Tyberiusz Słodkiewicz (Subterfuge): "Każdy zespół, z którym będziemy dzielić scenę na Metal Hammer Festival, szanujemy i doceniamy"

Tyberiusz Słodkiewicz (Subterfuge): "Każdy zespół, z którym będziemy dzielić scenę na Metal Hammer Festival, szanujemy i doceniamy"

Zapraszamy na nasz wywiad z liderem grupy Subterfuge - Tyberiuszem Słodkiewiczem. O nowej płycie, planach koncertowych i spełninych marzeniach występu na wspólnej scenie z Panterą...

Wywiad przeprowadził Przemek Kokot. Zapraszamy!

Może na wstępnie przedstawcie się naszym czytelnikom. Kim jest Subterfuge?

Subterfuge to zespół złożony z siedmiu muzyków, zakręconych na punkcie metalu, pochodzimy z różnych stron kraju ale łączy i scala nas jedna pasja.

Spotykamy się podczas dwóch ważnych wydarzeń pierwsze z nich to premiera Waszej nowej płyty „Philosopher”. Opowiedzcie nam o powstaniu tego albumu.
 

Album jest zakończeniem muzycznej trylogii, która opowiada o człowieku, który zahibernowany budzi się w dystopijnej rzeczywistości, gdzie nie ma już cywilizacji jaką znamy, a ziemię opanowały mutanty. Nasz bohater stara się przywrócić stary porządek świata. W ostatniej części czyli na albumie „Philosopher” nasz bohater udaje się do obcych, którzy są naszymi stwórcami i od tysiącleci zarządzali tym co działo się na ziemi aby ich zniszczyć. Tak, po krótce wygląda koncepcja najnowszego albumu, natomiast sam proces nagrywania albumu rozpoczął się niemal trzy lata temu, był opóźniany przez pandemie oraz różne zobowiązania muzyków, na szczęście po wielu miesiącach prac udało się go ukończyć, chyba z niezłym efektem końcowym.

Album ten zamyka pewną trylogię…

Trylogię, która w sposób metaforyczny opowiada o naszym życiu, od dnia narodzin, aż do śmierci, to koncepcja, która we mnie kiełkowała od lat dziewięćdziesiątych, którą udało się zrealizować.

Od samego początku, od wydania płyty w 2018 roku, wiedzieliście, że będą to trzy albumu układające się w całość?

W momencie kiedy stało się jasnym, że nasz pierwszy album „Projections from the Past” stanie się koncept albumem, wtedy już wiedziałem, że chcę zrealizować coś co wymyśliłem sobie bardzo dawno temu, coś czego chyba nikt wcześniej nie zrobił w muzyce popularnej, czyli trylogię złożoną z trzech podwójnych koncept albumów po około dziewięćdziesiąt minut każdy. Ogrom pracy, ambitna koncepcja i wielka satysfakcja.

Istniejecie na rynku muzycznym już 8 lat, czy czujecie swój rozwój? Każda następna płyta jest dla Was lepsza?

Nasz pierwszy skład nie przetrwał próby czasu, pierwszy album zespołu nagrywany był trochę na wariackich papierach, można nazwać go pracą muzyków sesyjnych. Na drugim albumie sytuacja uległa zmianie, Subterfuge znów stał się zespołem z krwi i kości, gdzie wszystkie klocki znalazły swoje miejsce w tej magicznej układance. „Philosopher” to już bardzo dojrzałe dziecko, gdzie skład zespołu jest skrystalizowany, zespół koncertuje i ma ambitne plany. Wracając do pytania: tak, wydaje mi się, że każda kolejna płyta Subterfuge jest lepsza. Pierwszy album to był czas nauki, zresztą pisany był na przestrzeni kilku lat i to czuć słuchając tamten materiał. Drugi nasz album czyli „Prometheus” powstał w bardzo krótkim czasie i to słychać, muzyka jest spójna, wyprodukowana dużo lepiej, także nasze doświadczenie studyjne jest na wyższym poziomie, wiemy w jakim kierunku żeglujemy, choć wciąż szukamy dobrego wiatru. „Philosopher” to zdecydowanie najdojrzalsze dzieło, złapaliśmy wiatr w żagle, album jest wyprodukowany na światowym poziomie, każdy z muzyków jest w znakomitej formie, wiemy czego chcemy i realizujemy to w sposób świadomy, na dzień dzisiejszy to taki nasz Magnum Opus.

Wydajecie swoje płyty dość regularnie, do tego albumy są dwupłytowe, skąd czerpiecie inspiracje i siłę do komponowania takich długich płyt? I jak ten proces twórczy u Was wygląda?

Inspiracją dla powstania trylogii w sposób bezpośredni była książka i serial „Wayward Pines”, natomiast poza pierwszą płytą, która nawiązuje do książki, pozostałe dwie płyty opowiadają już oryginalną historię. Tak jak wspomniałem wcześniej ta trylogia to opowieść o życiu człowieka, od jego narodzin aż do śmierci fizycznej. Historia opowiedziana na każdej z płyt jest bardzo rozbudowana, stąd potrzeba rozbudowanej warstwy muzycznej. Nasza muzyka jest bardzo eklektyczna i jest to świadomy zabieg, nasze albumy słucha się tak jak ogląda się film, są różne fazy: radość, smutek, złość, przygnębienie… Jeżeli chodzi o sam proces twórczy to za wyjątkiem pierwszego albumu był on bardzo kompaktowy. Napisanie tekstów i muzyki zajęło mi w przypadku obydwu albumów nie więcej niż kilka tygodni. Później to już praca studyjna, bardziej monotonna ale niezwykle przyjemna, to moment kiedy ze szkicu powstaje realny twór, to trochę jak z kawałka drewna czy kamienia wyłania się wspaniała rzeźba. Kiedy to wszystko jest skończone, uczucie jest niesamowite.

Pewnym zaskoczeniem dla fanów metalu może być udział w nagraniach dość mało metal owych instrumentów jak skrzypce czy flet. Skąd pomysł aby właśnie te instrumenty znalazły się na płycie?

Skrzypce czy flet nie są niczym nowym w muzyce rockowej, natomiast w metalu nie są czymś oczywistym. Eksperymenty z „niemetalowymi” instrumentami towarzyszą nam od pierwszej płyty, są istotną częścią opowiadanej historii a dodatkowo wprowadzają efekt novum. Na tym albumie mieliśmy zamiar po raz kolejny wykorzystać saksofon, natomiast okazało się, że Karolina, która obsługuje instrumenty klawiszowe jest też znakomitą flecistką. Spróbowaliśmy, efekt był doskonały, tak dobry, że instrument ten pojawił się na naszej ostatniej płycie.

Kto ma na Ciebie największy wpływ podczas tworzenia? Jakie są Wasze muzyczne inspiracje?

Największy wpływ podczas tworzenia ma moja dusza, wszystko co piszę jest wynikiem własnych przeżyć, obserwacji i uczuć. Muzyczne inspiracje? Eklektyczne tak i jak nasza muzyka. Klasyka metalu, a więc Judas Priest, Iron Maiden, Black Sabbath, dalej muzyka bardziej ekstremalna, czyli całe thrashowe podwórko, death metal, black metal etc. Muszę tutaj także wymienić dwa zespoły, które wywarły na mnie wielki wpływ, jeden w latach dziewięćdziesiątych – jest to Opeth, drugi to już historia bardziej współczesna – Fates Warning. Poza metalem słucham sporo jazzu, bluesa czy muzyki pop, jestem otwarty na wszystko co dobre.

Moją uwagę zwróciła okładka płyty, muszę powiedzieć, że dość mało metalowa, bardziej bym powiedział, patrząc na nią, że grupa wykonuje muzykę electro? Skąd pomysł na taką okładkę i tytuł płyty?

Symbol, który stanowi centralną część okładki towarzyszy nam od pierwszej płyty, jest identyfikatorem zespołu. Tym razem pojawia się na tle gwieździstego nieba i symboli, być może symboli obcej cywilizacji, czy jest mało metalowa? Kwestia indywidualnej oceny. Za okładkę odpowiada Tomasz Nowacki z Boddah Studio, tytuł to już mój pomysł. Dlaczego „Philosopher”? Album wieńczy historię, historię naszego życia, to moment kiedy pojawiają się pytania dotyczące naszej egzystencji, bardzo często moment kiedy człowiek zbliża się do Boga, zastanawia się czy jest coś dalej, czy śmierć to definitywny koniec. Któż może starać się znaleźć odpowiedź na takie pytania jeżeli nie filozof?

Płyta jest zróżnicowana od ostrego metalowego riffu poprzez, rockowe, a nawet balladowe brzemienie, jak w utworze „Whisper”. Która ze stylizacji jest dla Ciebie najbliższa? Energia na koncertach w metalowym brzmieniu czy raczej spokojna ballada?

Każda forma muzyczna, która jest w stanie poprzez nuty oddać sens utworu w warstwie lirycznej jest mi bliska, nie ma to znaczenia czy jest to ballada, czy szybki death metalowy numer, liczą się emocje, które jest w stanie przekazać muzyka. Trudno napisać tekst o miłości i zilustrować go muzycznie grając szybki thrash metalowy kawałek, i w drugą stronę: opowiedz o zemście grając jakąś pościelówę, będzie to cokolwiek dziwne, a na pewno nieszczere.

Trylogia zamknięta co dalej? Macie już jakieś plany na następne dzieła czy na razie skupiacie się na Tu i Teraz?

Kolejny album jest już skomponowany, będzie też koncept albumem, tym razem opowiadającym historię człowieka, który żył i odcisnął swoje piętno na dzisiejszy świat w sposób wprost niewiarygodny. Natomiast w tej chwili najważniejszy jest dla nas „Philosopher” i jego promocja, a więc tu i teraz.

Już niebawem usłyszymy Was obok Pantery, grupy Crowbar czy Hatebread na Hammer Festival. Jakie emocje towarzyszą Wam teraz i jakie towarzyszyły kiedy dowiedzieliście się o występie wśród tak znakomitego grona?

Jest na pewno wielka radość i honor, że będziemy mogli wystąpić w tak wspaniałym towarzystwie. Każdy zespół, z którym będziemy dzielić scenę szanujemy i doceniamy. Natomiast jest coś magicznego w dzieleniu sceny z takim zespołem jak Pantera, pamiętam koniec lat osiemdziesiątych, pierwszy ich album, który dane mi było usłyszeć – Power Metal, już wtedy zapowiadali się dobrze. Cowboys from Hell rozniósł mój odtwarzacz, wtedy jeszcze kasetowy, rozpoczęło się szaleństwo, całkowicie zmienili oblicze metalu…Dla mnie Pantera to jeden z najważniejszych zespołów metalowych wszech czasów, szkoda, że wystąpią bez Dimebag Darrela i Vinniego no ale cóż, c’est la vie. W każdym razie usłyszeć Domination czy Walk na żywo to będzie wielkie przeżycie.

Czy już wiecie ile będzie trwał Wasz koncert i o której wejdziecie na scenę?

Pojawimy się na trzydzieści minut gdzieś chyba kwadrans przed siedemnastą, damy z siebie wszystko, mam nadzieję, że to będzie niezła rozgrzewka dla publiczności przed występem kolejnych zespołów.

To spełnienie Waszych marzeń występ obok takiej sławy jak Pantera? Jakie jeszcze posiadacie muzyczne marzenia?

Wiesz, nigdy nie marzyłem, że wystąpię przed takim zespołem jak Pantera, więc jest to raczej wielka niespodzianka niż spełnienie marzeń. Osobiście zawsze marzyłem aby zagrać u boku Judas Priest, oprócz tego moje marzenie koncertowe to pojechać w trasę po USA. Natomiast jeżeli chodzi o pozostałe muzyczne marzenia, to chciałbym, aby muzyka Subterfuge została dostrzeżona i wyszła z podziemia, to na pewno pozwoliłoby nam spełnić nasze marzenia o wielkich trasach koncertowych.

Należycie do polskiej sceny metalowej już od 8 lat. Jak oceniacie obecną sytuacje na rynku muzycznym i jak się w nim odnajdujecie?

Polska scena muzyczna jest niezwykle bogata, spotykamy na swojej koncertowej drodze wiele bardzo ciekawych zespołów, jest głód gry i chęć tworzenia, są instrumenty do tego aby się pokazać, natomiast jest bardzo trudno zaistnieć. Na koncertach poza wielkimi artystami frekwencja jest bardzo różna i trzeba włożyć naprawdę mnóstwo pracy aby organizując koncerty wyjść powyżej kreski. Nie składamy broni, staramy się pokazać gdzie tylko możemy i dotrzeć do potencjalnych odbiorców, jest trudno ale pięćdziesiąt lat temu i czterdzieści lat temu też było trudno, a jednak niektórym się udało, też mamy nadzieję, że nam się uda.

Gdzie oprócz Metal Hammera będzie można Was zobaczyć?

Cały czas pracujemy nad koncertami, obecnie plenerowymi z racji pory roku, jak również jesienną trasą koncertową, którą chcielibyśmy odbyć u boku dużo bardziej rozpoznawalnego od nas artysty. Na tą chwilę w czerwcu oprócz Metal Hammer Festival, zagramy w Pabianicach na imprezie charytatywnej, będzie to chyba osiemnasty czerwca. Pierwszego lipca gramy na Dniach Ślesina, zapraszamy na obydwie imprezy!

Czego możemy Wam życzyć na najbliższy czas?

Szczęścia i zdrowia. Z pozostałymi rzeczami sobie poradzimy.

Dziękuje serdecznie za rozmowę i powodzenia w Łodzi!

Dziękuję bardzo!

Komentarze: