WYWIAD WYSPA.FM: Mikołaj "Miko" Malanowski (ELVIS DELUXE)

WYWIAD WYSPA.FM: Mikołaj "Miko" Malanowski (ELVIS DELUXE)

8 kwietnia 2013 ukazał się nowy album pionierów polskiej sceny stoner  rockowej, "The Story So Far", Elvis Deluxe. Na nasze pytania odpowiedział Miko, perkusista zespołu. 

Paweł Niestrój, Wyspa.fm: Cześć! Po wydaniu poprzedniej płyty powiedzieliście, że Elvis to "stonerowy rdzeń opleciony całą masą różnych inspiracji". Nie zaprzeczaliście, że wasza muzyka stała się bardziej dostępna, że otworzyliście się na nowe style. Tak brzmiał zespół w 2011 roku, a dzisiaj ?

MIKO: Cześć! Tutaj chyba niewiele się zmieniło, cały czas jesteśmy otwarci. Na „The Story So Far” rozstrzał stylistyczny jest spory, od numerów stosunkowo prostych i wpadających w ucho, po długie improwizacje. A więc jest i tak i tak – i bardziej przystępnie, ale też bardziej psychodelicznie. Ale mimo wszystko raczej spójnie.

Trzy utwory na nowej płycie zostały nagrane 10 lat temu? Dlaczego trzymaliście je w szufladzie tak długo? Czy to tylko kompozycje sprzed 10 lat nagrane na nowo, czy były już nagrane 10 lat temu ?

Dwa numery („Out Of Life” i „The Hope”) pochodzą z naszej pierwszej demówki, którą podzieliliśmy się ze światem. Wcześniej u mojego kolegi Żecha w nieistniejącym już studiu w Starej Miłośnie zrobiliśmy takie nagranie testowe, żeby w ogóle zobaczyć, czy te nasze dźwięki jakoś się ze sobą kleją. Ponieważ stwierdziliśmy, że chyba tak, to dopracowaliśmy parę numerów i nagraliśmy demo, które trafiło do paru wytwórni, do paru znajomych i… zapadła cisza. Później parę razy słyszeliśmy od różnych osób, że te nagrania bardzo im się podobały, więc postanowiliśmy pokazać to szerzej, zwłaszcza, że tych numerów już dawno nie gramy na koncertach. A okazja ku temu nadarzyła się akurat przy tej płycie, bo w 2013 r. mija 10 lat, od kiedy zagraliśmy pierwszy koncert, a więc od kiedy liczymy początek działalności „na poważnie”. Trzeci stary numer „Search And Destroy” z repertuaru The Stooges jest z sesji nagraniowej „Lazy”, ale na płytę nie wszedł. Ale ponieważ Iggy Pop i The Stooges to, przynajmniej dla mnie, bardzo ważni wykonawcy, opublikowaliśmy i to nagranie.

Pozostałe 5 utworów "ma pokazać wasze nowe, nieco odmienne oblicze." Jakie jest to nowe oblicze?

Wiesz, nie mam jeszcze na tyle dystansu do tych numerów, żeby to jakoś rozsądnie wytłumaczyć. Niektórzy mówią, że te kawałki są bardziej mroczne, psychodeliczne. Ale nie wszystkie przecież takie są. Jeżeli już miałbym coś o nich powiedzieć, to że brzmią spójnie, chociaż tradycyjnie stylistycznie się różnią. A to zasługa nagrania w wojkowickim Maq Studio z królem reżyserów dźwięku Górnego Śląska i Zagłębia Piotrem Gruenpeterem za konsoletą.

Obchodzicie właśnie 10-lecie działalności, koncert urodzinowy w Warszawie. Będzie trasa? Wiem, że zagracie m.in na MetalFest 2013 w Jaworznie.

Tak, cieszymy się na koncert na MetalFest! Jako małolat słuchałem sporo metalu, więc dla mnie będzie szczególnym przeżyciem zagrać na jednym feście np. z Entombed, czy Satyricon. A poza tym gramy parę koncertów wiosną z The Stubs, później w planach jeszcze festiwal w Niemczech i być może na Litwie. Coś się na pewno wykombinuje jesienią, bo jak wiadomo lato to martwy sezon na koncerty klubowe, a takie głównie gramy.

Opowiedz jak wyglądało nagrywanie płyty. Z poprzednimi eksperymentowaliście brzmieniowo, perkusja w windzie towarowej itp. Jak było tym razem?

No tym razem to też była przygoda, bo po raz pierwszy nagrywaliśmy na setkę, czyli na żywo. Żadnych metronomów, żadnych komputerowych edycji – usiedliśmy i nagraliśmy. Później do tego wokale, chórki, niektóre solówki i już. Pierwszą wersję materiału do słuchania mieliśmy gotową po czterech dniach siedzenia w studio. Genialny sposób pracy i o ile to będzie możliwe, zawsze już chciałbym tak nagrywać. Muzyka dużo lepiej płynie, pozbawiona jest tego komputerowo-matematycznego sznytu, który przeziera z wielu nowocześnie nagranych kawałków. Nie wiem, skąd się wzięło to obsesyjne dążenie do dokładności w muzyce, do tego, żeby wszystko było zagrane z jak największą precyzją. Dla mnie równa się to dehumanizacji muzyki, dlatego cenię sobie takie osoby, jak Jack White, który cały swój pomysł na granie opiera na czymś zupełnie przeciwnym. Wraca do korzeni nie tylko w kompozycjach, ale też w podejściu do ich nagrywania. Ostatnio widziałem film pokazujący odrestaurowaną przez niego budkę do nagrań z lat ’40 ubiegłego wieku. Wchodzisz do takiej trochę większej budki telefonicznej, wrzucasz monetę i możesz nagrać 2 minuty dźwięku – wszystko jedno, jakiego: śpiewu, gadania, grania. Maszyna od razu przenosi to na małą winylową płytę, którą zabierasz wychodząc. Tyleż genialne, co niepraktyczne! Ale w takiej trzeszczącej winylowej płycie kryje się fascynująca tajemnica. I tak samo według mnie w dudniących, „zagruzowanych” nagraniach jest najwięcej ducha muzyki. Muzyka kryje się między dźwiękami!

"Elvis powstał na zasadzie niezobowiązującego, koleżeńskiego grania(...) trochę olewamy tak zwaną karierę.." mówiliście prawie 3 lata temu. Jak jest dzisiaj?

Dzisiaj kariera olewa nas, hehehe… Dalej jest to nasza wielka pasja, bez niej żaden normalny człowiek nie mordowałby się w tym hałasie na próbach, nie jeździł vanem z połową gratów na kolanach i nie spał na podłodze po koncertach. Więc jeżeli to nazwać „niezobowiązującym, koleżeńskim graniem”, to nic się nie zmieniło. Może poza tym, że dziś Elvis, przynajmniej dla mnie, ale chyba dla reszty też, jest głównym zespołem. Kiedyś mieliśmy wiele innych projektów jednocześnie, teraz ta liczba uległa ograniczeniu, chociaż oczywiście cały czas coś nowego człowiekowi przychodzi do głowy i musi znaleźć dla tego ujście.

Od niedawna macie nowego wydawcę, katowicki Metalmind. Czego oczekujecie po współpracy z nową wytwórnią?

Sławy i pieniędzy, oczywiście, hehehe… Myślę, że każdy zespół oczekuje od wytwórni tego samego, czyli żeby ogarnęła sprawy, bez których to wszystko nie będzie toczyć się do przodu, czyli promocję. Ktoś musi poświęcić sporo czasu na zorganizowanie najpierw produkcji płyt, potem wysyłek do recenzji, reklam itd. My jakoś nigdy specjalnie nie mieliśmy do tego głowy, więc cieszymy się, że mogliśmy oddać te sprawy w ręce ludzi z doświadczeniem.

Dziękuję za rozmowę.



Komentarze: