Edyta Krzemień: "Nie żałuję tej drogi, bo choć wyboista i niełatwa, to myślę, że jestem na właściwej ścieżce"

Edyta Krzemień: "Nie żałuję tej drogi, bo choć wyboista i niełatwa, to myślę, że jestem na właściwej ścieżce"

Edyta Krzemień to wokalistka o wielu twarzach. To także polska aktorka musicalowa, która uznawana jest za jeden z najwyższych sopranów w Polsce. Urodzona w 1985 roku w Bukownie artystka pięła się po szczeblach kariery, choć jak sama wspomina – jej droga była zawiła i wyboista. Natchniona artyzmem i ambicją wokalistka nie poddała się, będąc tym samym po dzień dzisiejszy jedną z najbardziej znanych polskich aktorek musicalowych! Będzie ją można usłyszeć w solowym wykonaniu podczas Preisner's Music – jubileuszowego koncertu Zbigniewa Preisnera, 5 października w Krakowie.

Pani droga muzyczna nie była oczywista, gdyż początkowo wybrała pani alternatywnie studia dziennikarskie. Jak to się stało, że nagle znalazła się pani w szkole muzycznej i na studiach wokalnych?

Myślę, że można to uznać za szczęście. W liceum trafiłam na osobę, która powiedziała mi, że mam talent muzyczny i, że powinnam śpiewać. Byłam już wtedy dorosłym człowiekiem, bo miałam 19 lat, a wybór studiów okazał się wyborem pomiędzy marzeniami, a czymś co będzie racjonalne i na ten moment najbardziej dla mnie adekwatne. Wybrałam więc studia drogą rozumu. Wybrałam studia humanistyczne, dziennikarskie, bo wiedziałam, że też mnie to pasjonuje. W tym samym czasie Pani Hania Malska, powiedziała mi „ (…) zdawaj dziecko do szkoły muzycznej, co Ci szkodzi?! Masz 19 lat, jesteś już w sumie niemłoda jak na taką szkołę, ale nic straconego! Możesz próbować.” - więc spróbowałam.

I udało się! A wkrótce potem okazało się, że był to bardzo trafiony wybór.

Szczęśliwie stało się tak, że ostatecznie się dostałam, a ja sama wspominam to jako ciekawe zrządzenie losu, bo liceum, do którego się dostałam to było po prostu któreś z kolei , które mnie przyjęło, ponieważ zabrakło mi punktów, do tego liceum, do którego chciałam pójść. Ciekawe jakby się potoczyły moje losy, gdybym się dostała tam gdzie chciałam i czy w ogóle to wszystko miałoby później sens. Na szczęście stało się tak jak się stało, a ja nie żałuję tej drogi, bo choć wyboista i niełatwa, to myślę, że jestem na właściwej ścieżce, bo to po prostu czuję.

Debiutowała pani rolą w  „Upiorze w operze”.

Pamiętam, że było pięć etapów i, że o tej roli marzyłam już od dawna. Zawsze jest tak, że dziecko czy nawet już młodzież ma swoich idoli, albo ma już różne pomysły na siebie, ukryte z tyłu głowy i marzenia. Kiedy więc płyta z filmem „Upiór w operze” znalazła się w moim domu, to namiętnie ją wszyscy razem oglądaliśmy. A ja, za namową mamy, wiedziałam, że to jest rola, którą mogłabym zagrać, więc gdzieś, z tyłu głowy czekałam na casting do tego tytułu w Polsce. Akurat złożyło się tak, że rok później, jak sobie o tym wymarzyłam, ogłoszono casting do teatru Roma.

Musiała pani przejść trudną drogę, zanim wymarzona rola trafiła właśnie do pani.

Trwało to wszystko długo, bo prawie pół roku. W castingu brało dział ponad 600 osób, ale ostatecznie przeszłam te trudne, naprawdę żmudną i pełną wybojów selekcję. Towarzyszyła mi utrata głosu po drodze, a także zawahanie i brak wiary w siebie – pomyślałam wtedy, że to wszystko jednak nie ma sensu. Następnie ponownie w to wszystko uwierzyłam, bo dostałam się do kolejnego etapu i stwierdziłam, że warto dalej marzyć! Była to niezwykle trudna, ale i równie ciekawa i piękna droga, w której towarzyszyli mi moi rodzice.

Jak wspomina Pani rolę „Upiora”

Ostatecznie można powiedzieć, że szczęściem i wyborem dyrektora teatru Roma ten casting wygrałam. Wybrał on trzy debiutujące, młode dziewczyny, a przecież mógł wybrać zupełnie inaczej i mógł powiedzieć: „(…) weźmy doświadczone – one nam na pewno nie zepsują!”, a jednak zadecydował inaczej. I nie było wiadomo czy na przykład dziewczyna, która stoi na scenie za chwilę nie zemdleje!

Rozmawiała Monika Kamzol

Edyta Krzemień nie tylko pozostała w zawodzie i jest rozchwytywaną polską wokalistką. Teraz po raz kolejny wystąpi u boku jednego z najlepszych kompozytorów muzyki filmowej na świecie. Zbigniew Preisner zaprosił ją na koncert jubileuszowy organizowany z okazji 40-lecia swojej pracy artystycznej. W wybranych utworach zobaczymy także Lisę Gerrard i Teresę Salgueiro. Oprawą muzyczną zajmie się Sinfonia Varsovia, a artystom na scenie towarzyszyć będzie prestiżowy chór Cracow Singers. O stronę wizualną zadba Wrocławski Teatr Pantomimy.
W trakcie koncertu wystąpi Jerzy Trela - legendarny krakowski artysta i jeden z najlepszych polskich aktorów oraz Anja Rubik – topowa modelka znana na całym świecie. Całość zostanie uzupełniona przez specjalnie opracowane wizualizacje nawiązujące do filmów, do których muzykę skomponował sam Zbigniew Preisner. Koncert Preinser's Music odbędzie się 5 października 2019 roku w TAURON Arenie Kraków. Bilety można nabywać poprzez stronę www.prestigemjm.com.

Komentarze: