Rozpoczyna się ostatni tydzień festiwalu Ars Cameralis

Rozpoczyna się ostatni tydzień festiwalu Ars Cameralis

Wielu ludziom listopad kojarzy się wyłącznie z jesienną pluchą i krótkimi, szarymi dniami. Fanom muzyki te przygnębiające skojarzenia rozjaśnia festiwal Ars Cameralis i związane z nim atrakcje na terenie całego Śląska. W tym roku festiwal odbywa się po raz 21.

Oczywiście Ars Cameralis to również spektakle teatralne, spotkania poetyckie czy wystawy plastyczne, czytelnicy tego portalu z największą uwagą śledzą jednak z pewnością koncerty odbywające się w jego ramach. Tym razem krótka relacja z dwóch koncertów, które w tym roku miały miejsce w chorzowskim Teatrze Rozrywki.

W niedzielę, 18 listopada, zagrała tam brytyjska grupa Tindersticks. Zanim jednak muzycy tego zespołu pojawili się na scenie jako support zaprezentował się publiczności Thomas Belhom. Muzyk ten współpracował zresztą wcześniej z Tindersticks, a także z grupami znanymi z poprzednich edycji Ars Cameralis, czyli z Calexico i Lambchop. W niedzielę wystąpił na scenie sam, co jednak nie oznacza, że ograniczył się do gry na jednym instrumencie. Za pomocą gitary, zestawu perkusyjnego, klawiszy oraz dodatkowo pomagając sobie samplami, wyczarowywał zapętlony akompaniament, na tle którego śpiewał piosenki ze swojego albumu Rocéphine.

Po nim na scenie pojawił się główny bohater wieczoru, mistrzowie melancholii, czyli Tindersticks. Bogate instrumentarium zgromadzone na scenie - kilka gitar, organy, trąbka, saksofony, wibrafon, perkusja i inne dodatkowe instrumenty - to w ich przypadku nie tylko rekwizyty, które mają się ładnie prezentować. Muzycy świetnie wykorzystują bogactwo ich brzmienia (kilkakrotnie zresztą zamieniając się rolami), co w połączeniu z barytonem Stuarta Staplesa, tworzy niepowtarzalny klimat muzyki tej grupy. Oczywiście większość zaprezentowanego repertuaru to nastrojowe utwory, na które przede wszystkim czekali fani grupy. Myślę, że żaden z nich nie wyszedł z  koncertu rozczarowany.

Zupełnie inny klimat panował w Teatrze Rozrywki dwa dni później, we wtorek 20 listopada, kiedy zagrała tam pochodząca z Mali grupa Tinariwen. Egzotyczne były stroje i turbany na głowach członków zespołu, egzotyczna była też ich muzyka. Oczywiście można powiedzieć, że grali coś, co zaliczyć należy do world music, ale to pojęcie jest na tyle szerokie, że nie daje pełnego wyobrażenia o ich muzyce. Sami twierdzą, że grają berberyjskiego bluesa (chociaż podobno nigdy nie słuchali amerykańskiego wydania tego gatunku) i rzeczywiście brzmienie gitar (elektrycznych i akustycznych) jest kluczowe dla ich twórczości, ale słychać w niej także wpływy innych gatunków. Publiczność zgromadzoną w Chorzowie zaskoczyli na przykład rapując! Długa owacja na stojąco była jedynym możliwym podziękowaniem za ich pełen energii występ.

Przed nami jeszcze kilka koncertów w ostatnim tygodniu Ars Cameralis, najważniejszym z nich będzie chyba finał festiwalu, czyli występ duńskiej grupy Efterklang, która zagra 30 listopada w katowickim Kinoteatrze Rialto. Pełen program festiwalu znajdziecie tutaj: http://www.arscameralisfestiwal.pl/

Komentarze: