Nasty Crue: "Zamierzaliśmy się wygłupiać i grać koncerty"

Nasty Crue: "Zamierzaliśmy się wygłupiać i grać koncerty"

Nasty Crue to czołowy przedstawiciel glam metalu w Polsce. Z wokalistą zespołu, J.J. (Jøn  Jøndrensen), rozmawiał Przemek Kokot.

Opowiedz coś o początkach zespołu, jak doszło do spotkania, kto wchodzi w skład zespołu?

Pierwsze lata Nasty Crue były trybutem dla Hair-metalowej fali lat ’80. Nasz perkusista – Mintay – miał fioła na punkcie klasyków gatunku: Motley Crue, Danger Danger, RATT, Kiss, Whitesnake, Europe, Steelheart, Poison, Def Leppard... To z jego inicjatywy powstało Nasty i to on zebrał nas wszystkich do kupy pod jednym szyldem glam metalu. Zebranie takiej grupy wariatów, która lubi wspomniane zespoły i potrafi grać to nie lada wyzwanie. Stąd pierwszy skład zespołu łączył muzyków z Wrocławia i Poznania, ale praca muzyczna na odległość nie zdała egzaminu. Kiedy Mintay został nauczycielm perkusji we wrocławskiej szkole Rock & HEAVY poznał bliżej mnie oraz Boogiego. Wraz z Boogim uczyliśmy tam gry na instrumentach, ale musze dodać, ze nie była to tradycyjna szkoła muzyczna =). Gdy ponad pięć lat temu usłyszeliśmy od Mintaya o projekcie Nasty Crue byliśmy zachwyceni – „będziemy mogli poczuć się jak gwiazdy rocka”. Zamierzaliśmy się wygłupiać i grać koncerty. Plan był prosty: „rock’n’roll & fun” w wielkim, odważnym stylu rocka/metalu lat ’80 rodem z USA. Z dużym dystansem. Nasz skład to: gitarzyści Boogie i Shuffle, basista Paulie, wspomiany Mintay perkusista oraz ja – J.J. – wokalista.

Płyta miała zatrząsnąć rynkiem muzycznym w Polsce...i powiem Wam po pierwszym przesłuchaniu jest naprawdę dobrze i chce się słuchać więcej. Chcecie coś namieszać na Polskiej scenie muzycznej?

Tak, zamierzamy aby na mapie polskiego rocka pojawił się nowy punkt: współczesny Glam Metal. Odnoszę wrażenie, że to dzięki płycie Rock’N’Roll Nation taki punkt pojawił się w świadomości fanów rockowego brzmienia. Kolejny krok to ten punkt powiększać. Nie planowaliśmy jednak „zatrząsnąć” rynkiem muzycznym, raczej miał to być taki „miękki start”. Cieszę się ogromnie, że zawartość płyty Rock’N’Roll Nation została doceniona,  stanowi ona podsumowanie pierwszych lat Nasty Crue. A były to szalone czasy. Oczywiście, materiału muzycznego było więcej niż te siedem utworów z płyty Rock’N’Roll Nation, ale Nasty tworzyło z myślą o koncertach, hałasie i show. Na płycie zamieściliśmy tylko te najciekawsze, według nas, utwory. Śmialiśmy się nawet, że powinniśmy nazwać pierwszą płytę „The Best Of” =).

Udział w programie Must Be The Music, pomógł Wam w nagraniu płyty?

Nie, ani trochę. Nie pomógł nam ani w kontekście technicznym ani promocyjnym. Mieliśmy duże oczekiwanie wobec MBTM i mimo krótkiej "sławy" nie pojawiła się bezposrednio żadna konkretna propozcyja ze strony komercyjnego świata muzyki. Wróciliśmy do tradycyjnego podejścia do kariery muzycznej uwzględniając nowoczesne, elektroniczne metody wydawnicze.  Pamiętajmy jednak, że w świecie metalu panują inne zasady niż w świecie pop. Wspinamy się po muzycznej drabinie kariery. Nie znależliśmy drogi na skróty, choć wydawałoby się, że talent-show będzie najlepszym sposobem na jej przyspieszenie.  

Czujecie się po tym udziale bardziej popularnii?

Tak, ale raczej w kontekście „coś tam się komuś obiło o uszy”. Więcej pojawiło się komentarzy przypadkowych internautów niż realnej popularności. Coś na zasadzie „rodzina Nasty Crue” z Familiady – czyli program przeleciał, rozrywka dla publiczności była, dużo osób widziało występ, ale świat pędzi dalej - to tylko telewizyjny program rozrywkowy. Nie tak to sobie wyobrażaliśmy. Mieliśmy szczęście wystapić w pierwszej edycji programu, a był to pierwszy talent-show do którego zapraszano zespoły.  Wcześniej programy telewizyjne jak „Idol” czy „Mam Talent” prezentowały tylko solistów, ew.  jakieś niecodzienne grupy artystyczne. Z tego powodu oglądalność pierwszej edycji „Must Be The Music” była duża i trafiliśmy do wielu osób. Nasz występ miał na celu wyjście z podziemia i, w zasadzie, udało się. Nie zależało nam jednak na opini zwykłej rodziny Kowalskich, która włącza TV na wieczorną rozrywkę. Zależało nam na opini ludzi lubiących rocka, którzy chętnie odwiedzają kluby i festiwale – to dla nich gramy. Dzięki Youtube’owi występ jest wciąż do obejrzenia i ku mojemy zaskoczeniu, odsłon oraz komentarzy wciąż przybywa.

Jesienią 2014 ruszyliście w trasę po Polsce i Niemczech jak Was przyjęli?

Bardzo ciepło. Publika bawiła się na każdym koncercie i to niezaleznie czy osób było dużo, czy mało. Pragnliśmy zafundować  słuchaczom ‘wielką scenę’ w ich własnym, ulubionym klubie muzycznym i... udało się! Jesteśmy wymagającym zespołem, który dba o brzmienie i show, dlatego robiliśmy wszystko, aby kazdy występ był dopieszczony. Przygotowywalismy się do tej trasy tygodniami i to zaowocowało.

Reklamowana była jako "cyrk na kółkach i heavy metal",  czemu?

Nasze muzyczne życie kręci się w okół koncertów. Mamy już ich wiele na koncie i zgodnie stwierdziliśmy, że oferujemy na żywo coś więcej niż tradycyjna rockowa kapela. Gramy w kolorowych strojach "z epoki", wszyscy biegamy,  dziewczyny wchodzą na scenę zatańczyć, a ja nieraz wbiegam w publikę, aby uczestniczyć w młynie pod sceną =).  Ogólnie: jest show, a my sami czujemy się trochę jak cyrkowcy.

Rozumiem ze dalej będziecie podążać w tym samym obranym kierunku?

Nie zupełnie. Glam/Hair metal wyewoluował do nowoczesnej formy. Zdaliśmy sobie sprawę, że epoka Nasty Crue jako „różowego tribute bandu” o przejaskrawionym kicz-image’u mija. Pięć lat temu mięliśmy inne priorytety niż dziś. Inaczej patrzymy na współczesny Glam/Hair/Sleaze metal. Zwłaszcza, że ten styl powoli odradza się na zachodzie. Dziennikarze są zaskoczeni, że w naszym kraju pojawiło sie takie wydawnictwo, fani metalu również. Dlatego nie chcemy przestawać zaskakiwać. Gdybyśmy pozostali na obranej ścieżce skazalibyśmy się na skansen.

Jakie plany na 2015 rok?

Ten rok był spod znaku Rock’N’Roll Nation, w 2015 roku zamierzamy wskoczyć na większe sceny, a równolegle pracować nad nowym materiałem. Czyli festiwale oraz nagrania do nowej płyty. Nasty Crue wrzuca drugi bieg!

Dziękuję za rozmowę

Komentarze: