- Jestem hippiską i zawsze taka byłam, odkąd wymyślono to określenie. Ono dla mnie znaczy troskę o pokój, o środowisko naturalne, o równość, o ludzi pokrzywdzonych przez los i o uczciwość – mówi o sobie Marcia Ball, jedna z najwybitniejszych współczesnych artystek bluesowych. Amerykańska wokalistka i pianistka będzie jedną z gwiazd tegorocznego Rawa Blues Festival. Wystąpi 28 września w sali koncertowej NOSPR-u. Zapraszamy do lektury wywiadu, jaki z Marcią Ball przeprowadził Ryszard Gloger.
Trudno uwierzyć, ze minęło 7 lat od Twojej pierwszej wizyty w Polsce. Pamiętasz ten koncert na Rawie w październiku 2011?
Oczywiście pamiętam to wydarzenie. Obiekt w którym odbywał się festiwal zrobił na mnie duże wrażenie a potem jeszcze bardziej kiedy zapełnił się publicznością. Lista wykonawców była wystrzałowa, w dodatku sami nasi przyjaciele C.J.Chenier, Little Ed i Corey Harris. I poznałam w końcu Shakin’ Dudi’ego. Dużo wrażeń. Ogólnie wspominam ten czas jako bardzo dobrą zabawę.
Teraz przyjedziesz z nową płytą zatytułowaną Shine Bright. Są tam głównie Twoje kompozycje. Pisanie piosenek to u Ciebie stały proces ?
Słowa i całe linijki tekstu składam właściwie bez przerwy. Obserwuję życie wokół mnie i słucham rozmów ludzi i szybko przelewam to na papier. A czasem słucham co mi serce podpowiada, jakie mam nadzieje lub życzenia związane z tym co mogłoby się wydarzyć w przyszłości. Wykorzystuję też doświadczenia moich lat dorastania i dojrzewania świadomości w jedynym takim miejscu, w Luizjanie. Nie jest łatwo usiąść i napisać piosenkę z biegu z tych różnych luźnych myśli. Ale czasem to się niespodziewanie zdarza w jednej chwili. I wtedy w mgnieniu oka wiem jak z pierwszej linijki powstanie cały utwór.
Czy po tylu doświadczeniach z nagrywaniem płyt, kiedy wchodzisz do studia odczuwasz nadal ekscytację ?
Każde nagranie to coś unikatowego. To są rzeczy z gatunku nieuchwytnych. Często korzystam z studia nagrań tu gdzie żyję, w Austin. Mam przyjaciela, Stuarta Sullivana, który urządził studio, wyposażył w sprzęt, okablował i jest od lat realizatorem nagrań. Współpracowałam z wieloma bardzo różnymi producentami, oni też mają swoje ulubione studio, gdzie lubią pracować. Z woli producentów wtedy nagrywam w innych studiach. W przypadku mojego nowego albumu Shine Bright, chciałam bardzo zarejestrować kilka piosenek z moimi przyjaciółmi z Luizjany, Roddie’m Romero i Yvette Landry. Żeby to zrobić pojechałam do miasteczka Maurice, niedaleko Lafayette do legendarnego studia Dockside. W tym miejscu nagrywało wielu sławnych artystów jak B.B.King, Buckweat Zydeco czy Dr.John. Czuli się w Dockside jak w domu. Przeżyłam tam coś wyjątkowego, mogąc nagrywać z doświadczonymi muzykami takimi jak Lee Allen Zeno na basie czy Jermaine Prejean na perkusji. Producent mojej płyty Steve Berlin nagrał w Dockside Studios album Buckweata Zydeco, który otrzymał nagrodę Grammy. Studio leży nad rzeką Vermillon i można tam również mieszkać podczas sesji nagrań. Na koszulce T-shirt z tego studia jest napis: „Wprowadź się. Nagrywaj płyty”.
Album Shine Bright jest chyba ważny w Twojej karierze. 50 lat temu zaczęłaś muzykować z rockowym zespołem Gum. Piosenka I’m Glad I Did What I Did to rodzaj podsumowania ?
Moja mama zawsze powtarzała: jestem zadowolona, z tego co zrobiłam w życiu. Ja tę myśl powtarzana przez mamę, przejęłam i także przekazuję jej sens innym. Lubię tworzyć muzykę, wykonywać ją w Europie, w Meksyku i w Stanach Zjednoczonych. Lubię wspólne podróże z muzykami, przeżywać różne przygody i nigdy nie żałować tego co mi życie daje.
Często podkreślasz, że rozkładasz równo miłość do Teksasu i Luizjany. Czy to dwie części jabłka ?
Moje lata dzieciństwa i młodości związane są z małym miasteczkiem na pograniczu Teksasu i Luizjany. Muzyka z tego regionu jest ciągle częścią historii obu stanów i nie można tego rozdzielić. Ciągle grają te duże sekcje dęte w big bandach na zachód od miasta San Antonio w Teksasie. Podobnie brzmiały zespoły które występowały w nocnych klubach miasteczka Vinton w Luizjanie lub w barach Nowego Orleanu. W takich miejscach wymieszały się w coś niepowtarzalnego, soul, cajun, zydeco i rock and roll. Byli tacy artyści jak Doug Sahm, Freddy Fender, Link Davis, Jr., Gatemouth Brown, którzy wiedzieli co trzeba zrobić, żeby ludzie mogli bawić sie przy dobrej muzyce. Ja uwielbiam muzykę z tego regionu, tu ona ma swoją ciągłość i autentyzm.
Tę dwoistość zaznaczyłaś na płycie Shine Bright. Nagrywałaś w dwóch studiach i pewnie chodziło o to wymieszanie muzyki dwóch źródeł kulturowych ?
W studio w Lafayette w Luizjanie nagrałam cztery piosenki, bo wiedziałam, że tylko tam uzyskam staromodne brzmienie akordeonu i perkusji. Z kolei w studiu w Austin pracowałam z moim wspaniałym zespołem w składzie: Don Bennett na basie, Mike Schermer na gitarze, Corey Keller na perkusji i Eric Bernhardt na saksofonie. Nagrywaliśmy piosenki grając na żywo w studiu, żeby uzyskać od razu brzmienie jakie chcieliśmy uzyskać. Doszli jeszcze inni wspaniali muzycy, zwłaszcza Red Young na organach Hammond B-3, który zresztą napisał wszystkie aranżacje dla sekcji dętej. Miałam też chórek, moje dwie śpiewające przyjaciółki Carolyn Wonderland i Shelley King. W Austin nagrania idą błyskawicznie. Wystarczy kilka telefonów, żeby mieć w studiu najlepszych muzyków.
W przypadku ostatniej płyty współpracowałaś z innym producentem Steve’em Berlin’em. Dlaczego właśnie jego wybrałaś ?
Zawsze chciałam nagrywać z Steve’em Berlin’em. Był producentem wielu moich ulubionych płyt i oczywiście kocham muzykę zespołu Los Lobos. A Steve zrobił z grupą wspaniałą robotę. Jest w pracy bardzo cierpliwy, jako producent potrafi umiejętnie zachęcać do tworzenia muzyki. I jeszcze bardzo cenię to, że Steve jest taki skrupulatny w dopracowywaniu najmniejszych szczegółów brzmienia nagrań. Sesja z Steve’em była dla mnie wspaniałym doświadczeniem.
Większość Twoich płyt pełna jest różnych rytmów, stylów i kolorów. Przypuszczam, że lubisz ludzi intrygować, poruszyć i zachęcić do dobrej zabawy ?
Staram się układać moje płyty tak jak buduje się występ na żywo. Kiedy przyjeżdżam do klubu wiem, że ludzie przychodzą, aby się dobrze bawić. Podczas koncertu wykonuję bardzo dużo utworów w szybkim tempie z mocnym rytmem a także kilka ballad. Takie wolniejsze piosenki pozwalają się zrelaksować i nabrać nowych sił do tańczenia. Mieszam piosenki lekkie, wesołe z nutką beztroski oraz takie które są poważniejsze i dotykają różnych spraw serio. Czasem wręcz o społeczno-politycznym tle. W ten sposób chcę przez cały występ utrzymać zainteresowanie odbiorców a także pełne zaangażowanie nas w zespole.
Mówiliśmy już o tym, że album Shine Bright zawiera wiele rozrywkowych piosenek, do tańca i zabawy. Jednak jedno nagranie świeci szczególnym blaskiem. Chodzi o World Full Of Love. Jak powstała ta piękna piosenka ?
To jest piosenka o tym jakiego świata chcemy, żeby mógł być naszym światem. Napisałam ten utwór z Kimmie Rhodes’em. Jest autorem wielu piosenek, które odniosły sukces, można powiedzieć, że Kimmie zapracował na swoją wspaniałą karierę. Kiedyś zaczęliśmy rozmawiać o tym co powinno się stać, żeby poczuć się spełnionym. W tych ekstremalnie przygnębiających czasach, chcieliśmy zawrzeć w krótkiej piosence nadzieję i namawiać ludzi do pozytywnego myślenia.
Nazwałaś siebie kiedyś hippiską i to określenie opisuje Twoją filozofię życia. Czy dlatego angażujesz się w rozmaite akcje społeczne ?
Jestem hippiską i zawsze taka byłam, odkąd wymyślono to określenie. Ono dla mnie znaczy troskę o pokój, o środowisko naturalne, o równość, o ludzi pokrzywdzonych przez los i o uczciwość. Żyję dostatecznie długo, żeby twierdzić, że nigdy dotąd Stany Zjednoczone nie były na tak strasznej orbicie podziałów, nienawiści, powszechnego dostępu do broni, ignorancji i okrucieństwa. Donald Trump to katastrofa. W Teksasie nasz rząd nie jest dobry, jest wręcz zacofany. Sytuacja jest trudna i tym bardziej jest ważne, żeby wspierać idee, które pomagają ludziom. Kilka razy zorganizowałam demonstracje przed budynkiem władz stanowych. Należę do paru organizacji wspierających opiekę zdrowotną i wszystkich ludzi, nie mających dostępu do usług społecznych. Jest ciągle tyle potrzeb do spełnienia.
Słowo o Twoim poczuciu humoru. W książeczce płyty Shine Bright jesteś sfotografowana jako Statua Wolności. To dowcip czy coś więcej ?
Oczywiście chciałabym, żeby nie traktować tego zdjęcia zbyt poważnie. Na poprzedniej płycie byłam „Damą w Tatuażach”, która wychodzi za mąż za „Mężczyznę- Aligatora”. Postanowiłam więc znowu w tym miejscu zrobić coś humorystycznego. Cała oprawa albumu Shine Bright była przygotowana z przymrużeniem oka, dlatego cały fortepian opakowaliśmy w aluminiową folię, żeby świeciła !
To świetnie, że znowu będziesz z nami. Tym razem Twój koncert odbędzie się w sali filharmonicznej. Czy występowałaś już w tego rodzaju obiektach ?
Jeśli pytasz o salę NOSPR to mogę powiedzieć, że często gramy z zespołem w salach teatralnych i czysto koncertowych. Jednak ta przestrzeń wygląda na coś wyjątkowego i musi to być fantastyczny obiekt. Po oglądnięciu zdjęć Sali NOSPR pomyślałam: Wow! Chyba musimy się zastanowić spokojnie jak się stosownie ubrać w takich warunkach.
Czy to prawda, że chcesz zagrać w Katowicach tym razem w powiększonym składzie ?
Rzeczywiście mam nadzieję, że przyjedzie z nami do Polski Red Young grający na organach, ważny muzyk na ostatniej płycie. Będzie także muzyk grający na instrumencie dętym. Uwielbiam grać w dużych składach, lecz na trasie to bardzo komplikuje wiele spraw. Dlatego raczej bardzo rygorystycznie muszę składać zespół na koncerty poza USA. Już bardzo się ekscytuję występem na Rawie.
Czy to jakaś duża różnica grać na fortepianie koncertowym zamiast na fortepianie elektrycznym ?
W ładnym miejscu, w sali z dobrą akustyką, zagrać na fortepianie koncertowym to prawdziwa przyjemność. Kiedy grasz w mniejszych salach, z małą sceną, trzeba pogodzić się z warunkami i ograniczyć do fortepianu elektrycznego.
Wielu artystów szukając sławy i sukcesu często zmienia wytwórnie płyt. Czasem maja nadzieję dotrzeć do większego audytorium. Przez wiele lat nagrywałaś dla wytwórni Rounder. Album Shine Bright to już siódma Twoja płyta dla wydawnictwa Alligator. Wybierasz zawsze lojalność i przyjaźń w kontaktach z wydawcą ?
Nie sądzę, żeby lojalność i sukces się wykluczały. Obie wytwórnie Rounder i Alligator to dobrze prowadzone, niezależne wydawnictwa. Kierują nimi ludzie oddani artystom, bardzo zależy im na zachowaniu integralności muzyki którą wydaja na płytach. Zyski są na drugim planie. Co wcale nie znaczy, że sukces w takich warunkach nie może się zdarzyć. W tego rodzaju wytwórniach nawiązują się bardziej przyjacielskie stosunki między wytwórnią i artystami. Mam wrażenie, że ludzie z takich firm bardziej szanują ciebie jako artystę i troszczą się o to co robisz. Rounder miał duży udział w sukcesie Alison Krause i George’a Thorogooda, zaś Alligator ma cztery nominacje do nagrody Grammy za moje płyty. Jak dla mnie wystarczający sukces dla obu stron.
Patrząc na Twoją długą i bardzo ekscytującą karierę warto zauważyć, że współpracowałaś z wieloma wspaniałymi artystami. Czy Irma Thomas to jedna z tych fascynujących osobowości muzyki ?
Jedną z najwspanialszych rzeczy jakie muzyka podarowała mi w życiu było to, że mogłam poznać, zaprzyjaźnić się i w końcu nagrywać z Irmą Thomas. Była moją mistrzynią od czasów młodości, kochałam jej głos i jej piosenki. I nic się nie zmieniło w tym względzie. Ostatnio poinformowano mnie oficjalnie, że jesienią będę wprowadzona do Hall Of Fame słynnego programu telewizyjnego Austin City Limits. Zaplanowano, że podczas ceremonii zaśpiewam razem z Irmą Thomas i Tracy Nelson, wokalistkami z którymi nagrałam album Sing It. To będzie dla mnie bardzo wzruszające i satysfakcjonujące wydarzenie. Cieszę się, że będziemy znowu razem na scenie jak przed laty podczas nagrań.
Może za bardzo wybiegam w przyszłość, jednak zapytam czy myślałaś co zagrasz w Katowicach ? Jak składasz repertuar koncertu ?
Zawsze staram się wracać do starszych piosenek, tych najbardziej lubianych przez słuchaczy. Teraz gramy na koncertach także wiele piosenek z albumu Shine Bright. Od mojego występu na festiwalu Rawa w 2011 nagrałam dwa albumy studyjne, więc jest sporo piosenek, które chyba warto włączyć do programu.
Zatem z niecierpliwością czekamy na Twój przyjazd do Katowic…
Dziękuję bardzo. Już się cieszymy w zespole na nasz powrót na Rawa Blues Festival.
Tegoroczny festiwal rozpocznie się czwartkową kliniką gitarową Tinsley'a Ellisa. Gwiazdą piątkowego koncertu w NOSPR będzie Marcia Ball – pianistka i wokalistka czterokrotnie nominowana do Grammy, wielokrotna laureatka Blues Music Awards, czyli „bluesowych Oscarów”. Jej koncert poprzedzi występ akustycznego duetu Martin Harley – Daniel Kimbro, specjalizującego się w bluesowej klasyce.
Największą gwiazdą sobotniego koncertu w „Spodku” będzie Robert Cray - jeden z najwybitniejszych współczesnych artystów bluesowych, pięciokrotny laureat nagrody Grammy, który nagrywał i koncertował z ikonami bluesa i rock'n'rolla. Na scenie „Spodka” wystąpią także między innymi: Laura Cox, wspomniany wyżej Tinsley Ellis oraz Irek Dudek, który zaprezentuje się w bigbandowym wcieleniu.
Bilety na 38 Rawa Blues Festival są dostępne w ogólnopolskiej sieci Ticketmaster.