Mariusz Pyka (Moonkite): "Chcielibyśmy, żeby ludzie odnaleźli siebie w naszych piosenkach"

Mariusz Pyka (Moonkite): "Chcielibyśmy, żeby ludzie odnaleźli siebie w naszych piosenkach"

Zapraszamy na naszą rozmowę z Mariuszem Pyką, wokalistą zespołu Moonkite

Wywodzicie się z różnych, nieraz odległych od siebie muzycznych gatunków. Jak udało Wam się znaleźć wspólny język w zespole?

Materiał na pierwszą płytę przeleżał głównie z mojej szufladzie, zacząłem pracować nad piosenkami “ramię w ramię” z Vazonem (Wojciech Potrzebowski – gitara, przyp. red.), który rozwinął muzycznie moje pomysły i nadał im pewną formę - w momencie, gdy formowaliśmy zespół nie startowaliśmy więc od zera - koncepcja czym ma być MOONKITE była w zasadzie gotowa. W ten sposób łatwiej było zarazić gotowym pomysłem pozostałych muzyków, a w większości przypadków zaprosiliśmy do zespołu osoby, które znaliśmy i ceniliśmy, dlatego pewnie uniknęliśmy wielu burz i zawirowań - także personalnych - wynikających z wzajemnego poznawania się, normowania się relacji między nami. Uznaliśmy, że szerokość naszych dotychczasowych muzycznych doświadczeń i zainteresowań pozwoli każdemu z nas przefiltrować te muzyczne pomysły przez pryzmat własnej osobowości i finalnie wzbogacić ich przekaz. Na etapie pracy zespołowej przy aranżowaniu finalnych piosenek stało się to faktem i jestem z tego faktu niezmiernie zadowolony. Oczywiście na co dzień jesteśmy po prostu różnymi ludźmi, różni nas nie tylko krąg muzycznych inspiracji. Uważam, że tak, gdzie wykuwa się sztuka, czasem musi iskrzyć, pod warunkiem, że jest w tym odrobina refleksji i konstruktywne uwagi. A grunt to dobry plan.

Trudno było namówić muzyków orkiestry „AUKSO” do udziału w sesji nagraniowej? Będą pojawiać się na koncertach w większych salach, czy będziecie wspomagać się możliwościami współczesnej techniki?

Od samego początku planowaliśmy, że będziemy grać ze skrzypcami, stąd w zespole pojawiła się Jola. Podskórnie czuliśmy jednak, że chcemy wzbogacić brzmienie o pełniejsze orkiestracje, choć nie jest to prosta sprawa w formule bądź co bądź zespołu okołorockowego. W sukurs przyszedł nam Adam Celiński - producent naszej płyty, który choć doświadczony w szerokim spektrum wykonawców - pop, rock, hip hop - zdradził nam, że komponowanie orkiestracji to jego prawdziwy muzyczny „konik”. Poprosiliśmy go więc o wsparcie w tym zakresie i jestem mu bardzo wdzięczny, że włożył tyle serca serca w skomponowanie finalnych partii smyczkowych, które znajdą się na płycie, a które rozwijały pierwotne partie skrzypcowe Joli. Z polecenia naszego muzycznego przyjaciela Jacka Stęszewskiego poznaliśmy jednego z etatowych „AUKSO”-wiczów i tak od słowa do słowa – szóstka z nich nagrała partie smyczkowe do 8 z 12 piosenek z naszej debiutanckiej płyty . Pierwszy raz mieliśmy okazję uczestniczyć w takiej sesji i okazała się inspirującym przeżyciem. Okazało się, że nasze piosenki przypadły do gustu naszym nowym kolegom/koleżankom - byliśmy zaskoczeni ich otwartością i zaangażowaniem w nasz materiał. Ze względu na logistykę i napięty harmonogram orkiestry nie jesteśmy oczywiście w stanie grać wspólnie wszystkich koncertów (Jola oczywiście pozostaje naszą etatową skrzypaczką), ale mamy w planach pojedyncze koncerty wraz z muzykami orkiestry, pierwszy z nich jako koncert premierowy z okazji wydania debiutanckiej płyty. Plany współpracy są nawet szersze, planujemy bowiem nakręcić wspólnie video do jednego z singli z płyty.

Teledysk do „22nd” i lyric video do utworu „Blue” są już od jakiegoś czasu dostępne w sieci. Macie w planach kolejne klipy?

W tej chwili pracujemy nad dwoma kolejnymi klipami, w sumie planujemy 3-4. Zdjęcia do pierwszego z nich  - Proud of me - nakręcone zostały w marcu 2017 w Warszawie. Będzie to klip fabularny, do współpracy zaprosiliśmy Łukasza Pytlika, który jest odpowiedzialny także za video do „22nd”. Nad drugim pracujemy właśnie wspólnie z muzykami orkiestry AUKSO. Będzie to przy okazji pierwszy klip, w którym zagramy i my, okazując światu swoje twarze :)

Wspomniane wyżej dwie kompozycje to ballady – w takich klimatach utrzymana będzie większość płyty?

Są też piosenki w innym klimacie – lżejsze, takie bardziej do „potupania nóżką” :), jednak mniej więcej połowa materiału jest utrzymana w podobnym klimacie, jak dwie wspomniane propozycje. To nam właśnie najbardziej „w duszy gra”, niemniej jednak płyta jest dość zróżnicowana zarówno tak brzmieniowo: orkiestracje, smaczki elektroniczne, jak i językowo - śpiewamy po polsku i po angielsku.

Czego oczekujesz po premierze debiutanckiego albumu?

Z jednej strony chciałbym, żeby była to forma podziękowania dla niemałej grupy życzliwych nam osób, które wspierają nasze działania na co dzień – naszych rodzin, przyjaciół, osób, które po prostu przychodzą na nasze koncerty i słuchając naszych piosenek. Aby można wziąć album do ręki i powiedzieć – wow, zrobiliśmy to wspólnie. Z drugiej strony życzyłbym sobie, żeby dzięki płycie nasza muzyka dotarła do osób, które o nas nie słyszały, a którym serce bije w podobnym tonie i których ta płyta po prostu wzruszy. Nasze piosenki, choć osobiste, mówią o uniwersalnych emocjach i zjawiskach, bardzo mi zależy na tym, żeby ludzie odnaleźli w nich samych siebie - teraz, czy sprzed lat.

Jeszcze bez płyty na koncie zagraliście sporo koncertów, nie tylko w Polsce. Jak trafiliście do dalekiej Gruzji? Jak wspominasz występ na tamtejszym festiwalu?

W roku poprzedzającym festiwal, wybraliśmy się z grupą przyjaciół w podróż po Gruzji, od pierwszego dnia absolutnie zakochując się w klimacie tego kraju, wspaniałych widokach, a przede wszystkim otwartości ludzi, których poznaliśmy. Byli wśród nich organizatorzy pierwszej edycji White Bridge Festival, którym spodobało się to, co robimy i stąd zaproszenie. Szczytną ideą festiwalu jest zbliżanie kultur polskiej i gruzińskiej, dlatego podczas 4 dni wystąpiło kilkanaście zespołów z obu krajów. Przeżycia niezapomniane, pierwszy koncert z Kubą - naszym nowym naówczas perkusistą, pierwszy raz z konferansjerką w języku angielskim, zajęcia integracyjne, które zaserwowali nam organizatorzy. W moim sercu najbardziej utkwił jednak fakt, iż podczas naszego koncertu udało się osiągnąć prawdziwy klimat skupienia, a ludzie faktycznie wsłuchiwali się w to, co mieliśmy do przekazania.

21 kwietnia zagraliście w sali koncertowej Radia Katowice. Mieliście tremę występu w tak prestiżowym miejscu?

W momencie, gdy przestanę odczuwać tremę, prawdopodobnie przestanę zajmować się muzyką :) Przede wszystkim jesteśmy bardzo szczęśliwi, że dostaliśmy zaproszenie od Radia Katowice, jako zespół debiutujący, jeszcze bez płyty. Jednak nie boimy się wyzwań – w tym przypadku radiowe studio koncertowe, transmisja na żywo, wzbogacenie listy piosenek o obowiązkowy cover polskiego zespołu – to wszystko woda na młyn dla jeszcze cięższej pracy i kolejny krok w rozwoju zespołu. Prestiż miejsca sprzyja takim artystycznym kooperacjom. Było to niezapomniane przeżycie.

Komentarze: