Tegoroczna edycja Ars Cameralis już za nami.
Muzycznie zakończył ją chyba najbardziej energetyczny koncert festiwalu, czyli poniedziałkowy występ Stephena Malkmusa & The Jicks, którzy bez zbędnych wstępów i dyskusji z publicznością zagrali cały szereg utworów - od krótkich i treściwych kompozycji po nieco dłuższe, psychodeliczne improwizacje. Przed sceną trochę pustawo, pewnie także dlatego, że tego samego wieczoru w katowickim Spodku odbywał się Hard Rock Heroes Festival, ale myślę, że ci, którzy wybrali ten koncert nie żałowali, chyba że nadmiar decybeli dał się komuś we znaki. Głośno było zresztą również i przed sceną, gdzie grupa oddanych fanów sowicie nagradzała zespół za każdy kawałek. Swoją drogą niektórym z nich się to opłaciło, bo poza płynącymi ze sceny dźwiękami, w ręce publiczności trafiło również kilka koszulek.
Zdecydowanie mniej miejsca do tańczenia było w klubie Hipnoza dzień wcześniej, kiedy wystąpił tam oczekiwany przez wielu od długiego czasu M83. Wydaje się zresztą, że niezależnie od tego ile razy do sprzedaży trafiałaby dodatkowa pula biletów, każdorazowo wszystkie z nich rozeszłyby się w ciągu zaledwie kilku minut. Niewątpliwie Anthony Gonzalez z zespołem spełnił oczekiwania widzów. Niepotrzebny wydawał się jednak tego wieczoru support, czyli występ Dominika Gawrońskiego, który w zamyśle miał rozruszać publiczność, jednak nie spełnił swojej funkcji, a przydługawy i dość monotonny set w wykonaniu katowickiego DJ-a raczej rozleniwił widzów. Jednak wszelkie objawy tego rozleniwienia zniknęły natychmiastowo przy pierwszych dźwiękach w wykonaniu gwiazdy wieczoru, a nawet kilka chwil wcześniej, gdy jako przedsmak widowiska na scenie pojawił się stwór, znany z okładki płyty "Hurry Up, We're Dreaming".
Ars Cameralis to festiwal dość nietypowy - nie dość, że rozgrywa się na przełomie kilku tygodni, to w jego ramach odbywają się tak różnorakie wydarzenia jak spotkania literackie, przeglądy filmów, spektakle teatralne, warsztaty muzyczne, wystawy artystyczne, no i oczywiście koncerty muzyczne. W wielu przypadkach to również niepowtarzalna okazja by zobaczyć w naszym kraju wybitnych artystów, których twórczość niejednokrotnie odbiega od tego co popularne, a mimo tego, a raczej tym bardziej, godnych poświęcenia im uwagi. Ja już czekam na niespodzianki, które organizatorzy zafundują nam w przyszłym roku.