Zapraszamy do naszego wywiadu z Janem Gałachem. Kilka dni temu ukazał się debiutancki album Jan Gałach Band! Miłej lektury.
Debiutancka płyta zespołu "Jan Gałach Band" za chwilę trafi do rąk polskich słuchaczy. Proszę zdradzić, czego mogą się oni po niej spodziewać?
Wydaje mi się, że każdy znajdzie w tym albumie coś dla siebie. Są ballady, samby i rockowe brzmienia. Na pewno płyta wymaga od słuchacza skupienia, jeśli jest ciekaw odkrycia kilku „smaczków” ukrytych na tym krążku. Co wcale nie oznacza. że nie można puścić jej aby grała w tle, gdy jedziemy autem. Co robi moja córka, gdy tylko otworzą się drzwi samochodu, od razu każe ją włączyć i taka sytuacja trwa to już od kilku miesięcy. Nadal jej się nie znudziła, choć ja już nie mogę powiedzieć tego samego o sobie.
Jak wyglądała praca nad tą płytą, jak długo powstał zawarty na niej materiał, kto miał decydujące zdanie w kwestii jej ostatecznego kształtu? Samą pracę nad płytą zacząłem ponad dwa lata temu, gdy byłem po raz kolejny w Londynie u mojego brata Wojtka. Zawsze, jak do niego jeżdżę, dostaję pokój gdzie mogę sobie pracować całe noce i dnie. Po powrocie do kraju spotkałem się z zespołem w studiu . Ja pokazałem swoje pomysły, a oni swoje - i tak zaczęła się długa droga kształtująca nasze dzieło, do takiej postaci jaką słuchacze będą mieli okazje usłyszeć już 15 września. W sumie od powstania do wydania minęły dwa lata. Jeśli chodzi o ostateczna formę utworów, to decydujące zdanie w większości przypadków przypadło na mnie, ale całą produkcją płyty zajmowałem się razem z naszym klawiszowcem Borysem Sawaszkiewiczem. Trzeba również pamiętać o tym, że parę pomysłów, które miałem zostało zaaranżowane przez zespół na próbach.
W swojej recenzji tego albumu użyłem sformułowania, iż mamy tu do czynienia z inteligentnie zaplanowanym i perfekcyjnie wprowadzonym w życiu muzycznym miszmaszem. Czy zgadza się Pan z tym stwierdzeniem, a jeśli tak, to czy taki był zamiar i cel zespołu od samego początku?
Może niekoniecznie chodzi o sam miszmasz, chociaż można to trochę tak odebrać. Od samego początku, gdy zakładałem zespół, chciałem zaprosić artystów, którzy będą patrzeć na muzykę szeroko. Będą się bawić paletą barw, jaką daje nam muzyka i przede wszystkim, będą patrzeć na to tak samo jak ja. Chociaż, jak wiadomo w każdym zespole zdarzają się produktywne starcia. Zawsze mnie nudziły płyty utrzymane w jednej stylistyce. Nie mówię tu o wyjątkach, takich jak ACDC :) Nie lubię wydawnictw, które po trzecim utworze zaczynają mnie nudzić. Stąd też kierunek, żeby zrobić płytę, która będzie wzbudzać małe kontrowersje stylistyczne. Myślę, że cel został przez nas osiągnięty.
Jan Gałach to wirtuoz skrzypiec! Czy ciężko było zatem oprzeć się pokusie, aby to do tego instrumentu należał bezsprzecznie ten album? Nigdy nie było pokusy abym zdominował album swoim instrumentem. Jesteśmy zespołem i nie jest to mój solowy krążek tylko wydawnictwo całego Jan Gałach Band, a jak wiadomo - trochę nas tam jest. Oczywiście jest tam sporo moich solówek, choć nie osłuchany odbiorca częstokroć myli je z solówkami gitar, to są również wspaniale rozbudowane partie hammondów, klawinetu, rhodesa czy perkusji. Dzięki przeplataniu różnych dźwięków uzyskaliśmy spójną całość i takie brzmienie, o które nam chodziło. Gdybym podporządkował skrzypcom cały album, a inni by mi tylko przygrywali, to z pewnością nie otrzymalibyśmy takiego brzmienia, z którego jesteśmy dumni.
W promującej album kompozycji pt. "Hyde", występuję gościnnie Maciej Balcar, który napisał także tekst do tego utworu. Czy trudno było zaprosić tak wielką legendę bluesa do udziały w tym projekcie?
Z Maćkiem znamy i przyjaźnimy się od długiego czasu. Mam również przyjemność grać u niego w zespole. Gdy powstał ten utwór stwierdziliśmy, że tutaj musi być dobry, mocny tekst i wyrazisty, męski głos. Nawet nie było się nad czym zastanawiać, tylko zaprosić jego do tego utworu. Maciek lubi wyzwania, więc podjął się również napisania tekstu i tak oto jest rockowa perełka na tym albumie.
"Jan Gałach Band" to przede wszystkim fascynując spotkania z publicznością na żywo. Czy istnieje zatem szansa na spotkanie z Wami na koncertach w najbliższym czasie?
Owszem :) Już 16 września w Ostrowskim Centrum Kultury gramy premierowy koncert, gdzie będzie można usłyszeć wszystkie utwory nagrane na płycie. Do tej pory graliśmy tylko część tego materiału. Od października ruszamy gdzie się tylko da żeby pokazać światu nasze nowe „dziecko” Wszytko możecie znaleźć na naszej stronie internetowej www.jangalachband.pl jak i na Facebooku. Jeśli chcecie nasz koncert w swoim mieście zapraszamy do kontaktu.
Na koniec nie mogę nie zapytać o fantastyczną okładkę płyty. Kto, jak i dlaczego dopiero teraz ukazał światu swój wielki talent graficzny?
Zawsze byłem fanem okładek, które coś sobą opowiadają. Takim swego rodzaju rarytasem i ozdobą na półce w domu. Razem z Borysem długo szukaliśmy człowieka, który podejmie rękawice. Na nasze szczęście taki ktoś mieszka w Szczecinie, w osobie Wojtka Czajkowskiego. Wojtek to nasz dobry przyjaciel i wspaniały artysta, który zgodził się zrobić dla nas coś więcej niż ładny obrazek na okładkę. Jeśli się dobrze przypatrzeć, jest tam mnóstwo niuansów oraz detali, które sprawiają, że za każdym razem odkrywa się ten obraz na nowo. Każdy z elementów, które znajdują się na okładce był najpierw ręcznie rysowany przez niego, a dopiero później wprowadzany do programu i dokładany do okładki. Można więc sobie wyobrazić jaki ogrom pracy włożył w te nasze dziecko. Mam nadzieję, że przy następnej płycie również zobaczycie jego twórczość.