Karim Martusewicz (Voo Voo, Karimski Club): "Dzieci są bardzo mądrym i wymagającym, a zarazem krytycznym odbiorcą"

Karim Martusewicz (Voo Voo, Karimski Club): "Dzieci są bardzo mądrym i wymagającym, a zarazem krytycznym odbiorcą"

Zapraszamy do lektury naszego najnowszego wywiadu z Karimem Martusewiczem – muzykiem zespołów Voo Voo i Karimski Club!

Rozmowę przeprowadził Sebastian Griszek.

SEBASTIAN: Pretekstem do naszej rozmowy jest Twoje najnowsze wydawnictwo pod szyldem Karimski Club – „Dla Dzieci”. Kto należy do tego elitarnego klubu? Z kim tworzysz ten projekt?

KARIM: Projekt ten od blisko 10 lat sobie ewoluuje. Jest to grupa moich przyjaciół. Nie jest to zespół z określoną, stałą liczbą członków. Są to ludzie, z którymi w danym momencie coś mnie łączy muzycznie, ale też wieloletni towarzysze, z którymi działam od zawsze. W tej chwili w większości są to moi wychowankowie, którzy mieli po paręnaście lat, gdy do mnie uczęszczali na warsztaty, a teraz wyrośli na wspaniałych muzyków.

Skąd pomysł na nagranie płyty skierowanej do najmłodszych słuchaczy?

Zaczęło się wszystko od tego, że jako Karimski Club nagrywaliśmy muzykę do serialu „Kuba i Śruba”, produkowanego przez Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Ilustrowałem muzycznie przygody następców Bolka i Lolka, czyli właśnie Kuby i Śruby. Na początku powstała piosenka, która jest na napisach końcowych. Motywy muzyczne z serii krążyły sobie przez parę lat po moim studio i w mojej głowie. A że mam dzieci i świat dziecięcy jest mi bardzo bliski, pomyślałem aby zrobić z tych motywów piosenki i wydać płytę dla dzieci. Namówiłem do współpracy Bartka Kudasika, autora tekstu do piosenki „Kuba i Śruba”, a na codzień muzyka i tekściarza Zakopoweru – no i zaczęliśmy pisać.

Jak to się stało, że płyta ta wspiera Fundację?

Kiedy już praca nad nagraniami nabierała tempa i myśleliśmy o wydaniu, powstał konflikt w mojej głowie dotyczący podziału zysków z płyty. Bo nawet, jeżeli płyta zarobi złotówkę, to trzeba to jakość podzielić. Na płycie występują dzieci, a ja jestem przeciwnikiem, aby dzieci zarabiały. Wpadłem na pomysł, ażeby zrobić to w drugą stronę – niech dzieci zarobią, ale na inne dzieci. Dlatego tytuł „Dla Dzieci” nie jest przypadkowy i można go czytać dwuznacznie. Tutaj jak z nieba spadł mi post Szymona Majewskiego, który od lat wspiera Fundację Spełnionych Marzeń. Skontaktowałem się z Szymonem. Wystarczyły dwa telefony i tak powstała cała koncepcja, aby była to płyta dla Fundacji.

Do nagrania płyty „Dla Dzieci” zaprosiłeś znakomitych gości. Możesz coś więcej o tym opowiedzieć?

Uważałem, że teksty są momentami zbyt trudne, aby wszystkie je wykonywały dzieci. Po prostu, mogłyby sobie z nimi nie poradzić. Pomyślałem więc o zaproszeniu do nagrania płyty znajomych dorosłych wykonawców. Pierwszymi, jacy przyszli mi do głowy byli aktorzy, Maciek Stuhr i Bartek Topa. Na płycie jest też utwór rockowy, pomyślałem więc o Organku. Tomek jak tylko usłyszał, że to płyta dla chorych dzieci, bez chwili zawahania się zgodził. Nawet nie chciał ode mnie „demówek”. Przede wszystkim robiłem dobór wykonawców słuchając utworów. To nie było tak, że na siłę chciałem kogoś ściągnąć, tylko gdy jakiś utwór skojarzył mi się z konkretnym wykonawcą, oczywiście z grona moich znajomych, przyjaciół to, łapałem za telefon i dzwoniłem. Do Grzesia Markowskiego też zadzwoniłem. Grzegorz zaproponował, że zapyta Patrycję, czy może by też zaśpiewała. I tak właśnie mniej więcej wyglądał dobór gości na płytę.

