Jeden ojców chrzestnych krakowskiej sceny hiphopowej i szara eminencja polskiego rapowego podziemia. Jeden z pierwszych dancehallowych wokalistów w Polsce oraz pionier muzyki ragga. Przez długi czas znany z chwytliwych refrenów oraz gościnek u czołowych raperów. Jego charakterystyczny wokal fani hip-hopu do dziś pamiętają z wielu kultowych kawałków. Współtwórca legendarnego składu PCP. Po latach wydawniczej ciszy wraca z pierwszym w pełni autorskim materiałem. Płyta „Murdrera Jeden” jest podsumowaniem jego dotychczasowej twórczości oraz klamrą, którą spina całe swoje życie.
Wywiad z Mercedresu z okazji premiery płyty „Murdrera Jeden”.
Jak myślisz, kto jeszcze pamięta Mercedresu?
Pamiętają mnie przede wszystkim osoby, które mają dobrą pamięć. Mam nadzieję, że jest ich dużo.
Wielu na pewno kojarzy Cię ze składu Czarno Na Białym, który rozkręcał kulturę hiphopową w Krakowie. Zajmowaliście się rapem, beatboxem, graffiti i nawet wydaliście nielegal. Jak zapamiętałeś ten czas? Grubo było?
To było pod koniec lat 90-tych. Początki hip-hopu w Krakowie. Fajny czas – młodość, rap, melanże i anarchia. Można było pić alkohol na ulicach a policja nie wiedziała za bardzo, co to jest trawa i jak pachnie. Żyć nie umierać, więc żyliśmy i nie umieraliśmy.
Równie fajnie było podczas nagrywek z WWO? Jedną z wielu gościnek, jakie zrobiłeś, były dwa kawałki na płycie „Witam was w rzeczywistości”.
Podczas nagrywania wszystkich moich featów było zajebiście. Zawsze nagrywałem z zespołami, które lubiłem i szanowałem, więc zawsze były podstawy do tego, żeby było fajnie.
Czas Twojej największej popularności to chyba okres PCP i hicior „Uciułany giecik”. Znajomość z Deluksem, JWP i Intoksynatorem przetrwała do dziś?
Proste. Na pewno z mojej strony tak. Nigdy nie miałem poważnej kosy z nikim z całego składu. Jakieś kłótnie, wiadomo, były, ale takie jest życie. Zwłaszcza wśród takich indywidualistów jak PCP.
Żyliście wtedy intensywnie?
Wiadomo. To były dobre dni. Spędzaliśmy dużo czasu w Gdańsku, nagrywaliśmy w studiu na terenie Stoczni Gdańskiej. Praca i melanż nad morzem. Kozak.
Swoją drogą przez długi czas słynąłeś przede wszystkim z dobrych refrenów i featów u innych artystów. Inny przebój z Twoim udziałem to chociażby „Raptowne realia” Fu. Tam balowałeś nie tylko z nim, ale chociażby z Ostrym i Pablopavo. Jak wspominasz tamten team?
To była fajna ekipa. Niezły numer, dobry teledysk i jeszcze lepsza biba, bodajże we Wrocławiu. Pozdrowienia dla wszystkich!
Biorąc pod uwagę Twoje umiejętności i doświadczenie dlaczego wcześniej nie zdecydowałeś się na solowy materiał?
Tak wyszło. Na wiele spraw nie miałem wpływu, na inne miałem za słaby, a kilka rzeczy mogłoby się w ogóle nie wydarzyć. No, ale takie jest życie właśnie.
Właściwie jak długo musieliśmy czekać na Twoją solową płytę?
Ciężko określić, ale myślę, że jakieś piętnaście lat.
Dlaczego tak długo? Co opóźniało prace nad materiałem i ostatecznie wydanie go?
Lepiej późno niż wcale. Wiele rzeczy złożyło się na taką sytuację. Życie mnie nie rozpieszczało, miałem dużo przejść, sporego pecha i wielkiego kaca. Mam nadzieję, że teraz cały ten syf jest już za mną i nic już nie stanie mi na przeszkodzie.
Pierwsze zapowiedzi płyty pojawiły się już kilka lat temu. W 2014 r. był utwór „Przyjaciel wróg”, w 2015 r. numer „Kraj”. Potem cisza. Co robiłeś przez te trzy lata?
Zreorganizowałem i przearanżowałem materiał na płytę, a poza tym włóczyłem się i czekałem na splot dobrych okoliczności. W końcu się udało i nadszedł koniec mojego oczekiwania. Teraz już tylko finał – premiera płyty.
Jak wobec tego funkcjonuje Ci się solo?
Solista ma duży komfort. Nie musi się dostosowywać do innych artystów i potrzebuje kompromisu głównie z sobą samym. Taka forma pracy też mi leży.
Nie wiem, czy wiesz, ale niektórzy cały czas kojarzą Cię z muzyką ragga. Do dzisiaj wspominają Cię jako pierwszego dancehallowego wykonawcę w Polsce oraz jako jednego z pionierów gatunku. Pamiętasz jeszcze te czasy? Skąd wzięła się u Ciebie ta zajawka?
Mój pierwszy dancehallowy kawałek, czyli "Ciekawość", wydałem oficjalnie na składance „KRK Rap Atak” w 2000 roku. Myślę, że mógł być jednym z pierwszych w Polsce. Zawsze lubiłem dancehall i reagge, a w takiej stylistyce jest więcej melodii w nawijce. Nie jest tajemnicą, że od zawsze lubiłem podśpiewywać. Tak już zostało.
Podobno dawno temu byłeś też satanistą, punkiem i skejtem. Którymś z nich pozostałeś do teraz?
Satanistą, punkiem i skejtem jest się do końca życia.
W kawałku „Podejrzani” z jedynej wydanej płyty PCP nawijałeś: „Szufladki są modne, więc zgodnie z planem jestem erotomanem, narkomanem, chuliganem.” Do którego momentu w Twoim życiu ten wers był aktualny?
Ten wers jest aktualny przez cały czas. A dokładnie za każdym razem, kiedy byłem lub jestem erotomanem, narkomanem, chuliganem. Pewne rzeczy w życiu mężczyzny są obecne zawsze. Wiesz jak jest, ale nigdy nie wiesz jak będzie.
Kim jesteś obecnie?
Obecnie jestem już tylko i wyłącznie sobą.
A kim jest Murdrera z tytułu płyty?
Murdrera to ja. Murdrera to Mercedresu. W niedalekiej przyszłości planuję zmianę ksywy z Mercedresu na Murdrera właśnie.
W jakim czasie powstawały utwory z „Murdrera Jednego"?
A to różnie. Niektóre teksty i melodie są ze mną od dawna, inne powstały mniej więcej dwa lata temu. Rozpiętość czasowa jest duża. Właściwie to mogę tę płytę uznać z grubsza za podsumowanie mojej dotychczasowej twórczości.
Jaki ważny okres w Twoim życiu opisują te kawałki?
Tak naprawdę to opisują całe moje życie, więc dosyć istotny jego okres. Nie żartuję.
Kolejny obraz zapowiadający płytę, czyli klip do utworu „Jak”, jest w czerni i bieli. Jak bardzo bliskie są dla Ciebie te kolory?
Czerń i biel od zawsze mnie inspirowały a skrajności i kontrasty to esencja życia. To, co w nim najciekawsze, zawsze jest zero-jedynkowe. Odcienie szarości między czernią a bielą są nijakie i monotonne. Rzadko je zauważysz, wyraźne są tylko skrajności.
Tekst utworu również operuje skrajnościami. Miłość i nienawiść. Dlatego właśnie „Jak” zostało kolejnym singlem?
„Jak" to kawałek o podstawowych uczuciach, to kawałek o każdym z nas. Jego prostota i złożoność w jednym odnosi się do wszystkich. Bardzo się cieszę, że udało się zrobić z niego singiel. To kawałek nie tylko o mnie, ale też o nas wszystkich.
W Tobie samym też jest sporo skrajności?
Oczywiście. W każdym człowieku jest dobro i zło. Miłość i nienawiść, radość i smutek i tak dalej. To podstawa osobowości. Nie jestem wyjątkiem.
Jaka jest płyta „Murdrera Jeden”?
Jest na niej zarówno stary, dobry Mercedresu jak i nowy, zły Mercedresu. Na tym krążku nie ma żadnych gości, ponieważ świadomie dążyłem do tego, żeby była to praca autorska. Płyta jest różnorodna i eklektyczna. Spektrum muzyczne jest dosyć szerokie a elementem, który wszystko spaja, jest mój wokal. Zawsze starałem się być wszechstronny i mam nadzieję, że będzie to wyraźnie słyszalne.
Co na tej płycie może spodobać się tym, którzy Cię jeszcze nie znają?
Trudno powiedzieć. Może ta różnorodność? Najważniejsze, żeby wyrazili swoje zdanie po przesłuchaniu płyty nie osądzając książki po okładce.
Rozmawiał: Michał Baniowski, Asfalt Records