Dlaczego sięgnął po gitarę elektryczną i chciał robić dużo hałasu? Co sprawiło, że wyjechał na jakiś czas do dalekiego Mali? Czy koncert na Rawie Blues w pięknej sali NOSPR-u będzie dla niego dużym wyzwaniem? Na te i inne pytanie poznacie odpowiedzi czytając wywiad z Martinem Harley'em – brytyjskim muzykiem i obieżyświatem, jedną z gwiazd 38 Rawa Blues Festival. Wystąpi na nim w duecie z amerykańskim kontrabasistą Danielem Kimbro. Akustyczny, korzenny blues zabrzmi 28 września w Katowicach. Naprawdę warto tam być!
Martin Harley
Wydaje mi się, że bardzo dużo podróżujesz i lubisz konfrontację z nowym słuchaczem. W końcu dotrzesz do Polski. Czujesz ekscytację ?
Podróże miały zawsze wielki wpływ na moja muzykę. Związek z publicznością podczas koncertu jest dla mnie bardzo ważny i pozwala identyfikować te same emocje często między bardzo odmiennymi kulturami. Muzyka jest jedynym językiem, który pozwala na wspólne dzielenie przeżyć bez względu na kraj, rasę czy grupę społeczną. Rzeczywiście jestem bardzo podniecony tym, że będę w tym roku częścią festiwalu Rawa i że po raz pierwszy razem z Danielem Kimbro przyjedziemy do Polski.
Czego słuchałeś w domu w młodości ?
Dużo podróżowałem z rodzicami. W domu i w samochodzie puszczali kasety z muzyką Dire Straits, Boba Marley’a, grupy The Smiths. To zapamiętałem z dzieciństwa. Kiedy zacząłem grać na gitarze pojawił się blues. Takim artystą, który otworzył mi szeroko oczy na muzykę był Ry Cooder. Podróżował, współpracował z różnymi, spotykanymi muzykami. Pięknie grał na gitarze slidem, chociaż wcale nie grał bluesa.
Dlaczego wybrałeś gitarę ?
Bo jest bardzo poręczna, możesz ją wziąć z sobą gdziekolwiek się udajesz. Jest też świetnym narzędziem do tworzenia piosenek. I w końcu gitary są wyjątkowo piękne.
Prawdopodobnie jak to często bywa, zacząłeś od gitary akustycznej a potem była elektryczna ?
Oba rodzaje gitar są mocną podstawą brzmienia mojej muzyki. Staram się zawsze wybierać gitarę, która najlepiej oddaje nastrój i charakter piosenki. Może dlatego u mnie najpierw była gitara elektryczna, bo tak słyszałem swoją muzykę. Gitara akustyczna była później.
Zwykle młodzi gitarzyści starają się założyć zespół. Ty też tak postąpiłeś ?
Tak, jak byłem młody chciałem grać głośno, żeby zrobić wrażenie na dziewczętach. W rękach gitara Gibson Les Paul, długie włosy i czad na całą ulicę. A do tego jeszcze przemysł gitarowy w tym czasie promował zestaw wzmacniaczy Marshall robiących naprawdę duży hałas. Miałem w tym czasie dużą zabawę. Stwierdziłem jednak, że moje pisanie piosenek zaczęło się rozwijać, dopiero kiedy poświęcałem coraz więcej czasu na granie na gitarze akustycznej.
Granie na gitarze akustycznej na kolanach czyli lap guitar, to bardzo oryginalna technika. Jak to się stało, że opanowałeś ten sposób gry ?
W ten sposób gra na gitarze Kelly Joe Phelps. Jest absolutnie zachwycającym gitarzystą i śpiewakiem. W latach 90. zobaczyłem go na żywo w Union Chapel w Londynie i po tym koncercie postanowiłem opanować ten sposób gry najlepiej jak potrafię.
Pamiętasz swój pierwszy występ przed publicznością ?
Dokładnie to pamiętam, chociaż wolałbym zapomnieć. Byłem przerażony i myślę, że wypadłem strasznie. Grałem bluesa na małej scence w domu przyjaciela mojego kolegi. Teraz jestem wdzięczny ojcu za ten moment, bo mimo nerwów, przekroczyłem pewien próg. Ojciec często zawoził mnie na występy i wspierał moje kolejne kroki kariery.
Kiedy poczułeś zainteresowanie muzyką afroamerykańską, konkretnie bluesem ?
Raczej to ta muzyka mnie dopadła w formie kasety magnetofonowej z nagraniami Roberta Johnsona. Jego śpiew i gitara, brzmienie muzyki, od razu do mnie przemówiły. To było takie surowe, nie wyprodukowane, zupełnie inne od wszystkiego co słyszałem w radiu w latach 80. Kiedy byłem młodszy, trudno było dotrzeć do informacji o wykonawcach bluesa z Delty. W przerwach miedzy studiami, zatrudniłem się w sklepie płytowym. Tam nauczyłem się najwięcej o muzyce od właściciela i wielu wyrobionych klientów. Wtedy odkryłem również Toma Waitsa.
Słyszałem, że 10 lat temu pojechałeś aż do Afryki . Również z powodu muzyki ?
Tak, nakłonił mnie do tego Ry Cooder dzięki płycie którą nagrał z Ali Farke Toure. To słynna płyta Talking Timbuktu. W moim życiu pojawiła się taka okazja, żeby pojechać do Mali i zagrać z tamtejszymi muzykami. Wskoczyłem w to bez wahania. Wszystko miało posmak wielkiej przygody, bo podróżowałem po Mali na motocyklu.
Grasz solo, z zespołem i ostatnio w duecie. Lubisz zmiany ?
Dlaczego nie ? Lubię wszystkie te sytuacje. Jest coś bardzo wyzwalającego kiedy podróżujesz sam po świecie i grasz solo. Z drugiej strony bardzo ożywczo działa moc zespołu, który czujesz za sobą na scenie. Kilka ostatnich tras koncertowych pokazały mi trzecią drogę, kiedy gram w duecie z Danielem Kimbro. Teraz jestem w trakcie pisania utworów na nową płytę, którą zamierzam nagrać z całym zespołem.
Zdaje się Daniela Kimbro spotkałeś w Nashville. Jak do tego doszło ?
Poznaliśmy sie dzięki wspólnemu przyjacielowi, Stan’owi Lewis’owi. Doszło do wspólnego jamu na scenie podczas pewnego festiwalu w Tennessee. Od pierwszej chwili poczułem, że chcę popracować nad projektem w którym będą tylko dwa proste instrumenty akustyczne, gitara slide i kontrabas. Te instrumenty bardzo dobrze się razem komponują.
Jesteś aktywny na scenie sporo lat. Co było jak dotąd, największym zwrotem w twojej karierze ?
W moim przypadku nie było takiego jednego zwrotu, lecz raczej wiele małych zwrotów następujących po sobie. Prawdę mówiąc w zupełności mi to wystarcza i zachęca do grania przez resztę mojego życia. Pomocni byli w rozwoju kariery inni znani artyści, którzy zaprosili mnie na trasy koncertowe. Bardzo wspierali mnie James Morrison i Beth Hart. Miałem również szczęście, że moja muzyka zaistniała w wielu programach telewizyjnych. Takie wydarzenia pozwalają dotrzeć do szerszej publiczności.
Jesteś zapraszany na pokazy i warsztaty instrumentalne. Wygląda na to, że jesteś ekspertem w świecie gitar. Lubisz to...
Zawsze jestem zainteresowany gitarami i lubię spotykać sie z budowniczymi gitar. Byłem niedawno na pokazach B & G Guitars i Hobo Guitars. Niemiecki lutnik Andreas Cuntz zbudował gitarę, której używam na koncertach. Jednak nie sądzę, żebym był już ekspertem . Jest jeszcze dużo nauki przede mną.
Wystąpisz w pięknej sali filharmonicznej w Katowicach. Dla artysty bluesowego to raczej wyjątkowe miejsce na koncert. Na festiwalu Rawa Blues grali tam Eric Bibb i Corey Harris. Czy to jest wyzwanie dla ciebie ?
Właśnie obejrzałem sobie zapis koncertu Keb' Mo’ na Rawie. Muszę powiedzieć, że sala i jej akustyka są niezwykłe. Daniel i ja mieliśmy już możliwość koncertowania w salach stworzonych dla muzyki klasycznej. Sądzę, że nasz duet zabrzmi bardzo dobrze w sali NOSPR w Katowicach. Wyzwanie polega głównie na tym, żeby zagrać najlepiej jak się potrafi i żeby intymny klimat klubu umiejętnie przenieść do dużej przestrzeni.
Rozmawiał: Ryszard Gloger