Bądźmy szczerzy - gdyby nie fakt, że wokalistą tego młodego (nie tylko w kwestii wieku członków) zespołu jest zwycięzca X-Factora i autor jednego z najlepszych debiutów zeszłego roku, to Curly Heads nie miałoby takiego wielkiego zainteresowania publiczności. I z tego akurat należy być zadowolonym, bo ich "Ruby Dress Skinny Dog" to rewelacyjny album zasługujący na wielką popularność. Z Damianem Lis i Tomkiem Szulińskim, rozmawiał Tomek Dziedzic.
Cześć! Gratulacje z okazji wydania debiutanckiej płyty pod skrzydłami dużej wytwórni. Dawid mówi, że "cieszy się na powrót do domu". Ucieszyliście się na powrót Dawida?
Damian Lis: Cieszymy się bardzo, że w końcu udało nam się wydać debiutancki album. Wydaje mi się, że tak naprawdę Dawid nie musiał do nas wracać, bo tak naprawdę nigdy nas nie opuścił, przez cały czas trwania jego kariery solowej mieliśmy ze sobą kontakt, a kiedy tylko się dało, robiliśmy próby w komplecie.
Tomek Szuliński: Oczywiście, nie mogliśmy się doczekać powrotu Dawida i z powrotem grać koncerty razem. Bardzo się cieszymy, że po tak długiej przerwie znowu możemy złączyć swoje siły i wystapić przed publiką na scenie.
Opowiedzcie jak powstawał album i w jakim stopniu cały zespół był zaangażowany w tworzenie nowego materiału?
Damian Lis: Album powstawał od kwietnia tego roku, kiedy zamknelśmy się w naszej sali prob i graliśmy, tworzyliśmy ile się da w pełnym składzie, bo Dawid miał przerwę od koncertow. Każdy z nas miał raczej równy udział w tworzeniu materiału, staramy się byc dość demokratyczni w zespole.
Tomek Szuliński: Mieliśmy przerwę ponad roczną bez grania koncertów. W tym czasie tworzyliśmy nowy materiał. Coraz częściej powstawał ze wspólnego jam-owania na salce. Każdy z nas odpowiedzialny jest za swój instrument, brzmienie i partie. Oczywiście czasami zdarza się, że ktoś ma jakieś uwagi do partii drugiego instrumentu, wtedy wspólnie podejmujemy decyzje co dalej. Nagrywaliśmy te utwory i powoli przygotowywaliśmy materiał na płytę. Najwięcej utworów jednak powstało, kiedy Dawid zrobił sobie wolne od trasy koncertowej w kwietniu, wtedy powstała większość utworów, które teraz są na płycie.
Płyta wydaje się bardzo dojrzała, kompletnie odmienna od tego, co widzieliśmy kilka lat temu. Tuż przed finałowym odcinkiem X-Factora słuchałem Was na żywo w jednym z katowickich klubów. Wtedy było nierówno, wydawało się, że wszystko inne Wam w głowie, tylko nie granie. Chyba jeszcze nie byliście (oprócz Dawida) przygotowani na "wyjście z garażu"?
Damian Lis: Napewno to dobrze, że teraz wydajemy nasz pierwszy krążek, bo rzeczywiście jeszcze rok temu nie byliśmy gotowi, i gdyby taki album powstał, to prawdopodobnie nie bylibyśmy z niego zadowoleni. Teraz jest inaczej, troszkę dojrzeliśmy i uważamy, że material który znajduje się na płycie jest duzo lepszy i spójniejszy.
Tomek Szuliński: Ciągle ćwiczymy, staramy się być coraz lepsi, widocznie ta systematyczna praca nad sobą nam wychodzi. Bedziemy w przyszlosci starali nie zawieść i wydawać coraz lepszy materiał.
Kiedy tuż po wydaniu "Comfort & Happiness" spytałem o Curly Heads i tamten "pamiętny" koncert Dawida, odpowiedział "Nasz zespół jest brytyjsko rockowy i nazywa się Curly Heads, i to prawda nie zaprzestaliśmy działalności. Dwa lata temu graliśmy z czystej przyjemności grania."
Damian Lis: To prawda. Napewno kiedyś nie zwracalismy tak dużej uwagi na spojność materiału i brzmienie, tylko po prostu graliśmy to, co mieliśmy w glowach. Teraz dalej gramy muzykę z głębi serca ale przywiązujemy wiekszą uwage do brzmienia i kompozycji.
Czy dzisiaj dla Was granie w Curly Heads to dalej czysta przyjemność grania? Czy czujecie, że jest szansa, że w przyszłości będziecie utrzymywać się z grania?
Damian Lis: Nadal czerpiemy z tego ogromne pokłady przyjemności. Utrzymywanie się z grania muzyki to przynajmniej dla mnie jedno z marzeń, albo raczej celów, bo będziemy się starali do tego dażyc. To jest coś, co bardzo kochamy.
Tomasz Szuliński: Mamy taką nadzieję, że ludzie zaczną przychodzić na nasze koncerty coraz liczniej, bedziemy dalej grać i komponować. Na razie nas to ekscytuje na tyle, że pomimo braku utrzymania dalej ciągniemy temat. Ewentualnie bedziemy pracować rownolegle i grać, jak nie wyjdzie z zarobkami.
Czy dotarły już do Was pierwsze opinie o płycie? Materiał całościowo jest bardzo brytyjski. Wszystkie numery są zaśpiewane po angielsku. W Wielkiej Brytanii na pewno zrobilibyście karierę, a w Polsce?
Damian Lis: Tak, czytalismy pierwsze recenzje i były one bardzo pochlebne. Nie ukrywamy, że czekamy też na pierwsze konstruktywne krytyczne opinie, bo takie recenzje są potrzebne żeby nie popaść w samozachwyt. Nie wiem czy udaloby nam sie odniesc sukces np. w Wielkiej Brytanii, napewno tam rynek muzyczny jest wiekszy i trudniejszy niż ten w Polsce. Narazie zobaczymy jak nam pójdzie w naszym kraju, a potem będziemy mysleć o podbijaniu zagranicznych rynkow.
Tomek Szuliński: Wydaje mi się, że na razie jesteśmy bardziej popularni w Polsce niż na Wyspach. Bardzo fajnie by było, gdyby ludzie nas też tam słuchali, aczkolwiek jest tam dużo zespołów kóre grają podobną muzykę, więc i szanse wbicia się na tamten rynek są o wiele trudniejsze niż u nas.
Singlowy "Reconcile", fajny, bardzo brytyjski, melodyjny, rockowy numer. Wskoczyliście od razu na playlistę Trójki, promuje go wytwórnia, a mimo to w YouTube radzi sobie średnio (jak na taką promocję). (I pomimo dużej popularności Dawida.) Może trzeba było wersję "Radio Edit" zrobić popowo rockową? Albo do nazwy zespołu dorzucić Dawid Podsiadło & Curly Heads? Jakie jest Wasze spojrzenie na pozycję rockowej muzyki w naszym kraju?
Damian Lis: Nie myśleliśmy nawet o tym, żeby do nazwy zespołu dorzucać "Dawid Podsiadlo". Nasz zespół to po prostu Curly Heads i chcemy, żeby ludzie odbierali nas jako zespół, w którym każdy wykonuje tą samą pracę, i który jest spojną całością. Wydaje mi się, że muzyka rockowa ma ogromne pole do popisu na koncertach. Wtedy tak naprawde można poczuć ducha rock'n'rolla, i to wlaśnie koncertami bedziemy chcieli zauroczyć odbiorców.
Tomek Szuliński: Na razie nie widzimy sensu żeby kupować wyświetlenia na Youtube albo sugerować się ilością odtworzeń. Naszym celem są wyprzedane koncerty, co w większości miejsc w ciągu tej trasy udało nam się osiągnąć. Jest to najbardziej żywy przekaz muzyki. Teledysk jest jedną z form reklamy właśnie po to, żeby ludzie przychodzili na koncerty. Jeśli z taką małą ilością odtworzeń działa, to znaczy że jest super.
Planujecie teledysk do któregoś z kolejnych numerów?
Damian Lis: Teledysk pojawił się do pierwszego singla "Reconcile" i prawdopodobnie pojawi się do każdego kolejnego singla.
Przyjdzie czas na wydanie drugiej solowej płyty Dawida, czy ponownie przez dwa lata nie usłyszymy o Curly Heads, czy może któryś z Was zaskoczy i również przygotuje solowy projekt?
Damian Lis: Na razie nie myślimy za wiele o tym, czym będziemy sie zajmować, kiedy przyjdzie czas przerwy. Być może fajnie byloby się pojawić w innych projektach muzycznych z innymi muzykami.
Tomek Szuliński: Nie wykluczone, chociaż nie obiecujemy. Rzeczywiście będziemy mieę przerwę, narazie jest to na tyle odlegly od nas temat, że się nad tym nie zastanawiamy. Skupiamy sie obecnie w 100% na obecnej trasie koncertowej i przygotowaniach do niej.
Opowiedzcie jeszcze o Waszych koncertach...
Damian Lis: Przede wszystkim niesamowita energia i show. Mamy świetną oprawę techniczną koncertów - zaczynając od dźwięku, kończąc na światlach.
Tomek Szuliński: Na koncertach pojawiają się utwory, które nie znalazły się na płycie. Nie brakuje nam energii, ale to też zależy od atmosfery w poszczególnych klubach. Im więcej daje nam publika, tym więcej jesteśmy w stanie oddać w energii i muzyce na scenie.
Dziękuję za rozmowę