Co było najtrudniejsze we współpracy z tak różnorodną grupą artystów?

Najtrudniej było znaleźć termin, aby wszystkim pasowało, by się spotkać w studio na próby, a potem na nagrania. Dlatego też płyta nagrywała się blisko rok, a były plany, że wszystko ma potrwać 2 miesiące, bo w normalnych warunkach tyle by to trwało.

A co najmilej wspominasz z sesji? Może były jakieś zabawne sytuacje?

Były i długie sesje nagraniowe i krótkie. Jedną z krótszych sesji była ta, gdy do studia przyjechała rodzina Markowskich. Zwłaszcza szybkość pracy Grzegorza jest porażająca. Pomimo tego, że nie znał piosenki i uczył się jej na bieżąco przy mikrofonie, to nie zdążyłem się dobrze rozsiąść na kanapie w reżyserce, a piosenka była już nagrana. Współpracę z Szymonem Majewskim wspominam też z uśmiechem na twarzy. Szymon prywatnie jest człowiekiem bardzo stonowanym, zupełnie innym niż ludzie znają go z ekranu. Natomiast podczas nagrania się tak wkręcił, że mieliśmy w studio Szymon Majewski Show. Z Bartkiem Topą, tak jak i z Tomkiem Organkiem mieliśmy też przemiłe, długie sesje nagraniowe. Długie, bo były anegdotki, historyjki, ploteczki... Pamiętam, że Maciek Stuhr się bardzo spieszył, bo przyjechał do Warszawy pomiędzy jakimiś spektaklami i próbami. Coś w tekście mu nie bardzo pasowało. Zapytał, co ma robić. Zaproponowałem, żeby improwizował. Zaczął śpiewać coś o wstrętnym babsku, a na koniec, gdy już zaśpiewał to, co miał zaśpiewać, usłyszał solo trąbki, popatrzył na mnie przez szybę i powiedział: „A ty dmuchaj w tę trąbę, to może schudniesz trochę”. Na szczęście realizator nie wyłączył jeszcze nagrywania i fragment ten został na płycie.

Czym różni się komponowanie muzyki dla dzieci od pisania dla dorosłego odbiorcy?

Z mojego punktu widzenia to właściwie niczym. Trzeba tylko pamiętać, że w muzyce dla dzieci trzeba tym bardziej pilnować jakości i nie ma tutaj skrótów. Dzieci są bardzo mądrym i wymagającym, a zarazem krytycznym odbiorcą. Dzieciom trzeba dostarczać sztukę najbardziej uczciwą i na bardzo wysokim poziomie. A jednocześnie utwory nie mogą być bardzo skomplikowane, aby ich nie odstraszyć. W utworach dla dzieci musi być uchwycona w sposób profesjonalny prostota, ale nie prostactwo.

Przy okazji tej rozmowy nie mogę nie zapytać Cię o Voo Voo. Są już jakieś plany związane z nową płytą?

Już jesteśmy po nagraniu materiału na nową płytę. W trasę ruszamy w marcu.

A jakie są Twoje solowe, muzyczne plany?

Z dziećmi robimy coś świątecznego, płytę z kolędami. Na przyszły rok natomiast planujemy muzyczny comeback mojej żony Sylwii.

Dziękuję bardzo za rozmowę!

 

korekta: Mateusz M. Godoń

Komentarze: