Rock & roll i hard rock na Rawa Blues Festival? The Stone Foxes!

Rock & roll i hard rock na Rawa Blues Festival? The Stone Foxes!

Już za nieco ponad miesiąc 33. edycja Rawa Blues Festival, podczas której jedną z gwiazd będzie młoda kalifornijska kapela The Stone Foxes, która m.in. na amerykańskiej wikipedii ma etykietkę gatunków: blues rock, hard rock. Takie określenia mogą zaskakiwać w kontekście zespołów grających na festiwalu bluesowym, ale nie na Rawa Blues Festival.

Irek Dudek, organizator imprezy zawsze podkreślał edukacyjny charakter Festiwalu, mającego na celu propagowanie bluesa oraz uświadamianie, że właśnie od bluesa rozpoczął się rock and roll!

The Stone Foxes istnieje 8 lat i rezyduje w San Francisco. W muzycznym tyglu tego miasta, z bluesa - standardów Slima Harpo, Muddy Watersa i Willie’ego Dixona oraz rocka powstała ich muzyka, spowita intensywnymi elektrycznymi, czasem akustycznymi, gitarowymi brzmieniami. Trzeci album Small Fire wydany w tym roku, ukazuje jego najnowszy intrygujący wizerunek, który muzycy gotowi są zawsze rozwijać najpełniej na scenie, w bezpośrednim kontakcie z publicznością. Mieliśmy okazję porozmawiać z Shannonem Koehlerem, perkusistą, harmonijkarzem i wokalistą zespołu.

RB: To będzie Wasza pierwsza wizyta w naszym kraju. Czego polscy fani bluesa mogą spodziewać się na koncercie The Stone Foxes?

TSF: Nie znamy zbyt wielu słówek z języka polskiego, ale na scenie przemówimy do Was w Waszym języku za pomocą muzyki. Spodziewajcie się skakania, tupania, potu, a po koncercie może wyskoczymy razem na jakieś piwo lub lody.

RB: Mieliście wcześniej okazję słyszeć o festiwalu Rawa Blues od amerykańskich muzyków, którzy występowali w „Spodku”?

TSF: Nie, dowiedzieliśmy się o tej imprezie dopiero gdy nasz agent zakomunikował nam, że zagramy w Katowicach. Ale teraz, gdy wiemy już jakiej rangi jest to festiwal, nie potrafię wyrazić słowami tego, jak bardzo podekscytowani jesteśmy faktem, że staniemy na scenie „Spodka”.

RB: W tym roku ukazał się Wasz trzeci album „Small Fires”. Moim zdaniem to najlepsza, najdojrzalsza i najbardziej zróżnicowana płyta The Stone Foxes. Ten materiał to efekt jam sessions w sali prób, czy też każdy z Was przynosił gotowe kawałki?

TSF: Dzięki za miłe słowa. Przygotowanie tego materiału zajęło nam tak naprawdę kilka miesięcy. Lubimy grać nowe utwory na koncertach, by sprawdzić jak prezentują się w kontakcie z publicznością. Tylko dwóch utworów, które znalazły się na „Small Fires” nie wykonywaliśmy wcześniej na żywo. Muzykę zwykle komponuję ja, przynoszę także teksty bratu, który gra na gitarze i „mieszamy” razem różne podstawowe akordy. Potem wspólnie improwizujemy sobie wokół tego, wypełniając brakujące dźwięki. Ale nawet gdy mamy już gotową muzykę i teksty, również zdarza się, że jeszcze coś tam „rzeźbimy”. Na przykład w utworze „Cotto” zastosowaliśmy ten wariant. To była zresztą jedna z pierwszych kompozycji, która została napisana z myślą o nowym albumie.

RB: Czy mógłbyś zaprosić polskich fanów bluesa i rocka na Wasz koncert w Spodku?

TSF: Ladies and gentlemen, boys and girls and everybody else...We have yet to perform on the other side of the Atlantic, and we have been brought to party with you in Katowice first. Thank you Jesus! This will be glorious! We can't wait to meet you and see your beautiful country. Peace!

RB: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Robert Dłucik

 

Komentarze: