Zapraszamy na nasz wywiad z wokalistą grupy LaNinia, Mateuszem Popisem. Więcej o ich najnowszej płycie TUTAJ.
- Spotykamy się podczas premiery Waszej drugiej studyjnej płyty "Tyrant". Dlaczego taki tytuł i kim jest tytułowy Tyran/Despota?
- Tytuł nasunął się po tym, jak napisane zostały 3 utwory, wszystkie traktowały o jednostce, o tym złym pod różnymi formami. Wydawało się to na tyle znaczącym i silnym słowem, że warto by było podążyć tym nurtem i pod tą tematykę napisać cały album. Tytułowy despota jest rozbity na różne formy. Każda piosenka to inna metafora tego słowa, inna historia.
- Działacie na rynku muzycznym stosunkowo od niedawna, bo od 2018 roku, jak to się wszystko zaczęło?
Daniel miał w głowie pomysł na projekt na długo przed 2018 rokiem. Dopracowywał utwory, zbierał pomysły i tworzył muzykę. W tym wszystkim pomagał mu Janusz – razem mieli wizję jak to ma wyglądać i jak brzmieć, bardzo spójną z resztą – mają bardzo zbliżone gusta muzyczne, słuchają podobnej muzyki. Instrumentalnie „Loneliness” był skończony w 2017 roku, gitary i bas nagrał Daniel, ścieżki perkusji zarejestrował Antek Cepel. W tamtym czasie, równolegle graliśmy z Danielem w innym zespole, który kończył działalność, a Daniel szukał wokalisty – więc zapytał, czy nie chciałbym zaśpiewać. Oczywiście zgodziłem, bo muzyka, którą skomponował jest bliska mojemu sercu. Później dołączył Sergiusz na basie i Joachim, którego później zastąpił Karol na perkusji.
- Jak wyglądał proces powstania płyty? Wiadomo z jakim okresem teraz mamy do czynienia i czy to utrudniało nagranie albumu?
Relatywnie to, że mamy teraz pandemię nie wpłynęło w znaczący sposób na nagrywanie płyty. Utwory nie są tworzone na próbach, nie przerzucamy się pomysłami. Daniel nagrywał wszystko w swoim studiu, przyjeżdżałem do Niego i wymyślaliśmy ścieżki wokalne. Gdy nagrywaliśmy drugą część płyty wpadał jeszcze Sergiusz, żeby trochę urozmaicić melodie. Wszystko było poukładane logistycznie, więc akurat tutaj nie było opóźnień. Cały album nagrywany był w dwóch częściach - w 2020 roku pierwsze 4 utwory, bo pierwotnie miała to być EPka i od kwietnia tego roku, kiedy okazało się, że musimy nagrać cały album.
- Na płycie mamy do czynienia z utworami w języku angielskim. Dlaczego nie śpiewacie po polsku, tylko w języku Szekspira?
Takie założenie miał Daniel, w pełni się z tym zgodziłem, bo jeśli chodzi o mnie – słucham głównie muzyki po angielsku, więc było to dla mnie bardziej naturalne. Łatwiej jest mi też pisać w tym języku, przekazać to, co chcę powiedzieć. Od strony wokalnej jest to też trochę prostsze technicznie, bo angielski ma dużo mniej twardych spółgłosek, niż Polski.
- Zaprosiliście do kilku utworów znakomitych gości...
Tutaj znowu muszę powiedzieć, że zdaliśmy się na Daniela, którego darem jest to, że potrafi nawiązywać kontakty i robi to zupełnie naturalnie. Przełożyło się na to, że mamy wielu znakomitych gości na tej płycie, którzy dodają kolorytu i animuszu całej płycie. Jest Jarosław Niemiec z zespołu Saratan, który skomponował i nagrał wszystkie etnicznie partie w Eclipse of Humanity i Exterminate, mamy Małgorzatę Gwóźdź, która robi genialny klimat, podkreślając to co gra Jarek. Jest Piotr Luczyk, który gra solo w „Mandatory Suicide i jest Rafał Taracha w „Malum in se”. Na dobrą sprawę – Rafał wyznaczył kierunek wokali na pierwszej płycie, bo pierwotnie to On miał być wokalistą LaNinii, ale na przeszkodzie stanęła odległość i uważam, że świetnym pomysłem było to, żeby nagrał cały utwór na „Tyrant”.
- Jak myślicie komu przypadnie do gustu Wasz krążek?
Ciężko mi to ocenić, bo brzmimy dość nowocześnie, a mimo wszystko utwory mają klasyczną strukturę. Najważniejszym było dla nas to, żeby po przesłuchaniu utworu czuć, że zrobiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby on podobał się nam. Staraliśmy się znaleźć balans między ciężarem, a przebojowością i melodią. Pod wieloma względami płyta jest cięższa, niż nasz debiut, ale mimo wszystko jest zróżnicowana jeśli chodzi o dynamikę utworów. Jeśli chodzi o całokształt, czuć tu trochę Sepultury, Slayera, Acid Drinkers, Slipknota i myślę, że jeśli jesteś fanem tych zespołów – możesz znaleźć coś dla siebie.
- Na płycie znalazł się cover Slayera. Darzycie wyjątkowym sentymentem tę grupę?
Oczywiście, to wielki zespół, który wyznaczył trend, ukształtował muzykę metalową. Nadal jest dla nas inspiracją. Pomysł na nagranie ich utworu wpadł wtedy, kiedy ogłosili zakończenie kariery i stwierdziliśmy, że dobrym pomysłem byłoby oddać hołd, za to ile zrobili dla muzyki. Wyzwaniem było nagraniem go w ten sposób, żeby nadać mu naszego sznytu, ale jednocześnie szanując pierwowzór.
- Drugą płytę wydaliście w wytwórni Metal Mind Productions. Jak Wam się współpracowało jednym z największych wydawców w Polsce, a na pewno największym jeśli chodzi o muzykę metalową?
Przede wszystkim jest to wielki zaszczyt, że udało nam się podpisać kontrakt z tak legendarną wytwórnią, szczególnie w czasach pandemii jest to coś niesamowitego. Dla każdego z nas to spełnienie marzeń. Sama współpraca była świetna. To bardzo wiele znaczy dla każdego z nas, dlatego robiliśmy wszystko co w naszej mocy, żeby muzycznie wejść na jak najwyższy poziom jednocześnie trzymając się terminów.
- Zapewne teraz promujecie swój album, gdzie będzie można Was zobaczyć w najbliższym czasie?
Aktualnie szlifujemy materiał na próbach, żeby być przygotowani na koncert. Nie mogę teraz podać konkretów, ale na koniec zimy i wiosnę szykujemy się do uderzenia. Nie możemy się doczekać tego co nadchodzi. Będzie kilka niespodzianek, tym bardziej, że jesteśmy spragnieni koncertów – w końcu o to chodzi w graniu w zespole.
- Czego wam, oprócz zdrowia, możemy życzyć na nadchodzący 2022?
Myślę, że udanej promocji nowej płyty i możliwości dotarcia do jak największej liczby ludzi, bo oprócz spełniania naszych marzeń, to robimy to właśnie dla Nich. Oby pandemia nie pokrzyżowała nam planów!