Michał Sobierajski: "Jestem poszukiwaczem nowych brzmień"

Michał Sobierajski: "Jestem poszukiwaczem nowych brzmień"

Płyta „Przed snem” Michała Sobierajskiego to jeden z najciekawszych tegorocznych debiutów na polskiej scenie muzycznej. Michał dał się poznać szerokiej publiczności w programie „The Voice of Poland”, ale błędem byłoby uznanie go za jedną z wielu gwiazd, gwiazdek i meteorów, jakie przewinęły się przez różne „talent show”. Jest on bowiem wszechstronnie uzdolnionym muzycznie i wokalnie, starannie wykształconym młodym człowiekiem, laureatem wielu prestiżowych konkursów. O płycie, showbusinessie, ale również o tym, czy chciałby zostać w przyszłości pedagogiem przeczytacie w poniższym wywiadzie.

Robert Dłucik, Wyspa.fm: Jakiej muzyki lubisz słuchać przed snem?

Michał Sobierajski: Prawdę mówiąc to ciągle czegoś słucham i ciągle czegoś innego - to się bardzo zmienia, bo jestem takim „poszukiwaczem nowych brzmień” a przed snem?- to zależy od wielu rzeczy: od „stanu ducha” w jakim jestem, od tego czy chcę się wyciszyć, pozytywnie pobudzić czy szybko zasnąć (śmiech).

Co czułeś, kiedy wziąłeś do ręki egzemplarz debiutanckiej płyty?

To był taki stan, który trudno jednym słowem nazwać: taka mega silna, bardzo pozytywna emocja- granicząca z euforią!!! Na skali 1 do 10 to było 1000! (śmiech). Pamiętam, że byłem wtedy w Empiku i kiedy ściągnąłem płytę z półki – zacząłem krzyczeć i skakać. Tak już mam, że jak coś naprawdę, ale to naprawdę mega mocno przeżywam, to robię różne rzeczy, które wymykają się chwilowo spod mojej kontroli. Potem, jak emocje trochę opadły, to trochę było mi głupio, bo zobaczyłem ludzi, którzy w osłupieniu stali i patrzyli na ryczącego wariata (śmiech).

„Przed snem” to trudny w odbiorze album, wymagający skupienia od słuchacza. Łatwo było przekonać do niego dużą wytwórnię?

Szczerze? Całkiem łatwo to na samym początku nie było. Ale to na tym pierwszym etapie zanim powstały pierwsze utwory. Myślę, że to dlatego, iż miałem zbyt wiele różnych wizji. Tak naprawdę to jestem bardzo wdzięczny mojej wytwórni - Universalowi za to, że we mnie uwierzyła, że dała mi szansę współpracy z Bogdanem Kondrackim i wspiera mnie w moich działaniach.
A co do albumu - nie powiedziałbym, że w całości jest „trudny w odbiorze”. On na pewno nie jest komercyjny, ale jest też zróżnicowany: obok tych utworów, jak to zostało nazwane „wymagających skupienia”, czyli na przykład „Rzeka” czy „Część” są i „bardziej energetyczne”, na przykład „Morfina” czy „Dźwięk”. Myślę, że jest to krążek skierowany po prostu do słuchaczy ‘bardziej wrażliwych na dźwięki’.

Jak wspominasz udział w „The Voice of Poland”?

Jako rodzaj przygody. Wtedy było mi takie doświadczenie potrzebne. Chciałem się sprawdzić w roli wokalisty. Przedtem grałem na fortepianie, komponowałem, aranżowałem i było to jakoś tam doceniane w postaci rożnego rodzaju nagród. Miałem więc poczucie, że to potrafię. Natomiast, co do swojego wokalu, no …nigdy wcześniej nie był oceniany, więc jak to ja, miałem pewne wątpliwości (śmiech).

Nadal studiujesz na katowickiej Akademii Muzycznej, prawdziwej kuźni talentów. Dasz radę pogodzić zajęcia z budowaniem własnej kariery?

Jakoś daję radę skoro udało się zdobyć stypendium naukowe (śmiech). Mam wykładowców, którzy rozumieją moją sytuację. Jeden z nich jak mnie widzi to woła: co ty tu robisz - rób karierę (śmiech). Mam indywidualny tok nauczania, dlatego nie muszę być na wszystkich wykładach i zajęciach, no ale wszystkie partytury- kompozycje i aranżacje muszę zrobić, wszystkie przedmioty muszę zaliczyć, pozdawać wszystkie egzaminy i obronić pracę. Zależy mi na tych studiach- bo kocham komponować, aranżować, a tam mogę się w tym rozwijać i nie ukrywam - bardzo lubię życie studenckie (śmiech).

Masz już temat pracy dyplomowej?

Tak. Bardzo chciałem pisać albo o muzyce Stevie Wondera albo o muzyce mojego guru- Wojciecha Kilara, ale mój profesor promotor stwierdził, że to są zbyt obszerne tematy i mam je sobie zostawić na pracę magisterską (śmiech). Więc wybrałem twórczość muzyczną Michela Legranda. Nie wszyscy kojarzą jego nazwisko, ale zauważyłem, że jak zanucę motyw przewodni jego piosenki z filmu: „Parasolki z Cherbourga”, to nagle doskonale znają i razem ze mną śpiewają (śmiech). Legrand to niesamowity człowiek, którego podziwiam za bycie muzykiem „totalnym”: pisze muzykę do wielu filmów i nie tylko, genialnie gra na fortepianie, szczególnie jazz, sam pisze wspaniałe aranżacje, zna się jak mało kto na instrumentacji, świetnie dyryguje no i do tego potrafi pięknie śpiewać.

Widzisz się w przyszłości w roli pedagoga?

Kto wie. Mógłbym uczyć, ale zdecydowanie nie małe dzieci, ponieważ nie potrafię uczyć od podstaw. Chciałbym pracować z osobami, które już pewną wiedzę i umiejętności posiadają, a ja mógłbym je pomagać rozwijać. Podziwiam niektórych moich wykładowców. Pewnie, że chciałbym kiedyś tak jak oni dzielić się tym, co wiem i potrafię. Najbardziej to chciałbym chyba po prostu zostać na Uczelni.

Dzięki komu złapałeś muzycznego bakcyla?

Ja się z nim urodziłem (śmiech). Od zawsze, od kiedy pamiętam, gram na pianinie i śpiewam. W moich żyłach i tętnicach płynie muzyka!(śmiech). No, ale na pewno: rodzice, dziadkowie, nauczyciele tego bakcyla w dzieciństwie pomagali rozwijać (śmiech).

Jesteś gotowy na zmierzenie się z muzycznym showbusinessem, z jego blaskami i cieniami?

Myślę, że tak. Już to kiedyś mówiłem: co do show-businessu to pierwszy człon biorę na siebie a drugi- zostawiam mojej manager i wytwórni (śmiech).

Będzie trasa koncertowa promująca płytę „Przed snem”?

Na razie chcę zdać egzaminy, obronić pracę licencjacką i zdać na studia magisterskie. A zaraz potem - trasa koncertowa. I już się na to cieszę. Zapraszam na moją stronę na Facebooku- tam pojawią się wszelkie informacje o koncertach. Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia;)

Komentarze: