płyta, nie ma tam dla niej wesołości. A ja tam dostrzegam parę światełek w tunelu, ale to wszystko zależy od wrażliwości odbiorcy.

Z niecierpliwości czekam na nową płytę i bardzo dziękuję za rozmowę.
Dziękuję.

Komentarze: