Na pytania Przemka Kokota odpowiadał Artur Łebecki - basista zespołu Besides.
Zespół powstał niejako na zgliszczach poprzedniego projektu Pawła i Piotrka – Kundle. Chłopaki spragnieni gry, po rozpadzie Kundli zaczęli szukać osób do grania muzyki instrumentalnej, która chyba już nawet pod koniec Kundli zaczęła wybijać się w tym co tworzyli. Najpierw skontaktowali się ze mną, a później wspólnie zaangażowaliśmy Bartka.
Nadspodziewanie dobrze. Aby nie być gołosłownym wskażę link do tego co już o nas zostało napisane http://besides.art.pl/biografia.php. Jeśli chodzi o naszych fanów – jesteśmy szczerze wzruszeni chwilą, gdy po koncercie ktoś do nas podchodzi gratulując i mówiąc niezwykle ciepłe słowa o naszej muzyce i klimacie koncertu. Nawet nie wspomnę o tych szaleńcach nabywających nasze wydawnictwo i szukających nas gdzie pomiędzy sprzątaniem sprzętu w celu uzyskania autografów ☺
W każdym z nas jest pasja tworzenia czegoś fajnego. Zdajemy sobie sprawę jak trudny to jest rynek i ile trzeba się natrudzi aby chociaż na chwilę zaistnieć. Dlatego chcieliśmy stworzyć coś trwalszego, formę pamiątki dla posiadaczy naszej płyty. Poza tym uważamy że odbiór jest pełniejszy, jeśli zaangażuje się więcej zmysłów. Stąd wspaniała galeria Danki na okładce jak i wiersz który się tam pojawił…
Taka była koncepcja. Mi osobiście wokal często przeszkadza w odbiorze muzyki, szczególnie młodych, mniej doświadczonych zespołów. Muzyka instrumentalna inaczej jest odbierana. Pozostawia więcej miejsca na interpretacje. Trochę też zastąpiliśmy wokal wizualizacjami na koncertach. One też tworzą niesamowity klimat w połączeniu z emocjonalną muzyką.
Oczywiście, że jest szansa. Nie liczymy na pierwsze strony Faktu i otwarcie ramówki RMFu, natomiast Ci którzy interesują się muzyką nieco ambitniejszą stanowią niemałe grono odbiorców i w ich świadomości zespoły instrumentalne jak najbardziej mogą zaistnieć. Z drugiej strony za odpowiedź wystarczyłaby obecność na koncercie chłopaków z Times From Nebula…
Nie pamiętamy kto nas zgłosił w przeglądach Fonografika Young Stage. Wiemy natomiast, że grając w Katowicach przesunięto z dnia na dzień termin koncertu, przez co zagraliśmy sami dla… barmana, koordynatora i 2 jeszcze osób ☺. Najlepszym podsumowaniem tego koncertu (w knajpie przy akademikach) był jakiś komentarz w Internecie od dziewczyny, która rozwieszając pranie usłyszała nasze granie i strasznie się zachwyciła. Patrząc z perspektywy czasu – warto było zagrać. Później były kolejne eliminacje i finał w Łodzi, który wygraliśmy w nagrodę otrzymując kontrakt płytowy.
Ci co nie byli – niech żałują. A ci co byli chyba wyszli zadowoleni. Przynajmniej tak sądzimy po reakcjach publiczności, czasami nawet żywiołowymi. Co też znamienne, pomimo twardych deklaracji o niegraniu bisów – przeważnie bisa graliśmy.
Natomiast trzeba spojrzeć też prawdzie w oczy. W dzisiejszych czasach młodzież często woli zaszyć się w domu ze słuchawkami i youtube w uszach i znajomymi w ekranie niż przejść się na koncert i pogadać z kimś na żywo...
Z naszą przyjaciółką Justyną Gurbisz. Od razu po pierwszym eksperymentalnym występie z wizualami stwierdziliśmy że to jest to. Justyna nie dała się długo prosić i chętnie towarzyszy nam na koncertach. Fajne jest to, że podobnie jak w graniu – można wyczuć ekspresje w obrazach, które co koncert są inne a różnice występują w zależności od klimatu i emocji Justyny.
Ja i Piotrek spodziewaliśmy się potomków w tym okresie. Nie chcieliśmy zostawiać żon i jechać daleko w tym ważnym momencie. Co prawda okazało się, że musieliśmy jeszcze poczekać, ale wtedy tego nie wiedzieliśmy. Ja już się doczekałem małego basisty, Piotrek na swoją drugą córeczkę jeszcze czeka.
Trudne pytanie. Staram się w życiu nie mieć świętości, a o idoli też trudno. W różnych okresach słucham różnej muzyki, często wałkując non stop nawet jeden utwór. Wiem, że zawsze wracam do zespołu TOOL i twórczości Maynarda (Puscifer, APF). Zatem niech będzie, że to on będzie tym ważnym.
Mogę powiedzieć za siebie – przesądów i specjalnych tradycji nie mam. Raczej standardowe na chrześcijańską modłę ☺. A święta spędzę w domu, rodzinnie z żoną i kilkutygodniowym synkiem, z czego ogromnie się cieszę.
Oczywiście. Co prawda szuflady jeszcze nie rozpycha, ale spokojnie co pewien czas dokładamy coś nowego. Mamy nadzieję, że w kilkumiesięcznej przerwie spokojnie dopracujemy to co mamy i przygotujemy się do kolejnego nagrywania. Póki co mogę chyba zdradzić – w grudniu wchodzimy do studia nagrać singiel na składankę portalu post-rock PL.
Dziękuję w imieniu swoim i zespołu i trzymam za słowo! Do zobaczenia!