Ewelina Flinta: "Nie jesteś sama"

Ewelina Flinta: "Nie jesteś sama"

„Przeraża mnie, jak ogromny jest to problem i jak bardzo mamy nieświadome społeczeństwo. To naprawdę jest szokujące, ile kobiet codziennie jest krzywdzonych” - artystka w szczerej i osobistej rozmowie opowiada o akcji „Możesz mi powiedzieć”. Zadaniem akcji jest wysłanie informacji ofiarom,  że mają z kim o tym porozmawiać i zwrócić się po pomoc.

Pretekstem do naszej rozmowy jest akcja „Możesz mi powiedzieć”, która została zainicjowana przez Ewelinę w ramach 16 Dni Przeciwko Przemocy.

Kobietom, które stały się ofiarami molestowania i przemocy seksualnej przekazujemy informację, że mają o tym, komu powiedzieć. Mogą o dowolnej porze dnia i nocy zadzwonić na przykład na numer Niebieskiej Linii: 116 123, ale również Feminoteki: 888 88 33 88. Dla osób pochodzących z Ukrainy: 888 88 79 88. Po drugiej stronie telefonu są wykwalifikowane osoby, które je wysłuchają i pomogą. Niestety wiele kobiet milczy ze strachu przed ostracyzmem, zemstą sprawcy czy problemami w pracy i w domu. Z badań Beaty Gruszczyńskiej wynika, że 11,5 procent kobiet doświadczyła w życiu gwałtu lub usiłowania gwałtu. W Polsce przemoc fizyczna lub seksualną spotyka co roku 800 tysięcy kobiet, a 100 tysięcy doświadcza przemocy seksualnej. Oficjalnie co roku 30 tysięcy Polek zostaje zgwałconych. Na policję zgłaszają się tylko nieliczne.

Napisałam jakiś czas temu utwór „Panno Chłód”, w którym wytykam, co mówi się kobietom już od najmłodszych lat. Wychowuje się nas w kulturze, w której wyzywające ubranie, często jest powodem zrzucania winy na ofiarę.

Myślisz, że państwo i system są dziś po stronie ofiar?

Nie wiem, czy chcę wchodzić w taką dyskusję. Mam natomiast wrażenie, że system nie działa tak, by kobiety czuły się bezpiecznie, komfortowo i chciały te przestępstwa zgłaszać. Więc jeśli tak jest, to niech każdy sobie odpowie na pytanie, czy państwo jest po stronie ofiar. Kobiety z każdej strony słyszą słowa, że „została zgwałcona, no ale mogła tam nie iść” i koszmarne „sprowokowała go”.

To straszne, gdy ktoś tak mówi.

Tak, ale zauważ, że od dzieciństwa rodzina i społeczeństwo, wkładają nam do głowy, że mamy np. nie ubierać zbyt krótkich spódniczek, omijać niektóre miejsca, nie zachowywać się wyzywająco. Mówiąc coś takiego, już się nam sugeruje, że gdy ubierzemy tę przysłowiową krótką spódniczkę, wina spada na nas. To nadal norma, że winą obarcza się kobiety! Doprowadza to do tego, że kiedy kobieta pada ofiarą molestowania czy przemocy seksualnej, zaczyna analizować to wszystko, co słyszała przez całe życie i bardzo często dochodzi do wniosku, że faktycznie mogła zachować się inaczej. Zadaje sobie pytanie: „A może to rzeczywiście moja wina”? A przecież nie kobieta jest sprawcą czynu, tylko ofiarą. Trzeba o tym pamiętać.

Kobiety nie zgłaszają tych spraw, bo z góry zakładają, że idąc na policję, nikt im nie pomoże?

Tak, ale (powtórzę to jeszcze raz) myślę, że przede wszystkim chodzi o to, że kobiety przestają mówić, bo od zawsze wmawia nam się winę. Jeśli nie jesteś w stanie powiedzieć nikomu, tym bardziej nie powiesz tego na posterunku. Dochodzi do tego aspekt prawny, bo w Polsce za gwałt uznawany jest czyn, w którym jednocześnie doszło do aktu przemocy. Jeśli tej przemocy nie było, bo ofiara była zbyt przerażona, żeby się bronić, to według polskiego prawa do gwałtu nie doszło.

Ofiary nie zgłaszają tych spraw, ale i często nie mówią o tym nawet swoim najbliższym.

A to bardzo ważne, by zrzuciły z siebie ten ciężar i opowiedziały o tym swojej rodzinie czy przyjaciółce. Chociaż z tym też bywa różnie. Czasem bliscy też obwiniają ofiarę. Te wszystkie stereotypy są bardzo mocno zakorzenione w naszym społeczeństwie. Ale są osoby, które wiedzą, jak pomagać.

Biorąc pod uwagę, że niekiedy lepiej wygadać się komuś obcemu, osoby, które odbierają telefony pomocowe, mają dużo pracy?

Osoby pracujące w chociażby Niebieskiej Linii przyjmują telefony od wszystkich: kobiet, mężczyzn, dzieci, osób ze społeczności LGBT+, ofiar przemocy domowej, seksualnej i psychicznej. Zgadzam się z tym, co powiedziałeś o otwieraniu się przed obcymi. Wie o tym każdy, kto był pod opieką psychoterapeuty. Jest to pewnie spowodowane tym, że z tyłu głowy pojawia się myśl: specjalista zna wiele podobnych przepadków. Niewiele więc go zaskoczy, wie jak pomóc nam się otworzyć i co ważne... bliskim często nie mówimy, bo nie chcemy ich martwić czy ranić.

W którym momencie granica zostaje przekroczona i możemy już mówić o molestowaniu, a nie o żarcie czy o podrywie?

W Polsce, ale oczywiście nie tylko w naszym kraju, tak wychowuje się dzieci, że nie uczy się ich, gdzie stawiać swoje granice. Choć oczywiście coraz więcej jest świadomych rodziców, mówiących, których rzeczy nie powinno się robić. Nie do końca można mieć z kolei żal do pokolenia naszych rodziców i dziadków, które wychowało się w społeczeństwie jeszcze silnie straumatyzowanym przez wojnę lub po prostu w ogromnej niewiedzy. Zwykle kalkowano metody poprzednich pokoleń. Odpowiadając na twoje pytanie - sytuacja przestaje być śmieszna, gdy kobieta czuje się niekomfortowo i źle. Problem polega jednak też na tym, że uczy nas się pokornie lub z uśmiechem znosić np. klepnięcie w tyłek. A wszystko zaczyna się już w przedszkolu i szkole: pociągniecie za warkocz, niechciane całusy, szarpanie. Uwierz mi, że wiele dojrzałych kobiet nie jest do końca świadomych czy to, co wydarzyło się (przed chwilą lub kilka lat temu) było już molestowaniem. Kiedy zaczyna się im zadawać pytania typu: „Jak się wtedy czuły”?, „Czy to było miłe”?, to dochodzą do wniosku, że nie było to wcale takie zabawne, jak wydawało się na początku. Dziewczyny, kobiety tylko się uśmiechają lub „zamrażają”. Nie reagują. To strasznie smutne.

Warto dodać, że z molestowaniem może spotkać się piosenkarka, pani, która pracuje w supermarkecie czy dyrektorka w dużym banku.

Kompletnie nie ma znaczenia wykonywany zawód, wiek czy z jakiej rodziny się pochodzi. Nie ma nawet znaczenia to, że kobieta jest asertywna. Jeśli osoba po drugiej stronie jest zdeterminowana do wyrządzenia kobiecie krzywdy, to zrobi naprawdę wiele, by osiągnąć swój cel. Nie będzie się przejmować tym, że kobieta odmawia. Tak to niestety wygląda. Podam ci przykład: słyszałam historię kobiety, która jest prezeską ogromnej firmy. Wracała do domu, w którym czekał na nią oprawca, mąż. Była ofiarą przemocy domowej. To naprawdę może dotknąć każdego. W naszym kraju spotykamy się niestety z ogromną akceptacją społeczną, obyczajową oraz prawną aktów, które powinny być piętnowane.

Co na co dzień możemy robić, by tych przypadków było jak najmniej? Jak możemy wpływać na świadomość ludzi?

Przede wszystkim edukacja. Przydałaby się też odpowiednia edukacja seksualna w szkołach, ale to temat, który kuleje od wielu lat. Na szczęście powstają programy, ale i genialne książki jak np. cudowna „Moonka”. To książka o dojrzewaniu dla dziewczynek i chłopców. Przeznaczona dla dzieci między 8 a 10 rokiem życia. Kładzie nacisk na to, co jest dobre, a co złe. Pomaga budować pozytywny i czuły język wobec siebie i swojego ciała. Kupując egzemplarz, rodzice mają też dostęp do podręcznika, kierowanego do nich. Dowiedzą się z niego, jak rozmawiać z dziećmi o dojrzewaniu. To ważne, by dzieciaki wychowywać tak, by rozumiały zmiany, jakie przechodzą i trudne emocje z tym związane. Z kolei świetną książką skierowaną do młodzieży jest „Sexed”, Anji Rubik.

Wcześniej wspomniałaś o piosence „Panno chłód”, która ma za zadanie nagłośnić tę akcję. Drżała ci ręka, gdy pisałaś tekst?

Trochę tak, bo w każdym zdaniu czułam ciężar, jakim nas się obarcza. To opowieść o kobiecie, dziewczynie, którą się przestrzega, poucza, a później, jeśli zdarzy się najgorsze, mówi się jej: „Chciałaś, to masz”. Im jestem starsza, tym częściej dociera do mnie, które sytuacje w moim życiu nie były okej i z dnia na dzień coraz więcej słyszę ich od koleżanek, przyjaciółek... Przeraża mnie, jak ogromny jest to problem i jak bardzo mamy nieświadome społeczeństwo. To naprawdę jest szokujące, ile kobiet codziennie jest krzywdzonych. Dowiaduję się tego z każdą kolejną rozmową.

Chcesz coś jeszcze dodać?

Przede wszystkim to, że o tym problemie jest z kim porozmawiać. Kobiety mają się, gdzie zgłosić po pomoc i nie są z tym same. Po drugiej stronie telefonu zawsze jest osoba nieprzypadkowa. To temat, o którym trzeba mówić. Otwarcie się, mówienie o nawet najtrudniejszych sprawach, jest wstępem do zmiany, nie tylko w swoim życiu, ale też w skali całego społeczeństwa. Zależało mi, by w tej akcji połączyć siły kilku organizacji, które są mi bliskie i z którymi już współpracowałam przy projekcie Luizy Staniec „Sounds Like Women” oraz by tą wspólną kampanią pokazać naszą solidarność, bo działamy przecież na rzecz wspólnego dobra. Wyraźnie razem, a nie przeciw sobie. Niebieska Linia, Feminoteka, Amnesty International - każda z tych organizacji pomaga ofiarom przemocy seksualnej. Każda w trochę inny sposób. Jestem ogromnie wzruszona, że z takim entuzjazmem dołączyły do tej kampanii i bardzo pomogły merytorycznie. To były długie rozmowy. Dołączyła do nas również firma Avon, prowadząca kampanię Avon Kontra Przemoc, która od lat wspiera kobiety doświadczające przemocy i m.in. przekazuje ze sprzedaży oznaczonych produktów środki finansowe dla Niebieskiej Linii. Cieszę się, że tak duże firmy włączają się w akcje społeczne. Dzięki nim mamy szanse zwiększać zasięg takich kampanii, a bardzo tego potrzebujemy, bo problem jest ogromny. Dotyczy prawie każdej dziewczynki i kobiety.

Rozmawiał: Marcin Misztalski

Komentarze: