"Jestem smakoszem życia" - wywiad z Piotrem Banachem, założycielem zespołu Indios Bravos. Rozmawiał Przemysław Kokot
A z tego, że mniej więcej w tym samym czasie, wszyscy z wyjątkiem naszego perkusisty Groszka zostaliśmy ojcami. Nasze rozmowy zostały zdominowane przez tematy związane z dziećmi i nawet Groszek brał w nich udział, bo jego ukochaną "córeczką" jest suczka rasy Cocker spaniel.
Tak, jak wszyscy inni, którzy godzą życie rodzinne z zawodowym. Ludzkość by nie przetrwała, gdyby to było takie trudne.
Myślę, że jest tak samo osobista, jak wszystkie inne. Co prawda na poprzednich płytach nie wyznawaliśmy miłości naszym dzieciom, ale wyznawaliśmy ją naszym kobietom. Miłość, to miłość, każde jej wyznanie jest czymś osobistym. Poza tym na płycie jest trzynaście piosenek, a tylko trzy z nich mówią o dzieciach, a nawet te, oprócz piosenki tytułowej, jeśli się nie zna kontekstu, można zinterpretować jako wyznanie miłosne dla kogokolwiek.
Tak, jak wyznałem w tekście piosenki "Czas spełnienia 2" mam teraz dzięki narodzinom Poli swój czas spełnienia. Zrozumiałem, co jest najważniejsze i poznałem zupełnie nowy rodzaj miłości, którego istnienia nawet się nie domyślałem. Jeśli zaś chodzi o moją działalność muzyczną, to ciągle czuję niedosyt, wciąż nie nagrałem płyty życia, i choć z JATATY jestem bardzo zadowolony, to mam nadzieję, że następna będzie dużo lepsza.
Najczęściej z własnych obserwacji i przemyśleń, ale też z książek, filmów i opowieści innych ludzi. Często, kiedy czytam mimowolnie zamyślam się i analizuję, to co zwróciło moją uwagę, i równie często przerywam czytanie na rzecz pisania. I to nie jest tak, że chcę napisać tekst, ja go po prostu muszę w tym momencie napisać, a raczej zapisać, bo większości przypadków pojawia się nie wiadomo skąd, linijka za linijką i dopiero po postawieniu ostatniej kropki dowiaduję się o czym jest.
Nie ma dla mnie tematów tabu, ale z tego co zauważam, moje teksty nie są przypisane do miejsca i czasu, będą więc tak samo aktualne za kilka lat, jak dziś. Tekst do "Czasu spełnienia" napisałem prawie 30 lat temu, a z wielkim zapałem wyśpiewują go dzisiejsze nastolatki, mało tego, ten wers, że "ja nie chciałbym tak po prostu przeminąć" staje się podczas koncertów wspólnym hymnem ich, i rówieśników ich rodziców.
Kiedyś była, już nie jest. Jest integralną częścią mojego świata, ale nie nim samym. Jestem smakoszem życia, interesują mnie wszystkie jego smaki, muzyka jest przesmaczna, ale gdybym żywił się tylko nią, dostałbym anemii.
Oczywiście, całe mnóstwo. Chciałbym nauczyć się grać na jakimś instrumencie na poziomie mistrzowskim, chciałbym współpracować z ludźmi, którzy taki poziom osiągnęli, chciałbym zagrać w miejscach, które zapisały się w historii muzyki, chciałbym nagrać płytę, po nagraniu której stwierdziłbym, że niczego lepszego już nie nagram.
Tak, jak już wspomniałem z Mistrzami. Z ludźmi, którzy grając opowiadają jakąś historię i robią to tak, że historia ta staje się naszym tu i teraz.
Ćwiczyłbym wprawki, więcej się uczył, czytał instrukcje obsługi i podręczniki użytkownika, mniej ufał, a bardziej kontrolował, nie popełniałbym grzechów zaniechania i nie marnował szans.
Całkiem sporo, ale żadnym rekordzistą tu nie jestem. Taki Andrzej Smolik przebija mnie kilkunastokrotnie. Mam kilkanaście gitar, kilka instrumentów klawiszowych i trochę perkusyjnych.
W bardzo przyjemnym. Mamy swoją publiczność, która zapewnia nam całkiem przyzwoitą frekwencję na koncertach, mamy swój rozpoznawalny styl, otrzymujemy olbrzymie ilości bardzo nam miłych opinii i dowodów sympatii, praktycznie jak rok długi jesteśmy w trasie grając, tak w małych klubach, jak i na dużych, otwartych scenach.
Opowiem jak się odwiesi, bo póki co jest zawieszony i nie wiadomo jak długo to potrwa.
Po prostu - szczęśliwego Nowego Roku, czego i my wam oczywiście życzymy, a co do przyszłorocznych planów, to myślimy o reedycji płyty PART ONE, bo właśnie minie 15 lat od jej nagrania, a gdy już to zrobimy, to pewnie ruszymy w trasę promocyjną, czyli nic nowego.