"Slash pokochał polskie pierogi" czyli koncerty od kuchni
Opinia Wyspy.fm

"Slash pokochał polskie pierogi" czyli koncerty od kuchni

Każdy koncert to przedsięwzięcie - im większa gwiazda, tym większe wymagania. Nieraz organizatorzy muszą spełniać największe zachcianki gwiazd. Zastanawialiście się, jak to jest zorganizować duży koncert?. Specjalnie dla nas, organizatorzy największych wydarzeń muzycznych w kraju uchylają rąbka tajemnicy.

Wolny czas przed koncertem

Slash pokochał polskie pierogi w katowickiej restauracji, Leonard Cohen spacery po mieście, a jak jest z innymi gwiazdami? Jak spędzają czas przed koncertem, tuż po przylocie do kraju?

Bardzo często właśnie chodzą na pierogi! Głównie jednak zależy to od tego jak bardzo napięty jest ich harmonogram. Jeżeli są w trasie bywa, że po zejściu na scenę jadą prosto na lotnisko wtedy przed koncertem zbierają siły aby dać z siebie wszystko na scenie. Większość jest ciekawa miejsca do którego przyjeżdża i wybiera się na krótkie zwiedzanie.  - mówi Kasia Kowalska z Live Nation Poland, organizatora takich koncertów jak Metallica, Madonna, Aerosmith czy Black Sabbath.

Większość muzyków przed koncertem po prostu odpoczywa - mówi Wojciech Kałuża, który zajmuje się bookingiem i organizacją koncertów w Metal Mind Productions. - Każdy ma na to inny pomysł, np. Jonathan Davis, wokalista Korn, miał ze sobą na trasie przenośne studio - zainstalował je w jednej z garderób w Spodku i tam spędził kilka godzin przed występem. David Coverdale z Whitesnake przerabiał garderobę na pokój do medytacji. Z kolei cały zespół Tito & Tarantula ochoczo zwiedzał wrocławski rynek przed koncertem w jednym z tamtejszych klubów. Czasem zdarzają się prośby ze strony muzyków, aby zawieźć ich w jakieś okoliczne miejsce, o którym słyszeli i które chcieliby zobaczyć, ale większość woli komfort swojej garderoby bądź autokaru (które to często są wyposażone nie gorzej niż niejedno mieszkanie). Przeważnie rozmawiają lub przesiadują przed laptopem, czasem, jak np. członkowie death-metalowego zespołu Sinister, okazują się prawdziwymi molami książkowymi. Okazjonalnie muzycy poimprezują trochę przed koncertem, ale zdecydowana większość woli z tym zaczekać do zakończenia występu.

Zachcianki

Dostępność kucharza 24 godziny na dobę, meble oklejone folią, snopek słomy, to tylko niektóre dziwne zachcianki gwiazd.

Kasia Kowalska: Dla mnie normalne jest to, że gwiazda na przykład chce skosztować jak najwięcej lokalnych przysmaków albo też wcale nie chce ich kosztować i zamawia menu pod swoją dietę. Nie dziwi mnie też, że chce poruszać się ładnym i bezpiecznym samochodem czy też mieszkać w pięknym hotelu. Słyszałam wiele plotek o zachciankach od wody z fiji po palmy z ogrodów botanicznych w garderobach natomiast szczerze nie było jeszcze takiej zachcianki, której nie byliśmy w stanie spełnić.

Wojciech Kałuża: Raczej rzadko były to rzeczy, które określiłbym mianem "dziwne". Można by do tego worka wrzucić różne, często bardzo drogie i trudne do zdobycia alkohole. Czasem jakaś przekąska, którą niekoniecznie znajdziemy w polskim sklepie, ale lwia część artystów nie ma problemu z tym, że w naszym kraju może nie być np. super-popularnych w Stanach hot pockets albo dietetycznego Dr Peppera. Z rzeczy powiedzmy nietuzinkowych były już prezerwatywy, skarpetki, chusteczki do demakijażu (dla kapel metalowych oczywiście). Za jedną z najsympatyczniejszych "zachcianek" zawsze uważałem prośbę Maxa Cavalery o dostarczenie mu na koncert koszulki naszej reprezentacji piłkarskiej - koniecznie chciał podkreślić, że gra w Polsce, dla Polaków. Dość dziwną "zachciankę" miał tez zespół Beatallica - koniecznie chcieli przywieźć z Polski pamiątkę w postaci... matrioszki. Nie pomagały tłumaczenia, że to zabawka związana bardziej z kulturą rosyjską, niż naszą - uparli się, że muszą ją mieć. Pomocna okazała się mijana we Wrocławiu Cepelia...

Mniej kapryśni od gwiazd rocka i popu są muzycy grający ciężki metal. To w sumie dziwne, ale zespoły metalowe nie są jakoś wyjątkowo wymagające - mówi Maciek Szurik z KnockOutProduction, specjalizujących się organizacją koncertów heavymetalowych. Kiedyś musieliśmy na szybko zaaranżować siłownię co nas lekko zaskoczyło ale się udało. Generalnie (całe szczęście) na jakieś super wymyślne zachcianki nie trafiliśmy jeszcze. Rozumiemy co to znaczy być np. 2 miesiące w trasie. Każdy marzy by poczuć się troszkę jak w domu przez tych parę chwil w klubie, więc cateringowe wymogi nas nie dziwą. Podobnie np. z wyglądem garderoby.

Morze alkoholu - mit czy prawda?

Pokoje pełne butelek różnorakich alkoholi, taki obraz widnieje w niejednej biografii muzyka rockowego, a jak jest naprawdę?

Kasia Kowalska: Tak naprawdę to rzadko który artysta przyjeżdzający do Polski miałby czas na spożycie tych wszystkich butelek. Nie mówię, że tak nie jest ale Polska zwykle jest tylko przystankiem – koncert i w drogę. Natomiast na pewno to co piszą w biografiach jest prawdą, na pewno świetnie się bawią zarówno na scenie jak i poza nią.  

>>Przeczytaj także: Rock n' roll nie umarł

Faktycznie, alkohol jest stałym elementem "wyposażenia" garderób, ale rzadko są to zatrważające ilości. Przeważnie muzycy chcą dostać kilka skrzynek piwa, parę butelek wina i butelkę czegoś mocniejszego, np. wódkę (chętnie sięgają po polską) lub whiskey. Część tego alkoholu i tak zresztą ląduje później w rękach technicznych - muzycy często w ten sposób dodatkowo dziękują im za dobrze wykonaną pracę. Bywa, że zespół przeholuje z alkoholem, bo i takie sytuacje się zdarzają (sam miałem okazję odwieźć kilku mocno podchmielonych muzyków do hotelu), ale większość ma tzw. "życie w trasie" opanowane i wie, że jeśli się bawić, to z umiarem. Ostatecznie zależy to tylko i wyłącznie od charakteru danego artysty - mówi pracownik Metal Mind Productions.

Maciek Szurik: nikt nie ukrywa, że z zespołami rockowo/metalowymi po koncertach bywa bardzo wesoło i alkohol jest tego dosyć często sporą częścią. Ale oczywiście nie jest to „pół sklepu nocnego”. Troszkę tego... troszkę tamtego... zazwyczaj zespoły proszę o Polską wódkę (bo uwielbiają np. Żubrówkę), troszkę whisky, wino no i duuuużo piwa :)

Jak było kiedyś, a jak jest teraz

Każdy z nas ma różne wyobrażenia o koncertach od strony organizacyjnej. A jak jest gdy już zaczyna się prace po tej "drugiej stronie mocy"?.

Wojciech Kałuża: Na pewno zmienia się perspektywa - wcześniej oglądało się muzyków tylko na scenie, nagle można podejrzeć jak to wszystko wygląda "od kuchni". Bardzo szybko orientujesz się, że to, co widziałeś stojąc przy barierkach to tylko mały wycinek pracy, jaką trzeba włożyć w zorganizowanie koncertu. Pojawiają się aspekty, o których wcześniej nie miałeś bladego pojęcia jako widz. To być może nietypowa, ale wciąż praca - trzeba umieć oddzielić entuzjazm od profesjonalizmu, co na początku bywa trudne, zwłaszcza kiedy nagle rozmawiasz z wokalistą zespołu, którego słuchałeś od najmłodszych lat.

Kasia Kowalska: Myślę, że taka praca duzo uczy zarówno merytorycznie jak i psychicznie. Przede wszystkich uczy cierpliwości i de facto nie do artystów ale odbiorców. Nie sądziłam, że spotkam się z tak wielką krytyką mimo, że pracuje w jednej z największych i najlepszych agencji koncertowych a jednak ludziom dogodzić jest ciężko. To praca trudna a czasem niewdzięczna jednocześnie pełna wyzwań i najlepsza jaką możesz sobie wyobrazić a zarazem najgorsza pod słońcem. Kochasz ją i nienawidzisz.

Maciek Szurik: Jak byłem młodszy myślałem, że po każdym koncercie jest mega impreza, na całe szczęście tak nie jest. Zespoły potrafią być zmęczone, nie do końca, aż tak imprezowe jak się wydają „z zewnątrz”. Niektórzy w ogóle nie mają tego w naturze, a sama produkcja koncertu dosyć często jest miła i satysfakcjonująca chociaż oczywiście bywa też ciężka i wymagająca.

Step by step

Jak długo zajmuje zorganizowanie takiego koncertu? Jak trzeba się przygotować? 

Kasia Kowalska:  Praca nad koncertem zaczyna się na długie tygodnie jeszcze przed ogłoszeniem i trwa aż do koncertu. Właściwie można powiedzieć, że nigdy się nie kończy ponieważ artysta wraca z nową płytą, z nową trasą więc pomiędzy jego koncertami pracujesz nadal budując pewną świadomość i jak to się mówi PR w kraju.  Techniczne przygotowanie do koncertu nie trwa długo, tak jak pisałam koncert jest przystankiem na trasie więc montaż i demontaż to kwestie dnia czasem godzin.

Wojciech Kałuża: Jest wiele etapów. Wszystko zaczyna się od bookingu artysty, jeśli stawka jest ustalona, można przystąpić do potwierdzania miejsca i daty. Później jest czas na tzw. przed-produkcję, gdzie załatwiamy aspekty techniczne, logistyczne, cateringowe itp. i dopinamy wszystkie szczegóły (żółte karteczki-przypominajki stają się Twoim najlepszym przyjacielem). Oczywiście równocześnie dzieją się rzeczy związane z promocją koncertu, sprzedażą biletów, itd. Najważniejszy jest dzień koncertu - tutaj wszystko może się zdarzyć, ale jeśli odpowiednio przygotowało się do eventu wcześniej, ilość potencjalnych problemów sprowadzona jest do minimum. Ale to i tak oznacza, że cały czas wypełniony jest bieganiną i załatwianiem różnych spraw, które pojawiają się na bieżąco. Dla publiki koncert kończy się w momencie zejścia artystów ze sceny. Dla nas - kiedy ostatni tir bądź przyczepka ze sprzętem są spakowane, a zespół rusza dalej w trasę.

Maciek Szurlik: Od momentu bookingu do produkcji zazwyczaj są jakieś 3-4 miesiące. Wtedy jest czas na promocję, ustalenie szczegółów z menagerami, żeby jak przyjadą artyści wszystko było zgodnie z ich oczekiwaniami. Gdy wszystko się zgadza koncert zazwyczaj idzie spokojnie i jak należy. Oczywiście, zdarzają się improwizacje, niespodziewane sytuacje i wtedy wychodzi zaradność promotora. To ciekawa, dosyć często przyjemna, ale czasem także stresująca praca.

Komentarze: