Zapraszamy do lektury wywiadu z Kamilem Haidarem – wokalistą i współtwórcą repertuaru Lion Shepherd!
Klip do ballady „What Went Wrong”, pierwszego singla z „III” został nakręcony podczas sesji nagraniowej. To częsty zabieg stosowany ostatnio przez zespoły rockowe i heavymetalowe, ale u Was jest dodatkowy smaczek w postaci miejsca, w którym ów teledysk powstał.
Tak, nagrywaliśmy płytę w magicznym miejscu, położonym w Kotlinie Kłodzkiej. Studio zostało założone przez dwoje młodych inżynierów dźwięku, zbudowane od podstaw. Położone na kompletnym pustkowiu, zimą droga często jest nieprzejezdna. Do najbliższej wioski jest parę kilometrów, do najbliższego marketu – z dwadzieścia. Właściciele zrobili sobie „małą Alaskę”. Można kompletnie odciąć się od wszystkiego i skupić całkowicie na pracy twórczej. Stwierdziliśmy, że ściągniemy tam ekipę filmową, by nakręcić dokument o sesji. Okazało się, że oprócz półgodzinnego dokumentu zrobiliśmy też klip. Autorem zdjęć i reżyserem jest Maciej Puczyński.
„III” określacie jako największą produkcję w dyskografii zespołu...
Nigdy wcześniej nie nagrywaliśmy tak długo i w tak długich cyklach jak teraz. We wspomnianym wyżej studiu Monochrom w Gniewoszowie byliśmy 14 dni. Potem u Wojtka Olszaka spędziliśmy kolejne dwa tygodnie. Jeśli dodać do tego prace nad partiami instrumentów klawiszowych – wyjdzie półtorej miesiąca. Przygotowaliśmy rekordową ilość muzyki, bo ponad 100 minut. Podczas sesji wykorzystaliśmy rekordową ilość instrumentów perkusyjnych i strunowych. Czerpaliśmy pełnymi garściami ze wszystkich gatunków muzycznych, które nas inspirują. Na płycie pojawiają się tak charakterystyczne dla zespołu instrumenty jak: gitara dwunastostrunowa, arabska lutnia, darbuka, ale też nowości jak fortepian czy kwartet smyczkowy. Smyki nagrał Atom String Quartet – jeden z najlepszych kwartetów na świecie. Chcieliśmy mieć żywe brzmienie takich instrumentów w utworach. Daliśmy muzykom zupełnie wolną rękę i wszystko zabrzmiało inaczej niż w fazie pre-produkcji, kiedy to instrumenty klawiszowe udawały smyczkowe. Kolejny raz sami sobie udowodniliśmy, że nie da się zastąpić człowieka...
Wspomniałeś o ponad 100 minutach nowej muzyki. Co z utworami, które teraz nie weszły na płytę?
Wydamy ten materiał w dwóch częściach. Bo owe 100 minut zostało po odrzuceniu słabszych rzeczy. Prawdopodobnie jeszcze w tym roku ukaże się suplement do płyty „III”.
Jeszcze przed oficjalną premierą albumu zagraliście pierwsze koncerty z nowymi utworami. Ciekawe posunięcie...
Postanowiliśmy zrobić taki „partyzancki” wypad do kilku miast. Nie mieliśmy obaw przed konfrontacją nieznanego materiału z publicznością. Często robimy takie ruchy wbrew komercyjnym zasadom. Poza tym nasza publiczność wie, czego spodziewać się po zespole. Graliśmy mało koncertów w Polsce promując poprzednie dwie płyty, więc myślę że fani ucieszą się na możliwość spotkania z nami. Dla nas to także okazja do scalenia zespołu, trochę rozgrzewka przed dużą trasą, którą przygotowujemy na jesień.
Myślisz, że dzięki „III” uda się znacząco poszerzyć grono odbiorców muzyki Lion Shepherd?
Oczywiście, wszyscy mamy takie ciche nadzieje. Ale priorytetem dla nas jest to, żeby „III” wyniosła nas wyżej na poziom artystyczny. Żeby ludzie zobaczyli, że ten zespół ciągle się rozwija. Wydaliśmy trzy płyty w ciągu niespełna pięciu lat, czyli przypominamy o sobie dosyć często. Nasze produkcje przygotowywane są z coraz większym rozmachem. Mam nadzieję, że siłą rzeczy przełoży się to na rozpoznawalność zespołu, że publiczność doceni włożoną pracę i jakość efektu końcowego. Inaczej się tego nie da zrobić...
Współpracujecie z dużą wytwórnią. Udało się zachować artystyczną niezależność?
Wytwórnia dostała od nas gotowy materiał, zrobiony tak jak chcieliśmy. Myślę, że nam zaufali. Pracujemy z naprawdę fajnymi ludźmi, którzy są w muzyce rockowej nie od dziś, znają się na tej muzyce, wiedzą jak to wszystko działa w niszy, w której się poruszamy. Akurat mieliśmy dużo szczęścia...
Trio Lion Shepherd powstało w 2014 roku z inicjatywy wokalisty Kamila Haidara i gitarzysty Mateusza Owczarka. Do składu dołączył perkusista Maciej Gołyźniak. W studiu i na trasach koncertowych zespół wspomagają muzycy sesyjni. Grupa ma na koncie dwie, bardzo dobrze przyjęte płyty: Hireaeth (z 2015 roku) oraz wspomnianą wyżej „Heat” (wydaną dwa lata temu). Lion Shepherd dał się poznać szerszej publiczności podczas trasy koncertowej z Riverside oraz występom na Przystanku Woodstock i Impact Festival.
LION SHEPHERD - SPRING TOUR 2019
17 marca Łódź Klub Scenogrfia
23 marca Bydgoszcz MCK
24 marca Gdynia Klub Pokład
31 marca Wrocław Stary Klasztor
6 kwietnia Katowice P23
7 kwietnia Kraków Klub Kwadrat